MON przyłapane na kłamstwie? Dziennikarz pokazuje dokument
Ministerstwo Obrony Narodowej broni się przed zarzutami "Faktu". Gazeta napisała m.in., że dwoje ważnych pracowników Polskiej Agencji Kosmicznej nie ma niezbędnych certyfikatów bezpieczeństwa. W sprostowaniu MON zapewniało, że to nieprawda. Ale autor tekstu pokazał notatkę służbową pełnomocnika ds. informacji niejawnych. Pismo dowodzi, że miał rację.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości uwielbiają zarzucać mediom rozpowszechnianie fałszywych informacji. Były rzecznik Antoniego Macierewicza, słynny Bartłomiej Misiewicz, prowadził nawet portal temu poświęcony. Wygląda na to, że jego następczyni sama rozpowszechniania nieprawdziwe informacje. W dodatku w formie sprostowania.
Jarosław Kaczyński ostro na temat Bartłomieja Misiewicza
Major Anna Pęzioł-Wójtowicz opublikowała na stronie MON oświadczenie, w którym krytykuje "Fakt" za artykuł o Polskiej Agencji Kosmicznej. Dziennikarz tabloidu opisał, że podlegająca Antoniemu Macierewiczowi instytucja ma problem z pozyskiwaniem pieniędzy z zewnątrz. Jaj osiągnięcia skrytykowała zarówno NIK, jak i Kancelaria Premiera. W dodatku dwoje ważnych pracowników PAK nie ma potrzebnych do pracy certyfikatów bezpieczeństwa.
W swoim komunikacie MON przekonuje, że wymienione osoby takie certyfikaty mają, a "Fakt" kłamie. W odpowiedzi na te zarzuty autor tekstu opublikował skan pisma, które potwierdza jego tezę. To notatka służbowa podpisana przez pełnomocnika ds. informacji niejawnych. Na liście osób bez certyfikatów widnieją oba wymienione w tekście nazwiska.