Prorosyjskie nastroje w Mołdawii. "Załamuję ręce"
20 października w Mołdawii odbywają się wybory prezydenckie. Mieszkańcy kraju doceniają działania prezydent Mai Sandu, ale wyrażają niezadowolenie z rządu i zastanawiają się nad przyszłością w Unii Europejskiej.
20.10.2024 | aktual.: 20.10.2024 08:04
- Podoba mi się prezydent Maia Sandu, ale nie podoba mi się rząd - mówi Polskiej Agencji Prasowej pani w średnim wieku, która "nie wie jeszcze, na kogo zagłosuje" w niedzielnych wyborach prezydenckich. Wejście do Unii Europejskiej popiera, ale nie wie, co będzie dalej z Mołdawią, bo - jak mówi - "to jest kraina cudów".
- Chciałabym, żeby Mołdawia weszła do UE, ale na razie życie u nas jest ciężkie. Ceny wysokie, zarobki małe. Kiedy zobaczymy tę Unię? Nie wiem - dodaje. Jak mówi, obecna prezydent podoba jej się. Jest jednak niezadowolona z rządów współpracującej z Sandu (założonej przez nią) Partii Działania i Solidarności (PAS). - Moim zdaniem robią za mało, żeby ludzie żyli lepiej - podkreśla.
- Ja mam na imię Aureli, jak Marek Aureliusz, słyszała pani o takim? Głosować będę na Sandu albo na Iona Chicu. Oni są za Europą, ja też - mówi jeden z mężczyzn.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prorosyjskie nastroje w Mołdawii
- Ja będę głosować na naszą prezydent - mówi z kolei emerytka pani Marina. W sobotę w parku Stefana Wielkiego i Świętego w centrum Kiszyniowa odbywała się tradycyjna potańcówka na świeżym powietrzu, organizowana przez urząd burmistrza. Pani Marina podkreśla jednak, że "w sercu nie ma nastroju do tańca, do radości". Martwi ją sytuacja w kraju i obok niego, w Ukrainie.
- Siostra mi mówi, że "szkoda jej Putina", a ja załamuję ręce. Jaka szkoda, czy ty widzisz, co on zrobił w Ukrainie? Pomyśl, że przyjdzie do twojego domu i go zburzy. To Ukraińców powinnaś żałować - opowiada. - Sandu, jak każdy, ma wady i zalety. Ale jej największym plusem jest to, że wie, dokąd zmierza i ja ją za to szanuję. A inni kandydaci? Oni całują Putina w jedno miejsce - podsumowuje.
Pani Elena od 20 lat mieszka w Rumunii, ale w Mołdawii żyje jej córka oraz dwóch braci. Przyjechała do Kiszyniowa właśnie po to, żeby odwiedzić rodzinę. Nie chce powiedzieć, czy weźmie udział w wyborach. - Co, pisze pani o naszej demokracji? To pani w to wierzy? - pyta.
Sama jest rumuńskojęzyczna, ale mówi także po rosyjsku, chociaż już wielu słów nie pamięta. Jej rodzinie - opowiada - nie podoba się, że władze zablokowały rosyjskojęzyczne stacje telewizyjne (z powodu transmitowania prorosyjskich treści). - Komu to przeszkadzało? Można było oglądać filmy i programy rozrywkowe - mówi.
Wobec władz w Kiszyniowie jest więc nastawiona raczej krytycznie. Nie chce rozmawiać o polityce, o UE. Opowiada za to, że jej starszy brat, dzięki jej pomocy, przez kilka lat pracował w Rumunii, dzięki czemu ma tamtejszą emeryturę minimalną. Leczy się również w rumuńskim szpitalu, korzystając z tamtejszego, lepszego niż mołdawskie ubezpieczenia. Zapytana o to, czy nie uważa, że jednak w UE sytuacja Mołdawian mogłaby ulec poprawie, marszczy czoło. - To takie polityczne gadanie - uznaje.
Wybory prezydenckie w Mołdawii
20 października w Mołdawii odbywają się wybory prezydenckie, w których Sandu, opowiadająca się za eurointegracją Mołdawii, będzie ubiegać się o reelekcję w rywalizacji z dziesięcioma innymi kandydatami.
Sandu jest faworytką wyborów, choć zdaniem ekspertów może dojść do drugiej tury. Kolejni według poparcia kandydaci to popierany przez socjalistów były prokurator generalny Alexandr Stoianoglo oraz umiarkowanie prorosyjski Renato Usatii.
Równolegle z wyborami odbywa się zainicjowane przez Sandu referendum, w którym Mołdawianie odpowiedzą na pytanie, czy eurointegracja powinna zostać wpisana do konstytucji jako cel strategiczny państwa.
Według władz w Kiszyniowie przed wyborami jeszcze intensywniejsze niż dotychczas stały się rosyjskie działania hybrydowe, mające na celu torpedowanie polityki prozachodniego rządu oraz przedstawiające UE w negatywnym świetle. Wśród nich wymieniane są kampanie informacyjne oraz mające bezprecedensową skalę nielegalne przesyłanie do kraju pieniędzy dla prorosyjskich aktywistów, polityków oraz przeznaczane na kupowanie głosów wyborców.