Mocny głos ws. likwidacji branży futerkowej. Ta wypowiedź z TV Trwam podbiła internet
Młody mężczyzna bez zająknięcia przez 8 minut wali mocnymi argumentami w zwolenników likwidacji hodowli zwierząt futerkowych w Polsce. Obrywają m.in. UE, PiS i Jarosław Kaczyński, a wideo udostępniają w sieci tysiące internautów. Wyjaśniamy, o co dokładnie chodzi i kim jest Marek Miśko.
Grupa posłów PiS złożyła w listopadzie w Sejmie projekt ustawy mający zakazać hodowli zwierząt futerkowych. Problem w tym, że bezpośrednio na fermach zatrudnionych jest 13,5 tys. Polaków, a około 50 tys. pracuje w branżach ściśle kooperujących. Przemysł futrzarski to eksport wart 2,5 mld zł rocznie, a nasz kraj zajmuje w nim 3 miejsce na świecie.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
We wtorek w Parlamencie Europejskim PiS i organizacje pozarządowe zorganizowali wystawę "Niech futra przejdą do historii". - Mieliśmy tam do czynienia z sytuacją, kiedy polscy posłowie i europosłowie przekonywali cały świat, że w Polsce pracują barbarzyńcy. To mają być m.in. właśnie ci ludzie, którzy stoją tu za mną. To oni kiedy wstają każdego dnia rano, myślą tylko o tym, jak dokuczyć zwierzętom - ironizuje mężczyzna. W relacji TV Trwam stoi obok posła Sylwestra Chruszcza (Wolni i Solidarni) i Szczepana Wójcika (właściciela firmy futerkowej). Otacza ich z kolei ogromna liczba osób, które pracują w tej branży i zostałyby bezpośrednio dotknięte jej likwidacją. Kim jest mówca, którego monolog w całej sprawie polubiono i udostepniono w sieci ponad 4 tys. razy?
"Do skarbu państwa pewnego roku wpłynie o 800 mln złotych mniej"
Marek Miśko to dyrektor generalny Związku Polski Przemysł Futrzarski. W rozmowie z Wirtualną Polską zapewnia, że pomysł likwidacji tysięcy miejsc pracy to wyłącznie "kwestia determinacji jednego człowieka - posła Krzysztofa Czabańskiego". Jego zdaniem polityk, który nigdy nie stworzył żadnego przedsiębiorstwa od zera i nie zatrudniał ludzi, nie ma pojęcia co znaczą aktywa hodowców warte 7 miliardów złotych. To on ma przekonywać PiS i prezesa Kaczyńskiego do likwidacji branży. - Błogość, w której porusza się pan poseł, ta łatwość wypowiadanych słów o natychmiastowej likwidacji cudzych przedsiębiorstw, ogromu miejsc pracy i slogany o przebranżowieniu, to populizm i amatorszczyzna. Zmiana biznesplanów i przekształcenie przedsiębiorstw nie są tak łatwe jak skok z jednej partii do drugiej - zapewnia Miśko.
- Gdy nie daj Boże ten szkodliwy projekt wejdzie w życie, błędy posła Czabańskiego wyjaśni matematyka i to co najmniej trzy razy. Po pierwsze, gdy do skarbu państwa pewnego roku wpłynie o 800 milionów zł podatków mniej, po drugie gdy spadną wskaźniki eksportu i po trzecie, gdy hodowcy przyjadą do Warszawy z wyrokiem trybunału sztrasburskiego z nakazem wypłaty przez Państwo Polskie rekompensaty za poniesione przez nich straty idące w miliardy euro - dodaje.
"Polska jest atakowana ze wszystkich stron"
O czym i w jaki sposób Miśko mówił w przytaczanym wywiadzie dla TV Trwam? Dlaczego jego słowa zdobyły w sieci tak dużą popularność? Z umieszczanych pod wideo komentarzy wynika, że jego opinię podziela wielu internautów. "Wow, ma chłopak gadane. No i oczywiście dużą wiedzę" - pisze jeden z użytkowników sieci. Cała wypowiedź jest też bardzo emocjonalna i nawiązuje do wielu aktualnych wydarzeń.
- Polska jest atakowana ze wszystkich stron. Zarzuca nam się prowadzenie obozów koncentracyjnych i odpowiedzialność za II wojnę światową. Dodatkowo więc nasi politycy ogłaszają jeszcze za granicą, że tu jest siedziba zła i barbarzyństwa - stwierdza w TV Trwam Miśko. - To do nas przyjeżdżają przedsiębiorcy z całego świata i podpatrują, jak hodować zwierzęta - dodaje. Przedstawiciel Związku Polski Przemysł Futrzarski podkreśla, że likwidacja całej branży to atak na Polskę, bo ludzie którzy stworzyli ten biznes, mają też teraz zaciągnięte kredyty inwestycyjne na łączną kwotę 500-800 mln euro. - Tak samo zlikwidowano polski cukier, polski tytoń, stocznie i próbowano likwidować kopalnie - mówi.
Miśko odnosi się również do zarzutów kierowanych pod adresem przemysłu futrzarskiego przez organizacje ekologiczne. To one publikują w sieci nagrania, na których widać, w jak okropnych warunkach żyje część zwierząt futerkowych. - Te filmy pochodzą sprzed 6-10 lat. My prowadzimy własne śledztwa i te fermy są najczęściej nielegalne. Nie można przypisywać tego całości. To tak, jak w bloku gdzie mieszka 500 rodzin, jeden mąż biłby swoją żonę. Czy to oznacza, że wszystkich mężczyzn z tego bloku należałoby zamknąć do więzień - pyta.
ZOBACZ WIDEO: Hodowla zwierząt na futra. Rozmowa z Jackiem Podgórskim, dyrektorem Instytutu Gospodarki Rolnej
Źródło: WP, TV Trwam