Morawiecki słowami ws. 500+ naraził się na krytykę wewnątrz PiS. "Premier jest wściekła"
• Słowa wicepremiera Morawieckiego ws. 500+ rozzłościły premier Szydło
• W nieoficjalnych rozmowach politycy PiS przyznają, że relacje szefowej rządu i ministra rozwoju nie są najlepsze, a teraz jeszcze się pogorszą
• Przeciwnicy ministra w PiS mogą wykorzystać wpadkę do osłabienia jego pozycji
• Anonimowy poseł: Morawiecki na jesieni zostanie wiceprezesem partii
• "Niechęć pani premier nic nie zmieni, bo decydujący głos należy do prezesa"
Czytaj także:
Opozycja ostro o programie 500+
Słowa ministra Mateusza Morawieckiego na temat programu 500+ rozzłościły premier Beatę Szydło i jej najbliższe polityczne otoczenie. - Przypominam, że 500+ jest na kredyt. Zadłużyliśmy się o dodatkowe 20 mld zł, bo chcemy promować dzietność. Jesteśmy we własnym gronie i nie musimy mówić sobie tylko pięknych słów - powiedział na spotkaniu z sympatykami PiS w Bydgoszczy, wicepremier i minister rozwoju. Morawiecki sugerował, że przy pomocy 500+ nie uda się zbudować dobrobytu Polski. Dzień później odkręcał swoje słowa, zapewniając, że jego opinia o programie "była, jest i będzie pozytywna". Niesmak jednak pozostał, również wewnątrz jego własnej partii.
W nieoficjalnych rozmowach politycy PiS przyznają, że wicepremier wywołał niepotrzebny kryzys, a jego wpadka może partię i rząd sporo kosztować. - Od szczytu NATO minęło kilka dni. Zamiast chwalić się wynikającymi z niego sukcesami, szefowa rządu już musiała tłumaczyć się przed dziennikarzami i to ze słów własnego ministra, które w dodatku uderzyły w nasz sztandarowy program. Premier jest z tego powodu wściekła, a to co się wydarzyło tylko pogorszy jej relacje z Morawieckim - mówi WP poseł PiS proszący o zachowanie anonimowości.
Niezadowolony z powodu wpadki ministra rozwoju jest również prezes partii Jarosław Kaczyński, dla którego program 500+ jest oczkiem w głowie. Nie należy jednak spodziewać się, że wyciągnie wobec Morawieckiego jakieś konsekwencje. - Nie ma mowy o żadnej dymisji. Skończy się na ustnych wskazówkach. Prezes poradzi ministrowi na co powinien uważać, żeby do podobnej wpadki nie doszło w przyszłości - mówi rozmówca WP. I dodaje, że Kaczyński lubi młodego Morawieckiego i docenia jego intelekt dlatego wybaczy popełniony błąd. Tego samego nie można powiedzieć o premier.
Kiedyś Szydło i Morawiecki pozostawali w dobrych relacjach. Pogorszyły się one po utworzeniu rządu, do czego w dużym stopniu przyczyniła się postawa Jarosława Kaczyńskiego. - Morawiecki jest przez prezesa najczęściej komplementowanym ministrem. Kaczyński zachwala jego plan gospodarczy, a do tego media rozpisują się o tym, że wkrótce zastąpi Szydło na fotelu premiera. To wszystko sprawia, że szefowa rządu czuje się niekomfortowo - wyjaśnia rozmówca WP. Dlatego polityk PiS jest przekonany, że wewnątrzpartyjni przeciwnicy Morawieckiego - do tego grona należy zaliczyć premier i jej najbliższe otoczenie oraz ministra finansów Pawła Szałamachy, z którym minister rozwoju ściera się na posiedzeniach rządu w kwestiach gospodarczych - będą chcieli wykorzystać błąd Morawieckiego, aby osłabić jego pozycję.
- Osoby, które nie przepadają za Morawieckim i są na tyle mocne w partii, że mają dostęp do ucha prezesa, zaczną teraz szeptać do niego "zobacz, on wcale nie jest taki genialny, narobił nam kłopotów, od kilku dni w "Faktach" i "Wydarzeniach" mówi się o jego słowach w sprawie naszego kluczowego programu". Jeśli w najbliższym czasie stracimy kilka punktów procentowych w sondażach, to winą za to zostanie obarczony Morawiecki - tłumaczy rozmówca WP z wewnątrz PiS, który jest przekonany, że takie sugestie może podsyłać Kaczyńskiemu sama Szydło.
Większość polityków PiS, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, jest jednak przekonanych, że bydgoska wpadka ministra nie przeszkodzi w jego politycznej karierze. - Na jesieni najprawdopodobniej zostanie wiceprezesem partii. Niechęć pani premier nic nie zmieni, bo decydujący głos należy do prezesa. Jeśli on kogoś nominuje, to taka osoba zostanie zatwierdzona przez pozostałych członków - mówi WP jeden z czołowych posłów PiS. Z kolei inny polityk partii rządzącej jest przekonany, że nawet Morawiecki nie może być pewny swojej pozycji w rządzie. - Jeśli będzie przynosił nam takie kłopoty jak ostatnio, to nawet prezes może stracić do niego cierpliwość. Polityka to brutalna gra. Morawiecki musi mieć tego świadomość i uważać na to, co i gdzie mówi - wyjaśnia poseł PiS.