Mistrzostwa świata nazistów

Haßliebe - to niemieckie słowo oznaczające jednoczesną miłość i nienawiść najlepiej opisuje uczucia, jakimi darzą się polscy i niemieccy neofaszyści. Niemieccy nazi traktują Polaków jako wrogów, ale praktycznie nie mogliby działać, gdyby nie materiały propagandowe produkowane w Polsce. Poza tym Polacy są dla nich sprzymierzeńcami w wojnie białej rasy z "czarnymi". Z kolei polscy nazi czują się dowartościowani wspólnymi akcjami z niemieckimi kolegami, mimo że Niemcy z powodów historycznych są wciąż ich naturalnym wrogiem. Nic lepiej nie wyraża schizofrenii Haßliebe niż napis na jednym z murów we Wrocławiu: "Niemcy to Żydzi!".

29.05.2006 | aktual.: 29.05.2006 10:10

I dla polskich, i dla niemieckich nazi kulminacją Haßliebe będą zbliżające się mistrzostwa świata w piłce nożnej w Niemczech. To bowiem środowiska tzw. kiboli są rozsadnikiem neonazistowskiej ideologii po obu stronach granicy. Będą oni zjednoczeni w akcjach przeciwko "czarnym", ale Polska gra w eliminacjach z Niemcami, więc dojdzie też do konfrontacji obu grup.

Źli Polacy, biedni Niemcy

Na granicy na Odrze i Nysie regularnie odbywają się nazistowskie wiece. - Można powiedzieć, że przybierają już charakter incydentów granicznych. Mimo to władze miejskie Görlitz potulnie wydają na nie zgodę - mówi Waldemar Gruna, wydawca regionalnej gazety ze Zgorzelca. Dodajmy, że polskie władze udają, że tych wieców w ogóle nie ma. W kwietniu 2005 r. w okolicach przejścia w Świnoujściu około 150 niemieckich neofaszystów protestowało przeciw krzywdzie ich narodu po II wojnie światowej. Na jednym z transparentów widniał napis: "1945-2005. 60 lat wyzwoleńczego kłamstwa. Wyśmiej kłamstwa zwycięzców i dochodź prawdy w zaufaniu do twojego narodu". We wrześniu 2005 r. sześciu nazistów w w Senftenbergu (Brandenburgia) pobiło spacerujących po deptaku czterech Polaków i Niemca.

Juergen Hoesl-Daum, radny partii DSU (Niemieckiej Unii Społecznej) z Görlitz, wraz z Robertem G. i Stephanem R. rozlepiali w Bolesławcu plakaty o rzekomych masowych zbrodniach, jakich Polacy dopuścili się na Niemcach podczas i po zakończeniu II wojny światowej. Jak można było wyczytać z plakatów, codziennym rytuałem było w "polskich obozach" odstrzeliwanie nieprzydatnych do pracy starców i chorych. Polacy wraz z Czechami mieli wysłać setki tysięcy niemieckich cywilów do obozów koncentracyjnych, a 22 tys. zabili. Takie same plakaty wisiały w Piechowicach, Szklarskiej Porębie, Karpaczu i Jeleniej Górze.

Polski nazi-raj

Zielonogórska drukarnia Lubpress, należąca do norweskiego koncernu Orkla, wydrukowała kilkanaście numerów pisma "Deutsche Stimme", organu prasowego niemieckiej partii neofaszystowskiej NPD. Gdy w drukarni zjawili się funkcjonariusze ABW, jej szefowie tłumaczyli, że przecież nie redagowali gazety i nie mogą odpowiadać za jej treść. Grupa Landser, numer jeden w Niemczech, jeśli chodzi o nazi rock, tłoczyła swoje płyty i drukowała okładki w Warszawie (wokalista zespołu obecnie siedzi w więzieniu za propagowanie nazistowskich treści). Jednym z przebojów Landsera jest antypolska piosenka "Polaken Tango" ("Polaken" tłumaczy się jako Polaczki). Na przygranicznych targowiskach po polskiej stronie, na przykład w Lubieszynie, otwarcie sprzedaje się płyty z niemiecką nazistowską muzyką. Na płytach widnieją swastyki i nazistowskie orły. Teksty piosenek nawołują do nienawiści rasowej, a ich tytuły mówią same za siebie: "Jesteśmy ludźmi Hitlera", "Aryjscy wojownicy", "Heil Hitler", "Wódz wzywa", "Wojna ras", "Żydowskie
błoto".

W Polsce produkuje się obecnie większość gadżetów używanych przez niemieckich neonazistów. W województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim szyje się hitlerowskie mundury, wytwarza emblematy i symbole SS, kaski oraz hełmy.

Adam Bodziak

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)