Miodowicz: Rokita nie mógł wiedzieć o inwigilacji prawicy
Zdaniem b. szefa kontrwywiadu UOP posła PO
Konstantego Miodowicza, Jan Rokita jako szef Urzędu Rady Ministrów
w rządzie Hanny Suchockiej nie miał możliwości uzyskania
informacji o tzw. inwigilacji prawicy.
10.10.2006 | aktual.: 10.10.2006 13:09
W wywiadzie dla wtorkowego "Dziennika" premier J. Kaczyński pytany był jakie powinny być konsekwencje tzw. inwigilacji prawicy.
Szef rządu odpowiedział, że o dowody procesowe będzie trudno, bo tu w grę wchodzi przedawnienie. Ja nie ukrywam, że ludzie, którzy w tym uczestniczyli i są na scenie politycznej, powinni zniknąć raz na zawsze z życia publicznego. Dotyczy to Jana Rokity. Jan Rokita powinien raz na zawsze zniknąć z polityki. Jeśli się coś takiego zrobiło, to się przeprasza i przeprowadza się czynną ekspiację. A Rokita udaje, że jego w tej sprawie nie ma - stwierdził J. Kaczyński.
Zdaniem J. Kaczyńskiego, w oczywisty sposób w tym wszystkim, przynajmniej w sensie wiedzy, musiał uczestniczyć rząd. Musiał o tym wiedzieć albo to nawet inspirować Jan Rokita, wpływowy szef Urzędu Rady Ministrów u Suchockiej. Premier zaznaczył, że nie ma najmniejszych wątpliwości, że Rokita o tym doskonale wiedział.
Zapytany skąd ta pewność szef rządu stwierdził, że jednym z szefów UOP był wówczas Konstanty Miodowicz, dobry znajomy Rokity. Miodowicz wiedział o operacji przeciw nam. Gdy ją realizowano, często, niemal codziennie widywał się z Rokitą- powiedział premier. Miodowicz powiedział dziennikarzom w Sejmie, że "ściśle rozłącza służbę państwu od kontaktów towarzyskich".
Nigdy nie byłem obrażony przez Jana Rokitę żądaniem ujawniania informacji, do których dostępu nie powinien mieć. Nigdy też nie żywiłem ochoty i chęci, aby takie informacje mu przekazywać- podkreślił Miodowicz. Jak dodał, w latach 1991-1994 z spotykał się z Rokitą "bardzo rzadko".
Zaznaczył, że według jego wiedzy, Rokita nie miał możliwości uzyskania informacji o których mówi premier. Dlatego, że nie zajmował się, co było moim zdaniem błędem, problematyką służb specjalnych - podkreślił.
Pytany jak odbiera wypowiedź premiera, Miodowicz ocenił, że jest to dowód na to, że to czego obecnie doświadczamy nie jest wymierzone w pana Lesiaka i jego kompanów, nie jest próbą wyjaśnienia czegokolwiek, nie jest też próbą wyegzekwowania sprawiedliwości.
Jego zdaniem, jest to bardzo bieżącą akcją polityczną, mającą na celowniku nie Lesiaka, a przywódców opozycji w tym Jana Rokitę.
Miodowicz, jak mówił, odnosi wrażenie, że mamy do czynienia z sytuacją wypreparowania cząstki dokumentów z tzw. szafy Lesiaka, bardzo specyficznej, służącej aktualnym celom politycznym.