Musiały zatańczyć, żeby dostać wizy francuskie
Jeśli ukraińskie dzieci, które chcą dostać wizę do niektórych państw Unii Europejskiej, nadal będą zmuszane do tańczenia przed konsulatami tych państw, to proces ratyfikacji umowy o readmisji między Kijowem a Brukselą może być utrudniony.
W taki sposób ambasador Ukrainy przy UE Roman Szpek skomentował w Brukseli doniesienia o rozpaczliwym proteście zespołu dziecięcego "Dity Ukrainy" (Dzieci Ukrainy) przed konsulatem Francji w Kijowie - podała ukraińska agencja UNIAN.
Jak poinformowała stacja telewizyjna 5.Kanał, w poniedziałek członkowie zespołu, którzy wybierali się do Francji na występy, usłyszeli od dyplomatów tego kraju, że nie przyznano im wiz. Przyczyn tej decyzji małym tancerzom nie podano.
Nie chcąc pogodzić się z tą niezrozumiałą sytuacją, we wtorek "Dity Ukrainy" pojawiły się pod konsulatem ponownie. Tym razem w scenicznych strojach ludowych i z muzyką. I zaczęły tańczyć. Trwało to trzy godziny.
"W końcu pracownicy francuskiej placówki poprosili rodziców, by zabrali swoje dzieci, żeby te... nie denerwowały konsula. Wizy zostały załatwione od ręki. Oczywiście ponownie bez żadnych komentarzy" - podał 5.Kanał.
Dziwi mnie, że w Kijowie - stolicy i miejscu bogatym w tradycje, dyplomaci pewnych państw europejskich oglądają z okien swych konsulatów występy zespołów dziecięcych. Takie wydarzenia w żaden sposób nie wzmacniają autorytetu Unii Europejskiej, jako wzorca wartości demokratycznych dla ukraińskiego społeczeństwa - powiedział ambasador Szpek.
Incydenty te są niebezpieczne, ponieważ działania niektórych konsulatów mogą skomplikować ratyfikację zawartej niedawno umowy o readmisji między Ukrainą a UE. I w tym przypadku odpowiedzialność za to poniesie UE - dodał.
Jak informuje agencja UNIAN, wcześniej podobna sytuacja miała miejsce przed konsulatem Niemiec. Dzieci z chóru z Charkowa musiały tam zaśpiewać, by udowodnić, że rzeczywiście są jego członkami. Egzamin zdały pomyślnie, wizy otrzymały.
Jarosław Junko