MON: nie ma "irackiej zarazy"
Wśród polskich żołnierzy w Iraku nie
odnotowano dotychczas ani jednego przypadku zachorowania na
którąkolwiek z postaci leiszmaniozy, a system zabezpieczenia
medycznego funkcjonuje bardzo skutecznie - oświadczył płk Adam Stasiński z biura prasy i informacji ministerstwa obrony
narodowej.
Czwartkowe "Życie Warszawy" w artykule "Iracka zaraza" donosi o setkach amerykańskich żołnierzy, zarażonych leiszmaniozą - śmiertelną lub szpecącą chorobą, na którą ma nie być szczepionki, i która - według "ŻW" - w Polsce jest niemal zupełnie nieznana.
Płk Stasiński, podkreślając, że wśród polskich żołnierzy dotychczas nie odnotowano żadnego przypadku zachorowania na tę chorobę, podkreślił, że leiszmanioza jest dobrze znana środowisku medycznemu i że w przeszłości wykryto ją u dwóch polskich żołnierzy po zakończeniu misji w Kambodży.
"Liczba zachorowań stwierdzonych wśród amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Iraku nie przekracza nawet jednego promila, trudno więc mówić o 'zarazie', zwłaszcza iż po zakończeniu leczenia żołnierze ci wracają do pełnienia obowiązków służbowych" - oświadczyło MON.
Resort zaznacza, że oprócz dobrze działającego, spełniającego polskie i światowe standardy systemu zabezpieczenia medycznego, również indywidualne wyposażenie żołnierzy Polskiego Kontyngentu Wojskowego jest dostosowane do ich potrzeb i warunków w Iraku. Żołnierze mają m.in. specjalne ubrania, moskitiery i repelenty (odstraszające środki chemiczne - PAP), a ponadto znają procedury związane z wystąpieniem możliwych w Iraku zagrożeń chorobowych oraz epidemiologicznych.
Leiszmaniozę wywołują pierwotniaki rodzaju Leishmania przenoszone z gryzoni i psów na człowieka przez kilkakrotnie mniejsze od komarów owady gatunku Phlebotomus, latające do wysokości kolan człowieka. Nie wiadomo na razie, czy owady te występują na obszarze stacjonowania wielonarodowej dywizji, poprzednia zmiana ich nie odnotowała.
Cięższa, trzewna odmiana tej choroby występuje w środkowej Afryce; w Iraku zdarza się odmiana skórna, objawiająca się owrzodzeniami. Leiszmanioza w postaci skórnej występuje także na południu Europy. Obie odmiany można wyleczyć i robi się to z powodzeniem w Polsce.