Ogromny pożar w Rosji. Mieszkańcy oskarżają władze
150 budynków, w tym szkoła, szpital, kolonia karna i sklep spłonęły w ogromnym pożarze, który strawił ponad połowę rosyjskiej wsi Soswa w obwodzie swierdłowskim. Zginęły dwie osoby, a ponad 700 zostało bez dachu nad głową. Mieszkańcy są wściekli na władze, bo o zagrożeniu wiedziano od dawna, a na pomoc przyjechał zaledwie jeden wóz strażacki.
We wtorek wieczorem ogień, który wybuchł w lokalnym tartaku, zaczął błyskawicznie się rozprzestrzeniać. Wieś Soswa, w której zabudowa to głównie drewniane domy pokryte strzechą błyskawicznie stanęła w ogniu. Służby bagatelizowały początkowe zgłoszenia - według relacji mieszkańców - do wsi skierowano jeden wóz strażacki. Posiłki dotarły dopiero po kilkudziesięciu minutach.
Mieszkańcy spopielonej części wsi, na spotkaniu ze śledczymi i przedstawicielami władz centralnych obwiniali lokalną administrację za to, co się stało.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na spotkaniu doszło do awantury, a wściekli pogorzelcy nie szczędzili słów krytyki.
"Ich zdaniem władze zaniedbały przestrzeganie norm bezpieczeństwa przeciwpożarowego, nie reagowały na zgłoszenia o powtarzających się pożarach w pobliżu tartaków, a zbiorniki na wodę przeciwpożarową były dziurawe" - pisze life.ru.
Nagranie zniszczonej wsi opublikowało rosyjskie ministerstwo ds. sytuacji nadzwyczajnych.
"Nikogo nie było"
80-letnia Lenina trzy dni przed tragicznym pożarem pochowała męża. - Mój dom spłonął doszczętnie, nawet rury. Nic nie ma. Nikogo (służb ratunkowych - przyp. red) nie było - powiedziała lokalnym mediom. Inny mieszkaniec wzywał do natychmiastowego "wydalenia i usunięcia lokalnych urzędników".
Tego dnia pożary wybuchły także w pięciu innych wsiach. Ogień zniszczył łącznie 195 budynków. Przyczyną pożarów - zdaniem śledczych - były podpalenia oraz wypalanie traw. W akcję gaśniczą zaangażowanych było 380 strażaków, 111 wozów strażackich i jeden helikopter, który dokonał 20 zrzutów wody.
Komitet śledczy wszczął w sprawie pożarów dziewięć śledztw.
