Miedwiediew znów atakuje Polskę. "Na tyle słaby, że sięga po takie chwyty"
Był już prezydentem, premierem, by skończyć na posadzie wymyślonej przez Władimira Putina. Tylko po to, żeby go gdziekolwiek upchnąć. Dmitrij Miedwiediew jest wiernym sługą obecnego prezydenta Rosji, ale i człowiekiem sprowadzonym do szeregowego żołnierza kremlowskiej propagandy. I - jak mówi prof. Agnieszka Legucka w rozmowie z Wirtualną Polską - osobą, którą "wszyscy lubią nienawidzić".
04.11.2022 | aktual.: 05.11.2022 19:04
Dmitrij "porzucony" Miedwiediew
Pochodzący z inteligenckiej rodziny Miedwiediew od samego początku swojej działalności politycznej był uważany za bardzo lojalnego. Szczególnie wobec Putina. Prezydentem w 2008 roku nie został w sposób przypadkowy. Putin, gdy po dwóch z rzędu kadencjach prezydenckich nie mógł ubiegać się o kolejną, zdecydował, że to właśnie Miedwiediew – jego bliski współpracownik – zostanie kandydatem na to stanowisko. Dyktator został taktycznie premierem, a ich układ określano jako "tandem".
Kiedy Miedwiediew wygrał wybory, był określany jako bardziej otwarty na kontakty z opozycją niż jego polityczny mentor. Do tego - jako umiarkowanie prozachodni.
Prof. Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych oraz Uczelni Vistula mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że Miedwiediew jest nie tylko lojalny wobec Putina, ale i "porzucony". - Nie sprawdził się w roli prezydenta, nie wypełnił funkcji w sposób należyty. W ocenie Putina dał za dużo wolności Rosjanom. Za dużo "popuścił" idei liberalnej, wolnościowej. Prezydent Rosji uważa, że to wyzwoliło nadzieje Rosjan na zmiany wewnętrzne, a zakończyło się masowymi protestami na rosyjskich ulicach. Putin odbierał to jako zagrożenie dla reżimu. Po przejęciu władzy wszystko to odwrócił i zwielokrotnił represje wobec ludzi - zaznacza ekspertka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
(Nie)oczekiwana zamiana miejsc
Jak podkreśla prof. Legucka, Rosjanie określali Miedwiediewa jako "grzejącego krzesło" dla Putina.
W kolejnych wyborach Miedwiediew nie ubiegał się więc - zgodnie z przewidywaniami - o reelekcję, lecz przyjął stanowisko premiera. Putin i jego wierny kompan zamienili się wówczas stanowiskami, a te roszady na szczytach władzy były jedną z przyczyn masowych protestów antyputinowskich z lat 2011-12.
Właśnie dobrowolne wycofanie się na rzecz Putina było dowodem osobistej lojalności, która - jak wskazuje wielu komentatorów - jest decydująca w relacjach obu polityków.
Współpraca Miedwiediewa z Putinem to nie kwestia tylko ostatnich kilkunastu lat. O ich kontaktach można było mówić już w latach 90. A gdy w 1999 roku ówczesny prezydent Borys Jelcyn wyznaczył Putina na premiera, Miedwiediew został wiceszefem kancelarii rządu. Dwukrotnie - w 2000 i 2004 roku - kierował też sztabem wyborczym podczas kampanii prezydenckiej Putina. Później był pierwszym wicepremierem odpowiedzialnym za sferę socjalną.
Kiedy w styczniu 2020 Miedwiediew ostatecznie podał się do dymisji, rezygnując tym samym z teki premiera, Putin na jego następcę wyznaczył przewodniczącego Federalnej Służby Podatkowej Michaiła Miszustina.
Bardzo słaba pozycja Miedwiediewa. "Wszyscy lubią go nienawidzić"
Po zakończeniu urzędowania na stanowisku premiera został mianowany przez prezydenta Putina wiceprzewodniczącym Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej.
Prof. Agnieszka Legucka uważa, że obecnie pozycja Dmitrija Miedwiediewa jest bardzo słaba. - Jego obecna funkcja - zastępcy Rady Bezpieczeństwa - została wymyślona przez Putina po to, żeby gdzieś byłego prezydenta Rosji podrzucić. Takiej funkcji wcześniej nie było w ustroju konstytucyjnym.
- Jest to osoba, którą wszyscy lubią nienawidzić. Miedwiediew był potrzebny Putinowi, by rozgrywać różne frakcje wewnątrz Kremla. Były prezydent bardzo nie lubił się szczególnie z Igorem Sieczinem - mówi.
"Na tyle słaby politycznie, że sięga po chwyty propagandowe"
Dmitrij Miedwiediew co jakiś czas wyskakuje z propagandowymi treściami, często wymierzonymi również w Polskę. W ostatnich dniach politykowi nie spodobało się odebranie rosyjskiej ambasadzie nieopłacanego przez nią ośrodka turystycznego nad Zalewem Zegrzyńskim oraz rozpoczęcie budowy zapory na granicy z obwodem kaliningradzkim. Dmitrij Miedwiediew prowokacyjnie - kłamliwie i bezczelnie - odnosił się w tym kontekście do rozbiorów Polski i sugeruje możliwość powtórki.
"Nasi ludzie różnych stanów i rodów, zapominając o sprzecznościach i jednocząc się w obronie ojczyzny, ostatecznie wyrzucili z Moskwy motłoch bezczelnych Polaków" - napisał. Miedwiediew nie zatrzymał się na tym w swojej prowokacyjnej, kremlowskiej narracji. Podkreślił, że "od tego czasu" Polska rozpoczęła swoją "czarną passę" z "niekończącymi się rozbiorami". Na koniec dodał, że siedziba Kancelarii Premiera i Pałac Prezydencki znów mogą przybrać nazwy z czasów zaboru rosyjskiego.
Polska nie jest jedynym krajem na celowniku byłego prezydenta. Od początku ataku Rosji na Ukrainę występuje on w roli głównego kremlowskiego oskarżyciela, grożąc poszczególnym państwom występującym przeciwko decyzjom Kremla. Państwa zachodnie popychają świat w kierunku globalnej wojny" - stwierdził we wtorek.
- Miedwiediew jest na tyle słaby politycznie, że sięga po chwyty propagandowe, które uskutecznia najczęściej na Telegramie - uważa prof. Legucka.
Wszystko dla uwagi Władimira Putina
Po co to robi? W ocenie ekspertki z PISM przede wszystkim, by ściągnąć na siebie uwagę Władimira Putina. - Chce pokazać swoją lojalność względem niego. Ponadto chce trochę zastąpić Żyrinowskiego, który dotychczas był cerberem Putina w stosunku do różnych państw - Polski, Ukrainy, ale i do wewnętrznych grup - podkreśla.
- Miedwiediew nie jest lubiany przez społeczeństwo rosyjskie. Ma bardzo niskie zaufanie. Nie jest lubiany też w elicie politycznej. Putin trzymał go zawsze przy sobie jako kogoś, kto mógł rozgrywać inne frakcje. Obecnie bardzo mało prawdopodobne jest myślenie o nim jako prezydencie - dodaje.
Upokorzenie Miedwiediewa. Szeregowy żołnierz propagandy Kremla
Obecna rola Dmitrija Miedwiediewa jest upokorzeniem i cieniem dawnego "demokraty", sprowadzeniem go do roli szeregowego żołnierza propagandy Kremla, a jego tezy to przejaw kompleksów wobec Polaków - ocenił w rozmowie z PAP Stanisław Żaryn, pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej RP.
"Pierwszoplanową postacią był w innym etapie i innym trendzie rosyjskiej polityki, ale ze względów charakterologicznych i jego drogi życiowej tamta rola była prawdopodobnie bardziej jego rolą życia, niż obecna" - ocenił Żaryn.
"Nasze analizy sugerują, że jest przymuszony do takich działań i dostał takie zlecenie. To też pokazuje pewien rodzaj upokorzenia go przez elity kremlowskie, bo wyznaczono mu rolę, do której on właściwie nie pasuje" - dodał.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski