PolskaMinistrowie nie słuchają o Smoleńsku; "Lekceważą sejm!"

Ministrowie nie słuchają o Smoleńsku; "Lekceważą sejm!"

Senacka komisja obrony narodowej zebrała się, by wysłuchać informacji przedstawicieli organów państwa na temat działań wyjaśniających przyczyny katastrofy smoleńskiej. Nie przyszedł nikt z zaproszonych ministrów; reprezentują ich zastępcy.

Ministrowie nie słuchają o Smoleńsku; "Lekceważą sejm!"
Źródło zdjęć: © PAP

10.02.2011 | aktual.: 10.02.2011 15:32

Na posiedzenie komisji zaproszono: szefa MSWiA Jerzego Millera, który kieruje polską komisją wyjaśniającą katastrofę, szefa MON Bogdana Klicha, szefa MSZ Radosława Sikorskiego, szefa BBN Stanisława Kozieja, prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta oraz szefa ABW Krzysztofa Bondaryka. Nie przyszedł żaden z nich.

W połowie stycznia sejm wysłuchał informacji rządu ws. raportu MAK dotyczącego katastrofy.

Raport MAK wywołał wiele kontrowersji; uznano w nim, że żadne z wytkniętych w dokumencie uchybień nie obciąża strony rosyjskiej. Wśród przyczyn katastrofy MAK wymienił: błędy w pilotażu, zły dobór załogi, złamanie przepisów, obecność osób postronnych w kabinie pilotów, zlekceważenie ostrzeżeń, braki w wyszkoleniu załogi, brak zgrania jej członków i zła organizacja lotu.

Strona polska przedstawiła wiele uwag do raportu MAK; głównie co do braku oceny rosyjskich kontrolerów lotu. Według polskiej komisji popełnili oni liczne błędy, działali pod presją i nie byli wystarczającym wsparciem dla załogi Tu-154M.

Szef MSWiA Jerzy Miller poinformował w środę, że prace nad polskim raportem końcowym dotyczącym katastrofy mogą przedłużyć się o około sześć tygodni. Powodem opóźnienia jest usterka w tupolewie, na którym miał być przeprowadzony konieczny eksperyment.

"Nie wiem, kto wybrał konwencję chicagowską"

Szef Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich powiedział na posiedzeniu senackiej komisji obrony narodowej poświęconej katastrofie smoleńskiej, że nie wie, kto podjął decyzję o zastosowaniu załącznika trzynastego konwencji chicagowskiej.

- Jeśli chodzi o sam proces podejmowania decyzji - nie wiem, ja w tym nie uczestniczyłem. Nikt mnie nie pytał, czy to będzie najlepsze, czy najgorsze, tylko ja dostarczyłem dokumenty panu ministrowi Cezaremu Grabarczykowi, a później już dowiedziałem się od pani Tatiany Anodiny, że to zostało zaakceptowane - powiedział E. Klich.

Według niego decyzja o zastosowaniu przepisów konwencji chicagowskiej została podjęta po "dyskusjach czy uzgodnieniach z rządem polskim", bo - jak podkreślił - inaczej sobie tego nie wyobraża.

Zaznaczył także, że w ciągu pierwszych dni polscy eksperci pracowali na terenie katastrofy Tu-154M bez żadnej podstawy prawnej. - Wtedy nie było żadnych procedur ustalonych. Oficjalnie dopiero 15 kwietnia otrzymałem faks czy telegram ze składem komisji i akredytacją od ministra Bogdana Klicha - powiedział E. Klich.

Pytany przez senatorów o status lotu prezydenckiego samolotu odparł, że w tym zakresie trudno jest dojść do porozumienia. - Tu jest tyle spraw, że nie jestem w stanie odpowiedzieć, czy można uznać, że był jakiś jednolity status tego lotu. Natomiast jeśli chodzi o samo wykonanie lądowania, to trudno uznać, żeby było według przepisów cywilnych, jeśli jedna strona tych przepisów w ogóle nie znała - powiedział szef Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

Podkreślił, że w zapisie rozmów z wieży kontrolnej pada pytanie skierowane do polskiej załogi, czy lądowali na lotnisku wojskowym. Według niego jest to forma uzgodnienia procedury wojskowej.

Dodał, że badanie wraku samolotu jako przyczynę katastrofy ma szczególny sens, gdy na pokładzie był wybuch. - Tutaj żadnego wybuchu nie było. Wrak nie jest niezbędnym dowodem, aby zakończyć badanie przyczyn katastrofy - zaznaczył.

"Ministrowie lekceważą parlament"

Kiedy okazało się, że ministrowie SWiA, ON i SZ nie wezmą udziału w posiedzeniu senackiej komisji obrony ws. katastrofy smoleńskiej, politycy PiS wyrazili oburzenie. Według PiS, szefowie resortów, wysyłając na posiedzenie swoich zastępców, lekceważą polski parlament i zasady demokracji.

- Jeżeli rzeczywiście ta informacja się potwierdzi i na dzisiejszym posiedzeniu nie będzie obecny żaden z ministrów, których zapraszaliśmy będzie to oznaczało, że rząd lekceważy polski parlament i zasady demokracji - powiedział przed posiedzeniem szef senackiej komisji obrony Maciej Klima (PiS).

Jak dodał, nie ma powodu, aby ministrowie unikali pytań senatorów, skoro byli skłonni uczestniczyć zarówno w posiedzeniach sejmowych komisji jak i sejmu poświęconych informacji rządu ws. raportu MAK dotyczącego katastrofy smoleńskiej.

- Takie podejście ministrów rządu Donalda Tuska pokazuje niezwykłą arogancję polityków PO oraz podejście i plany Platformy odnośnie funkcjonowania senatu. Najłatwiej umniejszać rolę senatu, aby potem mówić, że jest on niepotrzebny i że trzeba go zlikwidować - powiedział Klima.

W jego ocenie, ostatnie posiedzenie senatu, podczas którego zwiększony został skład senackiej komisji obrony o trzech senatorów PO pokazuje, że Platforma chce "za wszelką cenę" podporządkować sobie prace wysokiej izby.

- Gdy senatorowie PO razem z marszałkiem Bogdanem Borusewiczem dowiedzieli się, że na komisji obrony przeszedł wniosek o informację rządu ws. katastrofy smoleńskiej od razu postanowili przejąć kontrolę nad pracami komisji i uzupełnili jej skład o trzech swoich senatorów. Obecnie mają już większość w tej komisji i zapewne skutecznie będą blokować tego typu inicjatywy - powiedział Klima.

Poseł Mariusz Kamiński (PiS) z sejmowej komisji obrony zaznaczył, że zarówno regulamin sejmu jak i senatu wyraźnie mówi o tym, że na wezwanie komisji powinien stawić się odpowiedni minister i złożyć stosowne wyjaśnienia. - Niestety zdarza się, że ministrowie rządu Donalda Tuska lekceważą sobie ten obowiązek, czasami przysyłając mało znaczących zastępców - powiedział Kamiński.

Wiceszef senackiej komisji obrony Andrzej Owczarek (PO) powiedział, że posiedzenie komisji ws. katastrofy smoleńskiej jest zdecydowanie przedwczesne i nie może dziwić fakt, że zaproszeni ministrowie z powodu wykonywanych obowiązków nie mogą w nim uczestniczyć.

- Gdyby to posiedzenie odbyło się po zakończeniu prac przez komisję ministra Millera, to wtedy takie posiedzenie komisji byłoby oczywiste, a obecność tych wszystkich szefów resortów i służb byłaby obowiązkowa. Na tym etapie chodzi głównie o zgiełk medialny, czego dowodem jest tak duże zainteresowanie dziennikarzy dzisiejszym posiedzeniem komisji - powiedział Owczarek.

- W żadnym wypadku nie można mówić o lekceważeniu przez rząd parlamentu. Ministrowie mają swoje ważne obowiązki, a tego typu zaproszenia powinno się przygotowywać przynajmniej z miesięcznym wyprzedzeniem - zaznaczył senator PO.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (85)