Morawiecki kontra Ziobro. Komisja Europejska działa w duchu zapowiedzi premiera
Jest pewne, że zapisy o regułach praworządności z konkluzji szczytu Rady Europejskiej wejdą do europejskiego instrumentarium prawnego. Jak wynika z naszych ustaleń, w środę zatwierdzi je Komisja Europejska i będą identyczne jak ustalenia Rady Europejskiej. Już zrobili to ambasadorowie krajów UE.
Jeszcze nie wybrzmiały ostatnie akordy szczytu UE, a już Zbigniew Ziobro przypuścił atak na Mateusza Morawieckiego za sposób prowadzenia przez niego rozmów w czasie tego posiedzenia. "Wynegocjowane Konkluzje Rady Europejskiej nie są obowiązującym prawem i mają wyłącznie charakter politycznego stanowiska" - napisał Ziobro na Facebooku w komentarzu do szczytu, powołując się na opinie TSUE.
I formalnie ma rację. Potwierdzają to nie tylko wyroki Trybunału, ale też zapisy Traktatu Lizbońskiego. "Komisja jest całkowicie niezależna w wykonywaniu swoich zadań" - zapisano w nim. Z kolei "Rada Europejska nadaje Unii impulsy niezbędne do jej rozwoju i określa w tej mierze ogólne kierunki polityczne" - tak zdefiniowano w traktacie rolę Rady.
Tyle że tym razem ten impuls okazał się wyjątkowo silny.
Budżet UE. Adam Bielan ciepło o Angeli Merkel
Wątpliwości Timmermansa
Informacja o kompromisie na szczycie pojawiła się w czwartek wieczorem. Porozumienie przywódców krajów unijnych precyzyjnie regulowało kwestie budżetu UE oraz funduszu odbudowy Europy.
Ustalono także dokładnie sposób, w jaki ma funkcjonować mechanizm wiążący praworządność z funduszami europejskimi - ta kwestia wcześniej wzbudzała najwięcej kontrowersji, to z tego powodu Polska i Węgry groziły wetem.
Gdy tylko o godz. 19 wybrzmiał komunikat o kompromisie, natychmiast do pracy przystąpiła Komisja Europejska. Już o godz. 19.30 zaczęło się spotkanie Grupy Relacji Instytucjonalnych (Groupe des Relations. Inter-institutionnelles, GRI).
Tworzą ją wiceprzewodniczący gabinetów wszystkich unijnych komisarzy, jest ona formułą ustalania agendy całej Komisji oraz koordynacji prac poszczególnych komisarzy. Cel spotkania? Ustalenie, w jaki sposób zaadaptować do systemu prawnego UE konkluzje Rady.
Tuż po zakończeniu szczytu szefowa KE Ursula von der Leyen zapaliła zielone światło do tego, by sprawnie przeprowadzić całą procedurę przygotowania aktu wykonawczego konkluzji szczytu. Dlatego też spotkanie GRI było wyjątkowo zgodne.
Jedynie - jak mówi nasz rozmówca znający realia brukselskich kuluarów - przedstawiciel gabinetu Franza Timmermansa protestował przeciwko prostemu przepisaniu konkluzji w akty wykonawcze, podkreślając, że Komisja powinna zachowywać się autonomicznie, zgodnie z duchem Traktatu z Lizbony.
Początkowo jego głos zaczęli wspierać przedstawiciele innych krajów tworzących "klub skąpców” (obok Holandii tworzą go Austria, Dania, Finlandia, Szwecja), jednak ich opór szybko został przełamany. - Dyskusja była głównie techniczna, służyła doprecyzowaniu niektórych kwestii językowych - mówi nasz rozmówca. Po dwóch godzinach GRI prace zakończyła.
Z kolei w piątek przygotowane przez tę grupę akty wykonawcze zostały zatwierdzone na szczeblu COREPER, a więc ambasadorów krajów UE. Teraz oczekują one tylko na posiedzenie Komisji Europejskiej, które odbędzie się w najbliższą środę. Ale podczas tego kolegium nie zostaną one nawet poddane pod głosowanie, po prostu zostaną przez komisarzy zatwierdzone.
Co na to Ziobro?
Więcej problemów może być w Parlamencie Europejskim, który wyniki szczytu Rady będzie zatwierdzać we wtorek. Ale także na tym etapie nasi rozmówcy brukselscy nie spodziewają się kłopotów. Z prostej przyczyny: Parlament oczekiwał, że nie zostaną wprowadzone zmiany w mechanizmie "pieniądze za praworządność", który został zatwierdzony w listopadzie przez Radę Unii Europejskiej (wtedy Polska i Węgry zgłosiły weto, decyzja zapadła większością kwalifikowaną). I tak się stało. Rada żadnych zmian w tym mechanizmie nie wprowadziła.
Skąd więc spokój Mateusza Morawieckiego, że zdołał on skutecznie zabezpieczyć się przed możliwością arbitralnego stosowania tego przepisu? Właśnie z powodu konkluzji Rady. Zapisano w nich wyraźnie, że ten mechanizm można stosować tylko i wyłącznie w sytuacji, gdy dochodzi do "wszelkiego rodzaju nadużyć finansowych, korupcji, konfliktów interesów”. W innych przypadkach nie może on być używany.
Innymi słowy - Polska, Węgry (i każdy inny kraj UE) mogą zostać pozbawione funduszy unijnych, gdy wyjdzie na jaw, że przy budowie autostrady za te pieniądze doszło do zmowy cenowej. Ale nie może być tych funduszy pozbawiony w sytuacji, gdy dany rząd wprowadza zmiany w swoim systemie sprawiedliwości - nawet jeśli w Brukseli te zmiany będą oceniane krytycznie.
W sobotę dojdzie do spotkania kierownictwa Solidarnej Polski, podczas której zostanie dokonana ocena wyników szczytu UE – a także pozycji Polski po nim. Do tej pory retoryka czołowych polityków tej partii była jednoznacznie negatywna. Ale bardzo długo wtórował jej europoseł PiS (były minister spraw zagranicznych) Witold Waszczykowski, który w mediach społecznościowych mocno pisał o utracie przez Polskę suwerenności.
Jednak w piątek Waszczykowski zmienił zdanie. "Jeśli ten gość jest niezadowolony z porozumienia dot. budżetu Unii, to jestem spokojny, że to porozumienie jest korzystne dla polskich interesów” - napisał na Twitterze, dołączając do tego komunikatu link to tekstu o tym, że wynikami szczytu bardzo zawiedziony jest George Soros.