Monitoring lekiem na przemoc w szkołach?
Szkoły stawiają na monitoring - o
dofinansowanie takich projektów do Ministerstwa Edukacji wystąpiło
już niemal 50% placówek w kraju. Dyrektorzy są przekonani, że
kamera to skuteczne lekarstwo na przemoc i wandalizm - pisze
gazeta "Metro".
Dwie kamery i monitor to podstawowy zestaw, o który mogą się ubiegać szkoły w całym kraju. Do tego dochodzi instalacja sprzętu. Jeśli szkoła ma już monitoring, może się starać o jego rozbudowę. Tak zakłada program "Monitoring wizyjny w szkołach i placówkach" ogłoszony przez MEN. Placówka musi spełniać tylko dwa warunki: liczyć ponad 200 uczniów i zagwarantować sobie finansowe wsparcie gminy lub urzędu miasta - podaje gazeta.
Dyrektorzy mogli składać wnioski o dofinansowanie do 14 września. Choć nie ma jeszcze danych z całej Polski, to może się okazać, że blisko połowa szkół w kraju spełniających warunki MEN chciałaby mieć zainstalowane kamery. Najwięcej chętnych było w dużych miastach: w Warszawie ok. 75% placówek, w Poznaniu ok. 50%.
W połowie października, kiedy nastąpi rozdział środków, okaże się, dla ilu placówek starczyło pieniędzy. Reszta będzie mogła ponownie prosić o dotację w kwietniu, kiedy rozdzielona zostanie kolejna część z przeznaczonych na projekt 115 mln zł.
Dyrektorzy tłumaczą chęć zainstalowania kamer względami bezpieczeństwa. Wszyscy zapewniają, że instalowanie monitoringu nie ma nic wspólnego ze szpiegowaniem uczniów. To nie jest inwigilacja, ale narzędzie walki z wandalizmem- uważa Janusz Samarow, warmińsko-mazurski wicekurator oświaty. Monitoring to dobry sposób na prewencję, ale w połączeniu ze zdrowym rozsądkiem i odpowiedzialnością- dodaje. Podkreśla, że kamery nie zastąpią dyżurujących nauczycieli.
Podobnego zdania są specjaliści: kamery przy wejściu do szkoły to dobry pomysł. Jednak monitoring wewnątrz budynku stosowany jako środek wychowawczy to coś nie do pomyślenia- uważa Maciej Osuch, społeczny rzecznik praw ucznia. Uczniowie odegrają przed kamerami swoje role i w szkole będą grzeczni. Ale jeżeli są problemy z agresją, to przeniosą się one na ulice, bo przecież same z siebie nie znikną- mówi gazecie. (PAP)