Świat wstrzymał oddech po serii eksplozji. Co dzieje się w Iranie?
To była niespokojna noc w Iranie. Pojawiły się doniesienia o serii eksplozji i pożarów. - Teoretycznie może być to atak przeprowadzony przez Izrael, który co pewien czas uderza w cele w Iranie. Ale nikt tego na razie nie wie i nie potwierdzi - ocenia w rozmowie z WP prof. Daniel Boćkowski, ekspert ds. bezpieczeństwa.
W niedzielę po północy polskiego czasu media społecznościowe obiegły filmy i zdjęcia z Iranu na których widać było eksplozje oraz płonące obiekty. Początkowo pojawiało się wiele sprzecznych informacji.
Irańskie agencje mówiły m.in. o głośnym wybuchu, opublikowały wideo pokazujące błysk światła w zakładzie, o którym mówi się, że jest to fabryka amunicji. Pojawiły się też głosy, że eksplozje miały miejsce w różnych miastach. Część z tych informacji została zdementowana, a Ministerstwo Obrony przyznało jedynie, że za pomocą dronów próbowano zaatakować zakład wojskowy.
"Na szczęście ten nieudany atak nie spowodował ofiar śmiertelnych, jest tylko niewielkie uszkodzenia dachu warsztatu" - poinformowało ministerstwo w oświadczeniu przekazanym przez państwową agencję prasową IRNA.
Do pożaru doszło też w strefie przemysłowej w mieście Azarszahr oddalonym o ponad 800 kilometrów od Isfahanu. Niektórzy twierdzili, że to pożar fabryki amunicji, ale nagrania z miejsca zdarzenia tego nie potwierdzają. Agencja Tasnim poinformowała z kolei, że był to pożar na terenie zakładów produkujących olej silnikowy.
To, co wydarzyło się w Isfahanie, przeanalizował Tomasz Rydelek, autor bloga "Puls Lewantu" poświęconego sprawom Bliskiego Wschodu. Rydelek dowiódł, że jedna z eksplozji miała miejsce nad centrum handlowym znajdującym się przy Instytucie Materiałoznawstwa i Energii, który powiązany jest z z Irańskim Centrum Badań Kosmicznych.
- Teoretycznie jest to obiekt stricte naukowy, podległy Ministerstwu Technologii. Jednak z racji tego, że w Isfahanie znajdują się także zakłady produkujące drony, niewykluczone że naukowcy z Instytutu Materiałoznawstwa i Energii są w jakiś sposób zaangażowani w prace nad irańskimi dronami - przekonuje w analizie Rydelek. W mediach pojawiły się informacje, że chodzi o bezzałogowce, które Iran przekazuje Rosji.
Dezinformacja w sprawie Iranu
- Tak naprawdę o wydarzeniach z Iranu wiemy tyle, ile przekazano w materiałach dezinformacyjnych. W tej sprawie mamy jeden wielki chaos informacyjny. Pamiętajmy, że przekaz Iranu również może być propagandą. Informacje są podawane w identyczny sposób jak przez Rosjan: że wszystko jest pod kontrolą, nic złego się nie stało, zestrzeliliśmy drony wroga - twierdzi z kolei prof. Boćkowski.
Zdaniem rozmówcy Wirtualnej Polski, weryfikacja gdzie i co dokładnie uderzyło w Iran, zajmie co najmniej kilka dni, a ustalenie sprawcy będzie bardzo trudne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Możemy spekulować, że to Izrael, który mówił o uderzeniach, które miałyby obniżyć zdolności Iranu. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby to znowu była ich operacja. Iran jest coraz bardziej aktywny, a uderzenie w obszar produkcji dronów skutecznie osłabiłoby interesy rosyjsko-irańskie i wspomogło Stany Zjednoczone oraz Ukrainę - zauważa. Przypomina, że operacje Izraela mogą być uzgadniane z USA: - Ale to nie jest tak, że na wszystko musi być zgoda Stanów Zjednoczonych.
W niedzielę amerykański "Wall Street Journal" podał - powołując się na amerykańskich urzędników - że to właśnie Izrael miał przeprowadzić atak na zakład wojskowy w irańskim mieście Isfahan. Gazeta wskazała na to, że ma to być pierwsza tego typu akcja pod rządami nowej koalicji, której przewodzi premier Benjamin Netanjahu.
Z kolei izraelskie media, wskazując na zachodnie źródła wywiadowcze, podają, że szkody są dużo większe, a sam atak jest określany jako "fenomenalny sukces".
Iran wspiera Putina
Iran produkuje bezzałogowce, głównie maszyny Shahed-136, które przez Rosjan są wykorzystywane do atakowania celów cywilnych i obiektów infrastruktury krytycznej w Ukrainie. Spadają na niemal całym terytorium kraju, wszędzie tam, dokąd sięgnąć mogą rosyjskie wyrzutnie. USA obawiają się, że w zamian za to Rosja planuje dostarczyć Iranowi zaawansowane komponenty techniczne do produkcji broni, w tym śmigłowców i systemów obrony powietrznej.
- Jeżeli w miejscach uderzeń były drony, to na pewno Stany Zjednoczone i Ukraina nazywają to cichym błogosławieństwem, bo to może utrudnić wymianę pomiędzy Rosją a Iranem - twierdzi Boćkowski.
- Możemy gdybać co konkretnie miało być zniszczone, ale moim zdaniem cel był jasny: militarny. Na pewno nie łączyłbym tego z atakami terrorystycznymi w Jerozolimie. Jerozolima to są wewnętrzne sprawy i Iran ma najmniej do powiedzenia w tej kwestii. Wszystkie przekazy które się pojawiają w tej sprawie, to element wojny informacyjnej. Przecież pojawiły się nawet doniesienia, że drony przyleciały z Azerbejdżanu - podsumowuje nasz ekspert.
Z kolei Tomasz Rydelek uważa, że sprawcy wczorajszego zamieszania niekoniecznie trzeba szukać poza granicami Iranu. - W samym Iranie jest sporo grup, które mogłyby odpowiadać za to wczoraj stało się w Isfahanie. Pożar w Azarszahr to mógł być przypadek - twierdzi.
"Teheran ma wrogów w regionie"
Do ataku w Iranie odniósł się w niedzielę rzecznik ukraińskiego lotnictwa wojskowego Jurij Ihnat.
- To, co dzieje się w Iranie, można nazwać jedynie rezultatem ich polityki. Może skierują wsparcie dla krajów terrorystycznych w inny sposób i nie będą pomagać Rosji w popełnianiu zbrodni - powiedział Ihnat cytowany przez agencję Ukrinform. Rzecznik zauważył, że Teheran ma swoich wrogów w regionie.
Warto przypomnieć, że w tym tygodniu zakończyły się też wspólne manewry sił Izraela i Stanów Zjednoczonych. Jak informował portal NBC, manewry "Juniper Oak 23" były największymi dotąd wspólnymi ćwiczeniami sił Izraela i USA. Uczestniczyło w nich sto samolotów amerykańskich: cztery bombowce B-52, cztery myśliwce F-35 i 45 myśliwców F/A-18 Hornet oraz 42 izraelskie jednostki. Na wodach pływało po sześć okrętów obu armii, w tym lotniskowa grupa uderzeniowa.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski