MON zgubiło busolę strategiczną
To co się ostatnio dzieje w Ministerstwie Obrony Narodowej świadczy o zaniku strategicznego podejścia do spraw wojska, obronności i bezpieczeństwa narodowego w całości. MON najwyraźniej zgubiło busolę strategiczną. W wyniku tego transformacja obronna, rozumiana jako wieloletni, sterowany perspektywicznymi celami, wewnętrznie spójny proces jakościowych przekształceń potencjału obronnego państwa, a w szczególności sił zbrojnych, jest zagrożona! Spójrzmy na niektóre przykłady.
Najświeższym przykładem jest reagowanie na kryzys budżetowy. Zamiast zmian systemowych mamy doraźne i przypadkowe ograniczenia, często dokonywane „pod publiczkę” (np. wycofanie się z misji ONZ, wcześniejsze zwolnienie żołnierzy z poboru). Transformacja sił zbrojnych nie ma wyraźnej myśli przewodniej. W ubiegłym roku nie ukazały się wytyczne Prezydenta co do strategicznych kierunków rozwoju sił zbrojnych i w konsekwencji nie przyjęto programu na lata 2009–2018. Do dziś, choć już minęła połowa 2009 roku, wciąż go nie mamy. Zamiast tego MON ratuje się protezą w postaci aneksu do starego programu na lata 200–2012. Wpadliśmy przez to w pułapkę działań doraźnych, znaczonych oderwanymi od siebie „fajerwerkami” decyzyjnymi, których aktualność mija niemal natychmiast po ich medialnym ogłoszeniu. Wypadliśmy natomiast z obowiązującego w NATO cyklu planowania obronnego. Trzeba będzie świecić oczyma przed sojusznikami.
Działania przewidziane w tym doraźnym aneksie często stoją w sprzeczności ze współczesnymi tendencjami unowocześniania wojska. Np. przenosiny dowództw centralnych z Warszawy do innych dużych miast (!) są w swej istocie zaprzeczeniem perspektywicznej idei łączenia dowództw różnych rodzajów sił zbrojnych (lądowych, powietrznych, morskich) w jedną całość. Przy okazji: uzasadnianie tego psucia systemu dowodzenia potrzebą zrobienia miejsca dla muzeum w Warszawie wygląda na smutny żart ze spraw obronności.
Podobnie decyzja o likwidacji wojewódzkich sztabów wojskowych zupełnie ignoruje drugą nowoczesną tendencję, jaką jest wzrost znaczenia współpracy cywilno-wojskowej i konieczność integracji systemu bezpieczeństwa narodowego. Warunkiem systemowej integracji cywilno-wojskowej na szczeblu państwa jest zgodność struktury terenowej administracji wojskowej ze strukturą administracji cywilnej. Szczebel województwa jest najważniejszym ogniwem integracji i dlatego każdy wojewoda powinien mieć u siebie odpowiednią komórkę wojskową. Jest to dodatkowo konieczne w sytuacjach kryzysowych (przykład ostatnich powodzi!). Gdyby w MON myślano strategicznie o bezpieczeństwie narodowym, takiej decyzji nie mogłoby być.
Kolejny element tego astrategicznego planu to utworzenie dodatkowego stanowiska superszefa obrony. Tendencją światową jest zwiększanie wymagań wobec kompetencji cywilnego ministra nie tylko politycznych, ale także wojskowych, a u nas sam minister chce te kompetencje pomniejszać, oddzielając się od wojska jeszcze jednym superdowódcą i osłabiając tym samym cywilną kontrolę nad siłami zbrojnymi. Nie mówiąc już o zupełnie błędnym zwiększaniu przez to wieloszczeblowości dowodzenia (w świecie spłaszcza się struktury dowódcze, co umożliwia rewolucja informacyjna).
Wielce wymownym przykładem strategicznego zagubienia jest podejście do kształcenia kadr i spraw szkolnictwa wojskowego. MON obniżył standardy wykształcenia oficerów i podoficerów (oficerowie bez magisterium, podoficerowie bez konieczności matury), gdy rzeczywiste wymagania wobec przyszłych dowódców stale rosną. Nawet tylko podstawowa refleksja strategiczna pozwoliłaby uniknąć takich błędnych decyzji. Idzie za tym kompletne zagubienie w podejściu do przyszłości szkolnictwa wojskowego: zamiast jego koniecznej integracji (np. w dwie uczelnie: jedną wojskową i drugą bezpieczeństwa narodowego) zamierza się tworzyć dodatkowe akademie wojskowe!!!
Spektakularnym przejawem zupełnej bezrefleksyjności stał się styl ostatniej zmiany na stanowisku rektora Akademii Obrony Narodowej, dokonanej w sposób godny najgłębszego PRL. Gdyby MON rzeczywiście myślał kategoriami przyszłości, starałby się maksymalizować autonomię uczelni i jej ustawowych organów już w warunkach obecnie obowiązującego prawa, a nie nadinterpretować swe uprawnienia przewidziane dla sytuacji szczególnych i wracać do starych praktyk ręcznego sterowania administracyjnego. Na zupełne nieporozumienie wygląda teza MON o „przywróceniu AON wojsku”. AON powinna zmierzać w kierunku Akademii Bezpieczeństwa Narodowego, a więc uczelni bardziej uniwersalnej, niż tylko wojskowej. Ale skąd można o tym wiedzieć, jeśli nie ma się żadnej strategicznej wizji systemu bezpieczeństwa narodowego?
Wszystko to wystarczająco ilustruje tezę o utracie orientacji strategicznej w MON. Musi ono jak najszybciej odnaleźć zagubioną busolę. Bez niej nie można myśleć o racjonalnym i efektywnym unowocześnianiu wojska, obronności i bezpieczeństwa narodowego, tym bardziej w trudnych warunkach kryzysowych.