MSZ skasuje Biełsat i zmniejszy wsparcie dla białoruskiej opozycji. Miażdżąca krytyka ekspertów
Ministerstwo Spraw Zagranicznych zamierza zastąpić białoruskojęzyczny kanał Biełsat TV Polonią - wynika z zapowiedzi Witolda Waszczykowskiego. To wynik porozumienia z prezydentem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką i ocieplania stosunków z Mińskiem za cenę zmniejszania poparcia dla białoruskiej opozycji. Eksperci zdecydowanie krytykują decyzję MSZ. - To przejaw skrajnego nieprofesjonalizmu - mówi Witold Jurasz, były charge d'affaires ambasady w Mińsku.
W piątek szefowa stacji Agnieszka Romaszewska-Guzy podała, że MSZ zamierza obciąć dotację telewizji Biełsat z 17 do 5 milionów złotych, co jej zdaniem w praktyce oznaczałoby zamknięcie jedynego białoruskojęzycznego kanału telewizyjnego. W niedzielę szef MSZ w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl potwierdził, że taka w istocie jest intencja resortu. Redakcja Biełsatu ma zostać wchłonięta przez zreformowaną telewizję Polonia, która ma nadawać w języku polskim i być dostępna w multipleksie (Biełsat można odbierać tylko za pomocą satelity).
- Jeżeli dostaniemy potwierdzenie od strony białoruskiej, że będą nadawać TVP Polonia na znacznym obszarze kraju, to jest to bardzo kusząca propozycja - powiedział szef polskiej dyplomacji.
Waszczykowski skrytykował "mało atrakcyjną" formułę Biełsatu i jego niewielki zasięg. Przyznał, że włączenie TV Polonia do białoruskiego multipleksu będzie oznaczać rezygnację z krytycznych wobec reżimu Łukaszenki treści, jednak zamiast tego będzie promować demokratyzację "pokazywaniem Białorusinom jak Polska wygląda po 27 latach od transformacji".
- To byłoby symboliczne wydarzenie, które pokazuje, że zrywamy z polityką wobec Białorusi, którą prowadziliśmy od 2005 roku i co do której był obowiązywał kompromis głównych sił politycznych - ocenia Paweł Kowal, politolog PAN i były wiceszef MSZ. Decyzją MSZ zaskoczeni byli nawet niektórzy politycy PiS, jak szef sejmowej komisji ds. łączności z Polakami zagranicą Michał Dworczyk.
- Trudno mi uwierzyć, żeby zapadła decyzja o likwidacji tego projektu, w który państwo polskie przez wiele lat zainwestowało dużo pieniędzy. Jest to zresztą bardzo wartościowy projekt, który ma wymiar nie tylko medialny, ale również środowiskowotwórczy jeśli chodzi opozycję demokratyczną na Białorusi. - mówił w piątek w rozmowie z WP polityk. - Owszem, ocieplenie i normalizacja są bardzo ważne w polityce rządu, ale ta polityka powinna być dwutorowa i równocześnie wspierać społeczeństwo obywatelskie, a polska pomoc rozwojowa nadal realizować projekty, które mają wspierać środowiska prodemokratyczne - dodaje. Polityk przypominał, że to rząd Prawa i Sprawiedliwości był inicjatorem powstania kanału.
Zapowiadana przez Waszczykowskiego decyzja to część postępującego od roku ocieplania stosunków z Mińskiem. U Łukaszenki gościli już - oprócz Waszczykowskiego - także wicepremier Mateusz Morawiecki, wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, a ostatnio marszałek Senatu Stanisław Karczewski, który określił białoruskiego dyktatora jako "ciepłego człowieka", któremu "zależy na rozwoju kraju".
W to, że decyzja Waszczykowskiego jest owocem ocieplenia na linii Warszawa-Mińsk nie ma wątpliwości szefowa Biełsatu Agnieszka Romaszewska-Guzy. W rozmowie z WP twierdzi jednak, że to nie strona białoruska naciskała na pozbycie się niezależnego wobec Łukaszenki kanału.
- Biełsat jest pronarodowy i tożsamowościowy. Dlatego oczywiście, w pewnym sensie przeszkadzamy reżimowi, bo nasza linia nie jest zgodna z tą rządową, ale też w pewien sposób pomagamy, bo jesteśmy jedyną telewizją nadawaną w języku białoruskim. Mińsk ma ważniejsze problemy i z moich informacji wynika, że to nie strona białoruska porusza ten temat w rozmowach - mówi Romaszewska. - Nie wiem, czy to efekt daleko idącej niekompetencji w polityce wschodniej w MSZ, czy braku orientacji. To jest absolutnie niezrozumiałe - ocenia. Na Twitterze dodała zaś, że "koncepcja TVP Polonia na Białorusi zamiast Biełsatu to koncepcja nie tyle czy myć ręce czy nogi, tylko czy myć ręce czy obciąć sobie nogę"
Romaszewska nie jest jednak jedynym krytykiem tej decyzji.
- To jest błąd co do zasady, ale też duży błąd taktyczny - mówi Paweł Kowal. - Bo nie wiemy tak naprawdę na ile samodzielny jest Łukaszenka i czy spełni swoje obietnice. Kupujemy więc kota w worku. Dlatego czynienie teraz dużych koncesji politycznych może się później okazać poważnym błędem - dodaje ekspert.
Krytycznie do planów MSZ odnosi się Witold Jurasz, były charge d'affaires ambasady RP w Mińsku. Jak twierdzi, krytyka pod adresem Biełsatu jest nieuzasadniona, podobnie jak ustępstwo wobec Mińska w tej sprawie, bo to nie strona białoruska nalegała na
- Biełsat niedawno dostał po raz pierwszy akredytację dla swoich dziennikarzy w Białorusi, więc byłoby to nielogiczne, gdyby teraz władze chciały się go pozbyć. Zresztą gdyby Biełsat zmienił swój kurs z antyrządowego na bardziej prozachodni, to istnienie takiego kanału byłoby dla Mińska korzystny. Białoruś znajduje się bowiem pod wielką presją propagandową ze strony Rosji - analizuje były dyplomata. Według niego, ruch Waszczykowskiego to wynik dużego braku profesjonalizmu ze strony polskiej, z którego Białorusini chętnie skorzystają. - Transmisję Polonii strona białoruska może zakończyć w dowolnej chwili. My Biełsatu i opozycji z dnia na dzień nie odbudujemy - zauważa Jurasz. - To samo tyczy się zmniejszania wsparcia dla opozycji, o którym się mówi mniej, a który jest jeszcze większym błędem. Zachód z PRL raz szedł na zbliżenie, a raz na zwarcie, ale nigdy nie obciął wsparcia dla opozycji - dodaje.
Równie krytycznie co do planów Waszczykowskiego odnosi w tym szefowa nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys.
- Moim zdaniem to jakieś szaleństwo. Likwidacja TV Biełsat, przekazującego wiarygodną sytuację społeczeństwu białoruskiemu, która łamie monopol rosyjskiej propagandy na terenie byłych republik Związku Sowieckiego, bo nie tylko Białorusi - podsumowała w wywiadzie dla Biełsatu.