Minister Szyszko nie odpowie za strzelanie do wypuszczonych z klatek bażantów
Minister środowiska nie poniesie żadnych konsekwencji za udział w rzezi bażantów w Grodnie. Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie.
Na poczatku lutego, jak ustaliła Wirtualna Polska, Jan Szyszko brał udział w skandalicznym polowaniu w ośrodku hodowli bażantów w Grodnie pod Toruniem. Setki ptaków zostały wypuszczone z klatek prosto pod lufy myśliwych. - Bażanty czekają w tych klatkach na wykonanie wyroku, a potem rzuca się je na strzał jak na strzelnicy - powiedział WP były pracownik ośrodka w Grodnie.
Takich polowań zabrania unijny kodeks etyczny myśliwych, który nakazuje unikać "praktyki uwalniania zwierzyny bezpośrednio przed lub podczas polowania”.
W podobnym duchu wypowiedział się Sąd Najwyższy w orzeczeniu z 2011 roku, uznając, że zgodnie z prawem łowieckim można polować tylko na zwierzynę "pozostającą w stanie wolnym”. Według SN zwierzę hodowlane nie może być traktowane jako zwierzyna łowna natychmiast po wydostaniu się na wolność.
Także dr Miłosz Kościelniak-Marszał, adwokat specjalizujący się w prawie łowieckim, powiedział WP, że zgodnie z przepisami polowanie polega na strzelaniu do zwierzyny w stanie wolnym. - To nie jest tak, że jak bażant opuszcza klatkę, staje się wolny. Gdybyśmy przyjęli taki tok myślenia, to pies, który wybiegnie za ogrodzenie też stawałby się dzikim psem - tłumaczy Kościelniak-Marszał.
Zawiadomienie w sprawie rzezi na terenie Ośrodka Hodowli Zwierzyny Polskiego Związku Łowieckiego w Grodnie złożyły organizacje zajmujące się prawami zwierząt.
- Przeprowadzone zostały czynności sprawdzające - wyjaśnił w rozmowie z "Gazetą Pomorską" prokurator Andrzej Kukawski. - Uzyskaliśmy dodatkowe informacje dotyczących polowania. Sprawa badana była pod kątem ewentualnego złamania m.in. przepisów prawa łowieckiego, prawa o ochronie zwierząt i rozporządzenia ministra sprawiedliwości w sprawie okresów polowań na zwierzęta łowne - dodał.
Efekt? Jak informuje "Gazeta Pomorska" prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa, bo nie stwierdziła znamion czynu zabronionego.
Odmowę wszczęcia postępowania zaskarżyła Fundacja Lex Nova. Prokurator jednak zażalenia nie uwzględnił i przesłał akta sprawy wraz z zażaleniem do Sądu Rejonowego w Toruniu. W sierpniu sąd utrzymał w mocy postanowienie prokuratora, uznając że decyzja tego ostatniego była trafna. Sprawa jest więc - jak czytamy w "Gazecie Pomorskiej" - prawomocnie zakończona.
Prokurator Kukawski przyznał, że można w tej sprawie zastanawiać się nad kwestia naruszenia etyki łowieckiej. ale z punktów widzenia przepisów, polowanie odbyło się zgodnie z prawem, bo żaden artykuł nie precyzuje "jaki czas powinien upłynąć od uwolnienia bażantów hodowlanych z klatek, a rozpoczęciem polowania na nie".