PolskaMotocyklista, który zabił 2 dziewczynki, jest na wolności

Motocyklista, który zabił 2 dziewczynki, jest na wolności

W czwartek Sąd Najwyższy w Warszawie rozpatrzy sprawę 7-letniej Natalki i jej 11-letniej siostry Kamili, które pod Wieluniem potrącił i zabił 24-letni motocyklista, który testował pożyczony motor.

20.05.2010 | aktual.: 20.05.2010 10:20

W 2009 r. Sąd Rejonowy w Wieluniu skazał go na pięć lat więzienia, ale Mariusz S. odwołał się od wyroku. I choć wyrok został podtrzymany przez sieradzki Sąd Okręgowy, kierowca nie poddaje się w walce o wolność. Złożył kasację od wyroku, co wstrząsnęło rodzicami dziewczynek i miejscową społecznością.

- Najgorsze jest to, że choć moje córeczki nie żyją już od dwóch lat, Mariusz S. dalej przebywa na wolności, bo dostarczył do sądu zaświadczenie o ciężkim stanie zdrowia. Teraz ocenianie, czy tak jest naprawdę, należy do biegłych sądowych. Dla naszej rodziny to dramatyczne chwile, bo nie ma takiej kary, która byłaby w stanie powetować nam stratę dzieci. Ale nie może być też tak, że sprawca takiej tragedii może czuć się bezkarnie - mówi Waldemar Kozik, ojciec dziewczynek, które zginęły pod kołami rozpędzonego motocykla kawasaki.

Do tragicznego wypadku doszło w Czarnożyłach w maju 2008 r. Motocyklista w terenie zabudowanym pędził 100 km/h. Zdaniem sądu, dziewczynki w żadnym stopniu nie przyczyniły się do wypadku.

To motocyklista zamiast patrzeć na znaki spoglądał na licznik, testując prędkość pożyczonej maszyny. Prędkość dwukrotnie wyższą od dozwolonej. Opinia biegłych pokazała, że gdyby jechał wolno, nie musiałby wykonywać manewru obronnego. Poza tym w odległości 100 metrów nie było przejścia dla pieszych, więc dziewczynki wbiegając na jezdnię, zatrzymując się i znowu biegnąc, by jak najszybciej ją opuścić, zachowały się prawidłowo.

Tragedia wstrząsnęła miejscową społecznością. Dziś ludzie są zbulwersowani tym, że Mariusz S. za wszelką cenę stara się obronić przed pójściem do więzienia.

- Gdyby wsiadł na motor i pędził autostradą, to może sam sobie skręciłby kark i skrzywdziłby tylko siebie. Zapakowaliby go do worka i tyle. A tak doprowadził do tragedii dwóch rodzin, a teraz nie chce ponieść konsekwencji. To skandal - komentują sąsiedzi.

Ojciec dziewczynek nie ukrywa, że liczy na to, że w czwartek zapadnie ostateczny wyrok w sprawie.

- Kamilka była najlepszą uczennicą w klasie. Zawsze w święto zakochanych przynosiła największą ilość walentynek, bo była tak lubiana. A Natalka we wrześniu ubiegłego roku miała pójść do I klasy. Kupiłem jej oryginalne pióro, ale nie zdążyła go użyć - rozpacza ojciec dziewczynek. - Czym, jak nie morderstwem, nazwać zabicie dwóch dziewczynek - pyta.

Polecamy wydanie internetowe "Dziennika Łódzkiego"

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (253)