ŚwiatMniejszości seksualne w Afryce. Ciężkie życie gejów i lesbijek na Czarnym Lądzie

Mniejszości seksualne w Afryce. Ciężkie życie gejów i lesbijek na Czarnym Lądzie

Spośród wszystkich kontynentów, Afryka to najmniej przyjazne miejsce dla mniejszości seksualnych. Aż 38 tamtejszych państw karze za utrzymywanie gejowskich relacji. W części z nich karą za odmienną orientację seksualną jest śmierć. Podczas gdy w Europie debatuje się na temat małżeństw jednej płci i równouprawnienia, w Ugandzie dyskutuje się o tym, czy geje mają w ogóle prawo żyć.

Mniejszości seksualne w Afryce. Ciężkie życie gejów i lesbijek na Czarnym Lądzie
Źródło zdjęć: © AFP | Marc Hofer

18.12.2012 | aktual.: 18.12.2012 17:25

Kim był David Kato? Najkrócej: nauczycielem, aktywistą... i gejem. Jedni opisywali go jako bohatera, który wytrwale walczy o prawa prześladowanej mniejszości. Dla innych był wichrzycielem, który zatruwa społeczeństwo. Nie brakowało też takich, którzy pragnęli, by zamilkł, zniknął, a nawet - zginął. I w końcu to oni uczynili go symbolem afrykańskiej homofobii.

Dzielnica, w której mieszkał Kato, nie cieszyła się dobrą renomą. Pobicia, gwałty i włamania nikogo tam nie dziwiły. Nikt jednak nie wierzył, by mężczyzna, który w biały dzień 26 stycznia 2011 roku wszedł do domu gejowskiego działacza i rozbił mu tył głowy młotkiem, był zwykłym złodziejem.

Trzy miesiące wcześniej lokalny tabloid "Rolling Stone" ogłosił wielkimi literami na swojej okładce: "Ujawniamy zdjęcia 100 czołowych homosiów Ugandy". Tuż nad fotografią Davida Kato znajdował się kolejny napis: "Powiesić ich!". Wewnątrz gazety, twórca artykułu przekonywał, że homoseksualiści przedostali się do ugandyjskich szkół, i że "do 2012 roku zwerbują 100 tysięcy niewinnych dzieci". Podał też adresy domowe kilkunastu opisanych w tekście osób.

Wkrótce spadła na nie lawina pogróżek, a w kierunku ich mieszkań poleciały kamienie i butelki. W odpowiedzi grupa aktywistów wytoczyła bulwarówce proces. Ku zaskoczeniu - i oburzeniu - wielu ludzi, sąd uznał, że publikacja naruszyła prawo i ukarał redakcję grzywną.

Dla Kato sądowe zwycięstwo miało jednak wysoką cenę. Jak wspominali jego przyjaciele, po ogłoszeniu wyroku był nieustannie nękany agresywnymi telefonami i nie mógł spokojnie poruszać się po ulicy. Trzy tygodnie później był już martwy.

Za życia, David Kato należał do najgłośniejszych krytyków projektu Ustawy Przeciwko Homoseksualizmowi (nazywaną też "Ustawą: Zabić Geja"). Zaprezentowany po raz pierwszy w 2009 roku plan zakładał radykalne zaostrzenie sankcji wobec homoseksualistów, obejmując m.in. karę śmierci dla "notorycznych sodomitów".

Chociaż międzynarodowa presja zmusiła ugandyjskich polityków do odrzucenia reformy, jej idea przetrwała. W listopadzie klika konserwatywnych posłów po raz kolejny przedstawiła tzw. Anti-Gay Bill w parlamencie, tym razem w nieco łagodniejszej formie (maksymalny wyrok to dożywocie). Według BBC, nowa ustawa cieszy się wyjątkowym, międzypartyjnym poparciem i może zostać przejęta jeszcze w tym roku. - To będzie bożonarodzeniowy prezent - komentowała Rebecca Kadaga, marszałkini parlamentu i jedna z głównych zwolenniczek surowszego prawa.

Jeśli jej słowa się potwierdzą, zmiany będzie mógł powstrzymać już tylko prezydent Yoweri Museveni. Sęk w tym, że jest on naczelnym homofobem kraju.

Z wszystkich kontynentów świata, Afryka to zdecydowanie najgorsze miejsce dla mniejszości seksualnych - gejowskie relacje są karalne aż w 38 afrykańskich państwach (co ciekawe, tylko połowa z nich zabrania stosunków lesbijskich). W Sudanie, Mauretanii, częściach Mali i Somalii oraz na muzułmańskiej północy Nigerii homoseksualistom grozi ukamienowanie. Nigeryjskie południe, zdominowane przez chrześcijan, przewiduje dla nich wyroki do 14 lat więzienia. Osoby o odmiennej orientacji mogą spodziewać się odsiadki również w krajach, które otrzymują setki milionów dolarów zachodniej pomocy rozwojowej: Kenii, Etiopii, czy Tanzanii. Nawet rządzona przez zeszłoroczną laureatkę pokojowej nagrody Nobla Liberia nie wyłamuje się z tego trendu.

Homofobia jest widoczna na afrykańskich ulicach, w internecie, mediach i w wypowiedziach polityków oraz duchownych. W Ugandzie, Sierra Leone i Namibii fizyczne ataki na mniejszości seksualne, również ze strony policjantów, są na porządku dziennym. W RPA w ciągu ostatnich pięciu lat zamordowano ponad 30 zadeklarowanych lesbijek, a aktywiści co roku otrzymują informacje o setkach "gwałtów korekcyjnych", które mają "nawrócić" ofiary na właściwą orientację.

To, że południowoafrykańskie prawo zezwala osobom tej samej płci nawet na zawieranie małżeństw, wydaje się nie mieć znaczenia. Przykład nietolerancji idzie z samej góry. - Gdy dorastałem, żaden homoseksualista nie odważyłby się przede mną stanąć, bo bym go znokautował - wyrwało się w 2006 roku ówczesnemu wiceprezydentowi (a dziś już przywódcy RPA) Jacobowi Zumie. - Takie związki są obrazą dla narodu i Boga – dodał.

W Zimbabwe i Gambii oskarżanie przeciwników politycznych o sodomię jest częstą metodą walki z opozycją. Gambijski dyktator Yahya Jammeh nie ukrywa zresztą swoich poglądów w tej kwestii – cztery lata temu zagroził, że zacznie osobiście obcinać homoseksualistom głowy. - Ci ludzie zachowują się gorzej od świń i psów - twierdzi zimbabweński satrapa Robert Mugabe. Yoweri Museveni z Ugandy uważa tymczasem, że związki osób tej samej płci "zaprzeczają woli bożej" i "są wymysłem Zachodu".

Wielebny Peter Akinola, który jeszcze dwa lala temu kierował anglikańskim kościołem w Nigerii (czyli był jednym z najbardziej wpływowych przedstawicieli religii chrześcijańskiej na południowej półkuli), opisywał homoseksualizm jako "niezgodną z Pismem, nienaturalną, niezdrową, nieafrykańską i nienigeryjską aberrację, która może doprowadzić do moralnego i społecznego holocaustu, a nawet zagrozić istnieniu gatunku ludzkiego".

Obce koncepcje

Pogląd jakoby homoseksualizm został sprowadzony do Afryki przez europejskich i arabskich kolonizatorów jest wśród afrykańskich decydentów bardzo powszechny. I bardzo błędny. Badania antropologiczne dowodzą, że stosunki między osobami tej samej płci były elementem kultury wielu ludów żyjących w najróżniejszych zakątkach kontynentu na długo przed pierwszymi podbojami Europejczyków.

Królowie, książęta i żołnierze z plemienia Azende z terenów dzisiejszej Demokratycznej Republiki Konga często wybierali sobie młodych kochanków podczas wypraw wojennych. Nigeryjscy Ibo akceptowali związki, w których jedna z kobiet pełniła funkcję "męża" utrzymującego gospodarstwo, a w Beninie wierzono, że pociąg do innych mężczyzn jest naturalnym, chociaż przejściowym etapem chłopięcego dojrzewania. Jeśli więc coś zostało do Afryki sprowadzone, była to raczej homofobia. XIX-wieczne, europejskie spojrzenie na seksualność zdecydowanie różniło się od tego, które funkcjonowało na „Czarnym Lądzie”. Europejczycy (a warto pamiętać, że forpocztą kolonializmu byli chrześcijańscy misjonarze) przybyli do Afryki przekonani, że heteroseksualizm i monogamia to nienaruszalny fundament społecznego ładu. Wszelkie odstępstwa musiały być tępione. Prym na tym polu wiodła Portugalia, która już w 1886 roku ogłosiła, że karą za homoseksualizm będzie zesłanie do obozu pracy. Wkrótce podobne regulacje wprowadziły inne mocarstwa. Gdy
kilkadziesiąt lat później afrykańskie państwa uzyskiwały niepodległość, większość z nich odziedziczyła po swych dawnych władcach szereg aktów prawnych wymierzonych w mniejszości seksualne. I nie próbowała ich zmieniać.

Dużą rolę w kształtowaniu afrykańskiego podejścia do homoseksualistów miała religia: tak islam, jak i chrześcijaństwo. Od dwóch dekad na muzułmańskiej północy kontynentu coraz większe wpływy zdobywa radykalny salafizm, a na wielu obszarach wprowadzono surowe (również - a może i szczególnie - wobec mniejszości seksualnych) prawo szariatu. W Afryce Subsaharyjskiej zdecydowanie umacnia się z kolei pozycja skrajnie konserwatywnych, eksportowanych przez kościoły z USA ruchów ewangelickich, które nierzadko zajmują się też działalnością polityczno-społeczną. Główny twórca ugandyjskiej "Ustawy: zabić geja", poseł David Buhati, należy do takiej właśnie grupy - założonej w latach 30. w Virginii "The Family" (Rodziny).

Rykoszet

Pod koniec zeszłego roku sekretarz stanu USA Hillary Clinton stwierdziła podczas oenzetowskiego szczytu w Genewie, że "prawa homoseksualistów są częścią praw człowieka" i zapowiedziała, że część amerykańskiej pomocy rozwojowej zostanie przeznaczona na ochronę mniejszości seksualnych w najuboższych państwach.

Ta niewinna, wydawałoby się, deklaracja wywołała jednak sporo poruszenia. - Nie podoba mi się ton tej kobiety. Homoseksualizm jest tutaj tematem tabu, napawa Afrykanów wstrętem, i żadne pomysły Clinton czy Obamy tego nie zmienią - denerwował się John Nagenda, doradca prezydenta Museveniego.

- Kenijczycy nie wierzą w promowanie praw gejów - komentował Oliver Kisaka, wice-sekretarz Kenijskiej Rady Kościołów. Lokalne media prześcigały się za to w snuciu domysłów, że Amerykanie obetną wsparcie państwom, które nie zalegalizują homoseksualizmu. W rezultacie ci, którym obiecano pomoc, stali się celem kolejnych ataków. I nic nie wskazuje na to, by ich sytuacja miała się w najbliższej przyszłości polepszyć.

- We Francji debatuje się na temat równouprawnienia i homoseksualnych małżeństw. W Ugandzie dyskutuje się o tym, czy geje mają w ogóle prawo żyć - podsumowuje Auf Usaam Mukwaya, rzecznik ugandyjskich uchodźców, którzy zbiegli przed prześladowaniami do Paryża.

Michał Staniul dla Wirtualnej Polski

Czytaj również blog autora: Blizny świata

Tytuł i lead pochodzą od redakcji.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)