Minister słuchał rozmowy wieża-samolot; Kary nie będzie
Marszałek sejmu Grzegorz Schetyna nie sądzi, że powinny być wyciągnięte "jakieś konsekwencje" w stosunku do ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego w związku ze sprawą odsłuchania przez niego nagrań w Instytucie Ekspertyz Sądowych. Dziennikarze wraz z ministrem wysłuchali rozmowę wieży w Mińsku z - jak to określono - "nie naszym" samolotem oraz szum w kabinie pilotów. Sam minister wysłuchał natomiast w słuchawkach kilkusekundowego nagrania, w którym, jak poinformował, "miał wszystkie głosy".
16.10.2010 | aktual.: 16.10.2010 13:00
W krakowskim instytucie badany jest m.in. zapis z "czarnych skrzynek" samolotu Tu-154M, który rozbił się 10 kwietnia pod Smoleńskiem. W piątek Kwiatkowski zapoznawał się w tam z metodami badań nagrań czarnych skrzynek samolotów. Odsłuchał nagranie - jak wyjaśniał - materiał poglądowy, a nie dowód w śledztwie ws. katastrofy Tu-154M.
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która jako prowadząca śledztwo jest dysponentem zapisów z czarnych skrzynek rządowego tupolewa, nie wyrażała zgody na ich odsłuchiwanie, a taka zgoda byłaby wymagana prawem.
- To było na pewno niezamierzone, bo miałem okazję z nim (Kwiatkowskim) rozmawiać po wszystkim jeszcze wieczorem - powiedział dziennikarzom Schetyna, który w sobotę uczestniczył w konwencji krakowskiej PO. - Tak się po prostu stało. Niezręczność i tylko tyle. Natomiast nie widzę w tym żadnej złej woli ze strony ministra Kwiatkowskiego - dodał.
Schetyna stwierdził, że nie uważa, iż "powinny być wyciągnięte jakieś konsekwencje w stosunku do ministra". - Ale przełożonym ministra jest premier Donald Tusk; chociaż nie sądzę, żeby tu była potrzeba wyciągania jakichś konsekwencji - dodał.
W piątek w Instytucie Ekspertyz Sądowych dziennikarze wraz z ministrem wysłuchali nagrania z rejestratora. Była to rozmowa wieży w Mińsku z - jak to określono - "nie naszym" samolotem oraz szum w kabinie pilotów. Sam minister wysłuchał natomiast w słuchawkach kilkusekundowego nagrania, w którym, jak poinformował, "miał wszystkie głosy". Wyraził przekonanie, iż trudność pracy polega "na rozkładaniu tych głosów, tak aby zindywidualizować ich odbiór".
Kwiatkowski tłumaczył potem, że nagrania, których odsłuchiwał, nie stanowiły materiału dowodowego objętego śledztwem w sprawie katastrofy smoleńskiej, a były tylko standardowymi próbkami z kabiny pilotów.
Późnym wieczorem minister powiedział w TVN24, że nigdy nie oczekiwał i nie prosił "o dostęp do materiału, który byłby materiałem dowodowym, nie będąc już prokuratorem generalnym". 0 Potwierdzeniem tego co mówię jest udział dziennikarzy w odsłuchiwaniu tego materiału, udział za zgodą - powtórzę to jeszcze raz - szefostwa Instytutu, a nie byłaby ona możliwa, gdyby miało dojść do odsłuchiwania materiału innego niż poglądowy - zaznaczył.
- Mam wątpliwości co do tej sprawy, w wyniku otrzymywanych informacji i dlatego będę ją wyjaśniał - zapowiedział Kwiatkowski w TVN24.