Milicja w Związku Polaków na Białorusi
Białoruska milicja chciała zabrać na przesłuchanie szefową Związku Polaków na Białorusi Andżelikę Borys i jej zastępcę Józefa Porzeckiego. Nie było to jednak możliwe, ponieważ Borys, która wcześniej zasłabła, nie może chodzić, a Porzecki od wtorku przebywa w areszcie. Przed siedzibą związku wciąż stoją funkcjonariusze milicji.
Borys leży w swoim gabinecie w siedzibie Związku po zastrzykach i nie może się poruszać. Rano z powodu kłopotów z ciśnieniem wezwano do niej karetkę pogotowia. W szpitalu Borys dostała zastrzyki, poczym została przywieziona do siedziby związku. Również Porzecki nie mógł odebrać od milicjanta wezwania, gdyż został we wtorek zatrzymany przez milicję w Szczuczynie - 60 kilometrów od Grodna.
Białoruskie władze nie uznają Borys i Porzeckiego za prawomocnych liderów Związku.
W nocy do grodzieńskiego mieszkania Borys próbowali wejść milicjanci. Borys powiedziała, że najpierw do drzwi zadzwonił dzwonek. Gdy spytałam "kto tam?" - osobnicy odpowiedzieli, że z milicji i chcą przekazać wezwanie na przesłuchanie. Zagrozili, że gdy nie otworzę drzwi to je wyważą - powiedziała Borys.
Na takie groźby odpowiedziałam, że poinformuję dziennikarzy w Polsce o sytuacji. Dodałam, że jakie może być wezwanie o północy, w sytuacji gdy mam już dwa wezwania na przesłuchanie na środę - oświadczyła prezes Borys.
Białoruskie władze nie uznają nowych władz Związku Polaków na Białorusi. Polska podkreśla, że władze te zostały wybrane w sposób demokratyczny. Jednak strona białoruska chce, aby wybór został powtórzony. W środę, w celu zdecydowania o tym, zbiera się stara rada związku.