"Można było wynegocjować więcej"
Eurodeputowany z listy PO i były szef Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej Jacek Saryusz-Wolski uważa, że w sprawie Traktatu Konstytucyjnego polska delegacja mogła wynegocjować więcej.
19.06.2004 | aktual.: 19.06.2004 15:16
Saryusz-Wolski jest rozczarowany rozstrzygnięciami, zarówno jeśli chodzi o sposób liczenia głosów w Radzie UE, jaki i brakiem odwołania do chrześcijaństwa w preambule do konstytucji.
Nie trzeba było kończyć negocjacji za wszelką cenę w czerwcu. Jest wiele czasu, rozwiązania teraz ustalone i tak wchodzą w życie dopiero w 2009 roku - powiedział w Natolinie dziennikarzom Saryusz-Wolski.
Odnosząc się do kompromisu w sprawie ważenia głosów przypomniał, że tzw. mechanizm blokujący nie jest w samym traktacie, ale poza nim jako decyzja czwartkowo-piątkowego szczytu i może być zmieniona po 2014 roku w drodze głosowania.
Zdaniem b. szef UKiE "rząd prezydenta Kwaśniewskiego oddał to, co wywalczył rząd Jerzego Buzka". Chodzi o system nicejski, który dawał Polsce 27 głosów w Radzie UE - tylko o dwa mniej niż Niemcom i Francji. Dla podjęcia decyzji w tym systemie konieczne było poparcie połowy krajów UE, w których mieszka co najmniej 62% ludności Unii i które w sumie mają ponad 73% głosów w Radzie.
Do twardej obrony Traktatu Nicejskiego wzywała rząd opozycja. Tymczasem zgodnie z przyjętym Traktatem, podejmowanie decyzji w Radzie UE odbywać się będzie podwójną większością państw i obywateli, zdefiniowaną jako co najmniej 55% państw (nie mniej niż 15) reprezentujących co najmniej 65% liczby ludności.
Do zablokowania decyzji potrzeba będzie ponad 45% państw lub 35% ludności zamieszkującej co najmniej cztery państwa. Polska wywalczyła "hamulec bezpieczeństwa", umożliwiający odwlekanie decyzji przez "rozsądny czas" przez państwa zamieszkałe przez co najmniej 26,25% unijnej ludności.
Niespełnionym postulatem, m.in. Polski, było też wpisanie do preambuły Traktatu odwołania do Boga lub do tradycji chrześcijańskich (jest wzmianka o "dziedzictwie religijnym" Europy).