Mieszkańcy Dziwnowa nie wybrali burmistrza, będzie druga tura
W Dziwnowie będzie druga tura wyborów na
burmistrza. W przedterminowych wyborach mieszkańcy
miasta i gminy nie udzielili zdecydowanego, większościowego
poparcia żadnemu z siedmiu ubiegających się o ten urząd kandydatów.
30.04.2007 | aktual.: 30.04.2007 01:51
W drugiej turze wyborów 13 maja zmierzą się Krzysztof Kozicki i Marek Lisowski, który już po raz drugi walczy o to stanowisko.
Na Kozickiego zagłosowało 464 wyborców, a na Lisowskiego 391 osób. Uprawnionych do głosowania było 3390 mieszkańców gminy. Frekwencja wyniosła 40,9%. Wybory przebiegły bardzo spokojnie.
Poprzedni burmistrz, Kazimierz Libucki zrzekł się mandatu w styczniu tego roku, bo - jak twierdził - nie mógł porozumieć się z radnymi ani współpracować z radą. Od tamtego czasu gmina była zarządzana przez komisarza.
W tle walki wyborczej w Dziwnowie jest śledztwo prokuratury i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Chodzi o kilkadziesiąt tajnych akt SB i Wojsk Ochrony Pogranicza, które przechowywali członkowie komitetu wyborczego Libuckiego w zeszłorocznych wyborach oraz były oficer WOP. Akta, które powinny trafić do IPN, pochodziły m.in. z teczek tajnych współpracowników SB i WOP. Za ukrywanie takich akt grozi do ośmiu lat więzienia.
Według ABW, 15 listopada ub.r. z kontrkandydatem Libuckiego - Markiem Lisowskim - skontaktowali się dwaj członkowie komitetu wyborczego Libuckiego, z sugestią odstąpienia od udziału w wyborach. Ostrzegli, że mają kompromitujące materiały dotyczące jego współpracy z SB, a w przypadku nieodstąpienia od zamiaru kandydowania opublikują je w prasie. Lisowski odmówił, a następnego dnia w lokalnym piśmie ukazał się artykuł ujawniający jego współpracę z tajnymi służbami PRL.
Trzy dni później b. oficer WOP Marek K. zaproponował Lisowskimu "układ", w myśl którego w zamian za posadę wiceburmistrza, dostarczy dokumenty SB kompromitujące jego kontrkandydata - miały to być dokumenty poświadczające współpracę Libuckiego z SB.
Libucki mówił w grudniu ub.r., że nic nie wie o takim szantażu. Przyznał, że rozmówcy Lisowskiego byli członkami jego komitetu wyborczego, ale jeśli szantażowali Lisowskiego to "nie z jego inspiracji i bez jego wiedzy". Libucki zapewnił, że nie był agentem w PRL. Lisowski przyznał zaś, że nim był.
Śledztwo wszczęto po tym, jak do Prokuratury Rejonowej w Kamieniu Pomorskim wpłynęło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w związku z próbą szantażu jednego z kandydatów na burmistrza. W tym obwodzie wyborczym po utracie przez jednego z kandydatów prawa wyborczego - zgodnie z zapisami ordynacji wyborczej - odbyły się potem opóźnione wybory burmistrza, którym został Libucki.