ŚwiatMiliardowe kontrakty zapowiedzią brytyjsko-chińskiej złotej ery. Ale nie wszyscy się cieszą

Miliardowe kontrakty zapowiedzią brytyjsko-chińskiej złotej ery. Ale nie wszyscy się cieszą

Wielka Brytania po królewsku przyjęła u siebie chińskiego prezydenta Xi Jinpinga. Choć jego wizyta na Wyspach jeszcze się nie skończyła, media huczą już o obietnicach wspólnych miliardowych kontraktów, które stają się zapowiedzią złotej ery brytyjsko-chińskiej. A władze w Londynie mówią wprost: to Chiny w najbliższych latach będą czołowym partnerem handlowym Zjednoczonego Królestwa - pisze z Londynu Piotr Gulbicki, korespondent Wirtualnej Polski.

Miliardowe kontrakty zapowiedzią brytyjsko-chińskiej złotej ery. Ale nie wszyscy się cieszą
Źródło zdjęć: © AFP | Dominic Lipinski
Piotr Gulbicki

22.10.2015 | aktual.: 22.10.2015 13:56

Jeszcze trzy lata temu, po spotkaniu premiera Davida Camerona z tybetańskim przywódcą duchowym Dalajlamą, stosunki Pekinu z Londynem uległy poważnemu ochłodzeniu. Dziś to już przeszłość, a takiej fety, jaką przygotowano na cześć chińskiego prezydenta Xi Jinpinga, podczas jego odbywającej się właśnie wizyty nad Tamizą, dawno tu nie widziano. Czerwony dywan, salwy z 41 dział, wspólny przejazd z królową Elżbietą II w pozłacanej karecie. A także spotkania z członkami rządu, opozycji, przedstawicielami rodziny monarszej, przedsiębiorcami.

Xi Jinping na brak zajęć nie narzeka. Uczestniczył w wielkim bankiecie wydanym na jego cześć przez królową, przemawiał w brytyjskim parlamencie, a sypialnię urządzono mu w pałacu Buckingham - w pokoju, w którym noc poślubną spędzili książę William i księżna Kate.

Obustronny interes

Ponad 30 miliardów funtów - tyle zainwestować mają w najbliższych latach chińskie firmy w Wielkiej Brytanii. Najcenniejszy kontrakt, w środę oficjalnie potwierdzony, dotyczy współpracy przy budowie pierwszej na Wyspach elektrowni jądrowej nowej generacji w Hinkley Point, w hrabstwie Somerset. Głównym udziałowcem projektu jest francuska firma EDF Energy, która na jego realizację wyłoży 12 miliardów funtów, natomiast pozostałe 6 dorzuci chińskie konsorcjum CGN. Azjaci będą również brać udział w powstaniu dwóch innych elektrowni - w Sizewell w hrabstwie Suffolk i Bradwell w hrabstwie Essex.

Przeciwnicy dużego zaangażowania Chińczyków w tak ważnych strategicznie inwestycjach twierdzą, że może to zagrozić bezpieczeństwu państwa. Jednak ich obawy tonuje m.in. Lord Sassoon, szef Chińsko-Brytyjskiej Rady Biznesu. - Nie widzę problemu, to obustronny interes. Dlaczego ktoś miałby chcieć działać przeciwko sobie i zarzynać kurę znoszącą złote jajka? - pyta retorycznie.

Elektrownia w Hinkley Point ma zostać oddana do użytku w 2025 roku. Minister skarbu George Osborne zaciera ręce, prognozując, że w ciągu nadchodzącej dekady Chiny staną się drugim, po Stanach Zjednoczonych, najważniejszym partnerem handlowym Wielkiej Brytanii. Inwestycje planowane są w różnych sektorach: energetycznym, paliwowym, finansowym, w nieruchomościach. Duży potencjał tkwi również w nowych technologiach. Ten entuzjazm podziela królowa. - To wyjątkowy rok dla naszych dwustronnych stosunków. I krok milowy ku przyszłości - powiedziała Elżbieta II podczas bankietu.

A jeszcze niedawno wspólna przyszłość bynajmniej nie rysowała się różowo. W ciągu ostatnich 10 lat Chińczycy zainwestowali na Wyspach 29,2 miliarda dolarów. A to nie powala na kolana zważywszy na fakt, że na chińskiej liście Wielka Brytania znajduje się dopiero na ósmym miejscu - za USA (93,3 mld), Australią (76,5), Kanadą (42,9), Brazylią (34,3), Nigerią (32,2), Indonezją (31,6) i Rosją (30,2).

Wygodne życie notabli

Flagi, lampiony, bębny. Tysiące ludzi wiwatowało w londyńskiej dzielnicy Chinatown, a inni przy trasie przejazdu prezydenta Xi Jinpinga. Ale nie wszyscy podzielali ten entuzjazm. Nie brakowało przedstawicieli Amnesty International, Anti-China Free Tibet Group i innych organizacji z transparentami głoszącymi, że w Chinach wykonuje się najwięcej egzekucji na świecie, wolność słowa jest ograniczana, a przeciwnicy polityczni prześladowani i wtrącani do więzień.

Jednak najbardziej widoczny w mediach był Steve Hilton. Ten były główny doradca polityczny Camerona stwierdził w BBC, że Wielka Brytania powinna raczej nałożyć sankcje na chińskie władze za stosowaną przez nie politykę prześladowań i cyberataków, a nie rozwijać przed nimi czerwony dywan. - To, co robi rząd, jest jednym z naszych największych narodowych upokorzeń. Chiny są opresyjnym państwem, podobnie jak Rosja czy Iran, więc dlaczego się im podlizujemy, zamiast traktować tak, jak na to zasługują? - grzmiał Hilton. A na łamach "The Observer" dodał: - Rząd ma obsesję na punkcie Chin. Dajemy im grube kontrakty, za które ostatecznie zapłacą brytyjscy podatnicy, fundując wygodne życie tamtejszym notablom.

W swoich komentarzach Hilton pozostaje jednak odosobniony, a minister spraw zagranicznych Philip Hammond zapewnia: - Spokojnie, nie jesteśmy naiwni. Działamy w interesie naszego państwa.

Wizy w dół

Wizyta chińskiego prezydenta nad Tamizą odbywa się jednak w czasie poważnego kryzysu w jednej z gałęzi gospodarki. "Plan restrukturyzacji zakłada zwolnienie 1200 pracowników" - ta informacja, podana przez kierownictwo koncernu Tata Steel, wywołała ostatnio burzę w mediach. Ale to dopiero początek, w przemyśle metalurgicznym pracę może stracić nawet ponad 5200 osób. Tymczasem jako jedną z głównych przyczyn nierentowności hut wymienia się import tanich wyrobów z Państwa Środka.

Premier Cameron poruszył ten problem w rozmowach z Xi Jinpingiem. Podobnie jak kwestie ułatwień dla brytyjskich przedsiębiorców chcących prowadzić działalność na chińskim rynku. Jednocześnie rząd zapowiedział obniżenie od stycznia przyszłego roku cen wiz dla chińskich turystów. Będą one kosztować 85 funtów, czyli niemal czterokrotnie mniej niż obecnie.

Dwie żony prezydenta

Krach na giełdzie, zahamowanie wzrostu gospodarczego, eksplozje w zakładach w Tiencin, w których zginęły 173 osoby. Ostatnio chińskie władze nie mają najlepszej passy. Rekompensują to jednak w polityce globalnej, chcąc pokazać społeczeństwu, że głowa państwa cieszy się międzynarodowym szacunkiem. Stąd kolejna zagraniczna wizyta, która będzie, jak wszystko na to wskazuje, przełomowa dla układu sił na najbliższe lata.

Xi Jinping, który za główny cel swojej prezydentury obrał walkę z korupcją, odwiedza Zjednoczone Królestwo razem z żoną, popularną w Chinach piosenkarką Peng Liyuan. To jego drugie małżeństwo. Pierwszą wybranką 62-letniego obecnie polityka była Ke Lingling, córka byłego ambasadora Chin w Wielkiej Brytanii, która cały czas mieszka w Londynie.

- Wierzę, że nasze państwa będą łączyć bardzo bliskie stosunki. To ogromny potencjał i szansa na przyszłość - podkreślił chiński prezydent podczas przemówienia w brytyjskim parlamencie. W czwartek kolejne rozmowy i spotkania, a w piątek, na zakończenie czterodniowej wizyty, azjatycka delegacja odwiedzi m.in. uniwersytet w Manchesterze.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (90)