Ministerstwo oszczędza na szczepieniach dzieci
Ministerstwo Zdrowia oszczędza na
szczepieniach dzieci. Co jakiś czas znikają kolejne pozycje z
listy obowiązkowych. Szczepienia te znajdują się na innej
liście... zalecanych przez ministra zdrowia, ale nie opłacanych
przez państwo. Jakie są tego konsekwencje? Rodzice muszą wydawać
coraz więcej pieniędzy na chronienie dzieci przed bardzo groźnymi
chorobami - pisze "Gazeta Pomorska".
Dwa lata temu ministerstwo doszło do wniosku, że nie będzie już wydawać pieniędzy na szczepienie dzieci przeciwko żółtaczce. Płacą za iniekcje rodzice - ok. 150 zł za całą serię. Pediatrzy nie rozumieją takiego posunięcia. Dzieci bardzo ciężko przechodzą tę chorobę, a jej skutki mogą odczuwać przez całe życie - podaje dziennik.
W samym Grudziądzu mamy już około 2,5 tysiąca dzieci, które nie zostały zaszczepione przeciwko żółtaczce - mówi Marek Nowak, dyrektor szpitala specjalistycznego w Grudziądzu. Próbujemy zmienić tę sytuację. Być może samorząd będzie musiał wyłożyć na ten cel fundusze - dodaje.
W różnych miejscowościach w odmienny sposób starają się pomóc rodzicom w chronieniu dzieci. Na przykład w Więcborku samorząd dopłaca do szczepień dzieci z biednych i wielodzietnych rodzin. W Strzelnie i Włocławku ciągle jeszcze zastanawiają się, które ze szczepień zalecanych finansować. Na wszystkie nie ma pieniędzy. Trzeba wybierać - czytamy w "Gazecie Pomorskiej".
Są pieniądze na szczepienia sześciolatków przeciw śwince - mówi Elżbieta Kawecka z bydgoskiego Urzędu Miasta. Kiedy odbędzie się akcja, jeszcze nie wiadomo. Niektórzy rodzice już wydali blisko 100 złotych na zaszczepienia dziecka. W połowie roku może się okazać, że niepotrzebnie się pośpieszyli. Są jednak gminy, których nie stać na fundowanie szczepień lub - jak w Konecku - są inne potrzeby. Tu dopłaca się do rehabilitacji ofiar wypadków. Rodzice zaś z niepokojem czekają na kolejne zmiany w kalendarzu szczepień. Za co będą płacić w przyszłym roku? - zastanawia się "Gazeta Pomorska". (PAP)