Miodowicz: nie inwigilowałem prawicy
B. szef kontrwywiadu Urzędu Ochrony Państwa
Konstanty Miodowicz zeznaje przed Sądem Okręgowym w
Warszawie w procesie płk. Jana Lesiaka, oskarżonego o inwigilację
opozycji w latach 90. Jego zeznania są jawne.
06.12.2006 | aktual.: 06.12.2006 15:25
Przed wejściem na salę rozpraw, dzisiejszy poseł PO powiedział dziennikarzom, że gdyby zespół Lesiaka działał w strukturach kontrwywiadu, nigdy by nie doszło nawet do cienia podejrzeń o bezprawne działania, dzięki "ostrym reżimom pracy kontrywiadu".
W październiku koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann zawiadomił prokuraturę o możliwym przestępstwie przekroczenia uprawnień przez Miodowicza jako szefa kontrwywiadu. Chodzi o notatkę z 17 lipca 1995 r. od agenta, na której jest dopisek Miodowicza: "Proszę ponownie ustawić źródło na kierunek rozpoznań wewnątrzkrajowych, w szczególności środowisk prawicowych". Prokurator krajowy Janusz Kaczmarek informował, że doniesienie ma związek z nowymi aktami dotyczącymi inwigilacji prawicy znalezionymi w archiwach ABW.
Także premier Jarosław Kaczyński uważa, że Miodowicz uczestniczył w inwigilacji. Ubolewam, iż premier bez dowodów odreagowuje na mnie swe traumatyczne przeżycia z lat 90. - replikował Miodowicz. Zaprzecza on, by zapis na odtajnionej notatce sugerował rozpracowywanie środowisk legalnych partii.
W środę jako świadkowie w sprawie Lesiaka zeznawał tajnie Andrzej Kapkowski - szef UOP z 1997 r., który zawiadomił o przestępstwie inwigilacji prokuraturę oraz jego ówczesny przełożony Zbigniew Siemiątkowski - koordynator służb specjalnych w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza. Zeznania Siemiątkowskiego były jawne. Zeznawać ma jeszcze poseł PiS Jacek Kurski.
Kapkowski powiedział dziennikarzom, że UOP przekazał prokuraturze wszystkie materiały znalezione wtedy w szafie Lesiaka. My niczego nie ukrywaliśmy, przynajmniej za mojej kadencji - dodał. Powiedział też, że nic nie wie o nowo odnalezionych w ABW dokumentach nt. inwigilacji. Materiały sprawy inwigilacji znaleziono w szafie Lesiaka, co ujawnił w 1997 r., na krótko przed wyborami parlamentarnymi, Siemiątkowski. W doniesieniu do prokuratury Kapkowski pisał, że w całej sprawie oprócz Lesiaka powinni odpowiadać także b. szef UOP Jerzy Konieczny i b. szef MSW Andrzej Milczanowski. Ich sprawę prokuratura jednak umorzyła w 2002 r. z powodu przedawnienia.
W trwającym od września procesie 61-letni Lesiak - któremu grozi do trzech lat więzienia - nie przyznaje się do winy. Jest on jedynym oskarżonym w sprawie inwigilacji UOP w latach 1991-1997 względem polityków opozycyjnych wobec prezydenta Lecha Wałęsy i premier Hanny Suchockiej. Prokuratura zarzuca Lesiakowi przekroczenie uprawnień, m.in. przez stosowanie "technik operacyjnych" i "źródeł osobowych" wobec legalnych ugrupowań.
Karalność czynu Lesiaka przedawnia się w marcu 2007 r. Mając tego świadomość sąd zaplanował wiele terminów rozpraw, na które wezwał licznych świadków. W czwartek świadkami mają być b. szefowie UOP Konieczny i Gromosław Czempiński oraz Milczanowski. 14 grudnia mają zeznawać b. szefowie UOP Piotr Naimski i Krzysztof Kozłowski, b. szef zarządu śledczego UOP gen. Wiktor Fonfara i b. szef Biura Analiz i Informacji UOP Piotr Niemczyk.