"Może dojść do zmian personalnych tam, gdzie są napięcia i wątpliwości"
Jeżeli ten rząd będzie mógł dokończyć swoją misję, to wszystkie ważniejsze dziedziny życia będą poważnie zmienione. A tam, gdzie są jakieś napięcia i wątpliwości, to być może dojdzie do zmian personalnych - mówił w "Sygnałach dnia" Polskiego Radia Prezes Rady Ministrów Jarosław Kaczyński.
Sygnały dnia: Porozmawiajmy o koalicji. Kolejny kryzys, mały kryzysik właściwie można powiedzieć – Roman Giertych zażądał 500 milionów złotych dla nauczycieli. Kryzys się zakończył po południu. Czy to była groźna sytuacja?
Jarosław Kaczyński: Nie no, trzeba było pewne sprawy ustalić. Ja musiałem się dowiedzieć przede wszystkim, o co chodzi. Roman Giertych miał tutaj poważne argumenty, bo tak naprawdę na podwyżki było mniej pieniędzy niż to zostało zapowiedziane, a trudno, żebyśmy tę niezwykle ważną i liczną grupę społeczną, jaką są nauczyciele, wprowadzali w błąd, oszukiwali.
Ale przedstawiciele pańskiej partii jeszcze w ciągu dnia mówili o szantażu, mówili o próbie handlu.
- To nie była "próba handlu", to była sytuacja, w której rzeczywiście Roman Giertych mi z ołówkiem w ręku wykazał, jak to naprawdę jest. Budżet to jest dosyć skomplikowana struktura, to nie tak łatwo powiedzieć na pierwszy rzut oka, ile kto dostaje. No więc nauczyciele rzeczywiście powinni dostać tyle, ile zapowiedziano, że dostaną, i musimy to dotrzymać.
A sytuacja ogólnie w koalicji jak wygląda?
- Sytuacja w koalicji wygląda tak, jak to było dotąd, to znaczy musimy rozmawiać. Nie jest to wszystko łatwe, ale jakoś posuwamy się do przodu. Proszę pamiętać, że koalicje wszędzie na świecie są przedsięwzięciami, politycznie rzecz biorąc, bardzo trudnymi. Proszę spojrzeć choćby na dzisiejsze Niemcy, na to, co bardzo często dzieje się na przykład w Holandii, to jest taki kraj z reguły rządzony przez koalicje, czy w Belgii. No, nic nowego. Ten żart, że jest wróg wielki, wróg największy – wróg i partner koalicyjny, to jest, oczywiście, tylko żart, austriacki skądinąd i powstały wtedy, kiedy istniała tam przez dwadzieścia jeden lat wielka koalicja i obowiązywał tzw. Proporzpakt, to znaczy partie socjaldemokratyczna i chadecka z góry się umówiły, że będą rządziły razem, a wybory decydowały tylko o tym, kto ma kanclerza i większość ministrów. Ten Proporzpakt przyniósł ogromne korzyści Austrii w latach 1945-66, ale przy tym potwornie się kłócono. Taki jest po prostu świat. My się potwornie nie kłócimy. Na pewno
jest dużo lepiej niż było tam. Mam nadzieję, że za to będzie nie gorzej, jeżeli chodzi o wyniki.
Czy jest wobec tego pan spokojny o wybór Sławomira Skrzypka na szefa Narodowego Banku Polskiego? Głosowanie już w środę.
- Ja mogę tutaj wyrazić nadzieję, wiem, że wczorajsze wyniki głosowania, może nawet już dzisiejsze, bo to mogło być i po północy, w Komisji Finansów Publicznych były korzystne.
Panie premierze, ale Roman Giertych jednak konsekwentnie zaczepia pana partię w pewien sposób. Tak to można sformułować. Zażądał dymisji marszałka Sejmu Marka Jurka właśnie za sprawą ingresu, o którym mówiliśmy na początku, zarzucił marszałkowi rzekome naciski, no i uznał za niedopuszczalną nieobecność na mszy.
- No cóż, to jest rzeczywiście dość dziwny zarzut. Nie potrafię tego zinterpretować, ale w każdym razie w rozmowach ta sprawa nie stawała.
A widzi pan taką próbę odbicia może elektoratu Radia Maryja? Tego środowiska, z którym przecież Roman Giertych był pierwotnie związany bardzo silnie. PiS później wszedł w to miejsce.
- No, być może, ale wie pan, sądzę, że nasza pozycja w elektoracie tradycjonalistycznym, katolickim jest mocna i ta sprawa (...) naprawdę bardzo dramatycznej i trudnej nie zachwieje.
Nie boi się pan, że ten konflikt wokół arcybiskupa Stanisława Wielgusa zaszkodzi pańskiej pozycji w tym środowisku? Radio Maryja bardzo mocno jednak broniło hierarchy, później nawet były scysje pod katedrą, już po ogłoszeniu decyzji Watykanu.
- No, panie redaktorze, to nie jest tak, że ja w każdej sprawie i w stu procentach zgadzam się z tym, co jest głoszone w Radiu Maryja, wielokrotnie to mówiłem. Ale sądzę, że tak naprawdę jeśli się bliżej przyjrzeć i wziąć także pod uwagę współczynnik wiedzy, z natury rzeczy większy u mnie niż na przykład u ojca Rydzyka, no to sądzę, że te różnice nie są takie wielkie.
Panie premierze, a jak przebiega przegląd ministerstw? To już pytanie, które zadajemy kolejny tydzień. Kiedy będziemy mogli usłyszeć efekty, których ministrów chciałby pan odwołać?
- Sądzę, że po tym tygodniu, kiedy już właściwie wszystkie ważniejsze ministerstwa zostaną ocenione, bo jeszcze zostanie troszkę tych mniej kontrowersyjnych, będziemy mogli odpowiedzieć na pytanie, czy będą zmiany w rządzie i jakie będą zmiany w rządzie. Natomiast wszyscy ministrowie tak czy owak dostaną pisemne zalecenia i ci, których oceniłem dobrze czy nawet bardzo dobrze, i ci, których oceniłem bardziej średnio, wszyscy takie zalecenia dostaną co do spraw najbardziej zasadniczych, najbardziej też istotnych, ważnych dla ich resortów kierunków działania, no bo po prostu powinno być jasne, co kto ma zrobić. W tym roku, oczywiście, zawsze będą się pojawiały jakieś nowe problemy, ale chodzi o te kierunki generalne.
A potem nowe otwarcie, przyspieszenie?
- Wie pan, ja nie chciałbym co chwilę robić nowych otwarć. Sądzę, że warto by podsumować to, co zostało dotychczas zrobione i przede wszystkim kierunki działań, bo jedno na pewno trzeba odrzucić – to nieustannie powtarzające się twierdzenie, że myśmy zlikwidowali WSI, stworzyli CBA i nic poza tym. To jest całkowita nieprawda. Właściwie we wszystkich resortach – ciągle to powtarzam – trwają jakieś bardzo ważne przedsięwzięcia. One są bardziej lub mniej zaawansowane, ale wszędzie trwają. Jeżeli ten rząd będzie mógł dokończyć swoją misję, to właściwie nie będzie ważniejszej dziedziny życia, która nie zostanie poważnie zmieniona albo bardzo poważnie zmieniona w porównaniu z momentem rozpoczęcia pracy tego rządu. To, oczywiście, należy liczyć od początku, czyli od czasów, kiedy premierem był Kazimierz Marcinkiewicz, bo to jest ten sam rząd, to jest po prostu kontynuacja przy zmianie premiera. Powtarzam – nie będzie takiej dziedziny życia, gdzie nie zaszłoby wiele bardzo, ale to bardzo istotnych zmian. I sądzę, że
znajdziemy niedługo okazję, żeby o tym wszystkim tak dokładnie i wprost powiedzieć i to będzie ważne. A tam, gdzie są jakieś napięcia, gdzie są wątpliwości, czy wszystko się uda, no to być może dojdzie do zmian personalnych, ale nie chciałbym tego rozstrzygać z góry.
Jeszcze pytanie o energetykę – ropa z Rosji przestała płynąć nagle. To chyba kolejny z tej całej serii sygnałów, że ta sprawa dywersyfikacji energetycznej jest polską racją stanu i ją trzeba szybko załatwić.
- No, trzeba. Ten kryzys nie jest z naszego punktu widzenia taki najbardziej groźny, chociaż, oczywiście, jest też ostrzeżeniem poważnym. Po prostu dlatego, że my mamy tutaj alternatywę – można dostarczać morzem, tankowcami ropę, mamy rurociąg z Naftoportu gdańskiego do Płocka i, oczywiście, także do Rafinerii Gdańskiej. Krótko mówiąc, można te braki uzupełniać. Ale, oczywiście, to jest niewygodne, to jest też droższe. Krótko mówiąc, tak być nie powinno. No, jest ten problem, my to mówimy w Polsce, mówimy to w Europie. Sądzę, że to jest coraz lepiej rozumiane i mam nadzieję, że na przykład ten dokument, z którym się jeszcze nie zapoznałem, dotyczący bezpieczeństwa energetycznego, który napłynął do nas z Komisji Europejskiej, duży, siedmiusetstronicowy dokument, który jakby planuje tę politykę energetyczną w ramach Unii Europejskiej, będzie jednak poważną odpowiedzią na to wyzwanie.