USA. Mieli przygotować ciało do pogrzebu. Nie tego się spodziewali
Do zdumiewającej sytuacji doszło w amerykańskim stanie Iowa. W jednym z ośrodków stwierdzono zgon 66-letniej kobiety. Jej śmierć miały potwierdzić trzy osoby. Jak się później okazało - błędnie.
Do opisywanej historii doszło na początku stycznia. To wówczas w jednym z domów opieki znaleziono nieprzytomną 66-letnią kobietę. Trafiła do placówki zaledwie kilka dni wcześniej z zaawansowaną chorobą Alzheimera.
Zanim stwierdzono jej zgon, pensjonariuszka była stale monitorowana przez pielęgniarkę, która w związku z jej poważnym stanem, regularnie podawała jej morfinę. Przy kolejnej kontroli miała stwierdzić, że "usta kobiety były otwarte, oczy nieruchome, nie było słychać oddechu" - jak napisano w pokontrolnym raporcie.
Pielęgniarka miała dodatkowo obserwować czy wyczuwalny jest ruch przepony.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ
Błędna weryfikacja
Ostatecznie uznano kobietę za zmarłą. Miały to potwierdzić kolejne dwie osoby: inna pielęgniarka i pracownik domu pogrzebowego. Pensjonariuszkę umieszczono w worku na zwłoki i przewieziono do innego miejsca. O śmierci kobiety powiadomiona została jej rodzina.
Jak twierdzi pokontrolny raport, wspomniany worek na zwłoki otwarto kilkadziesiąt minut później w domu pogrzebowym, gdzie ciało miało być przygotowywane do pogrzebu. Jak się jednak okazało, rzekoma zmarła, choć z trudem, próbowała łapać powietrze.
Kobieta "ożyła"
Medycy wezwani do interwencji potwierdzili wyczuwalny puls. Z kobietą nie było jednak kontaktu oraz nie był widoczny ruch gałek ocznych. Ostatecznie 66-latka trafiła do szpitala, gdzie zmarła po dwóch dniach.
Dom opieki, gdzie przebywała kobieta, finalnie otrzymał maksymalną w tej sytuacji karę, czyli 10 tys. dolarów.
Źródło: tvn24.pl