ŚwiatIgor Sieczin - przyjaciel Putina i szara eminencja Kremla

Igor Sieczin - przyjaciel Putina i szara eminencja Kremla

Cieszy się złą sławą, choć wiadomo o nim niewiele. Najbardziej twardogłowy polityk na Kremlu zazdrośnie strzeże swych tajemnic. Igor Sieczin to przyjaciel Putina i największy wróg premiera Miedwiediewa. Kontroluje skarby Rosji - surowce energetyczne. O jego bogactwie, zdobytym dzięki nieograniczonej władzy, krążą legendy - pisze dla Wirtualnej Polski Katarzyna Kwiatkowska.

Igor Sieczin - przyjaciel Putina i szara eminencja Kremla
Źródło zdjęć: © AFP | Mikhail Klimentyev

29.06.2012 | aktual.: 29.06.2012 10:13

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Sieczin stał się symbolem najciemniejszej strony rządów Putina. Media mają go za szarą eminencję, choć jeszcze kilka tygodni temu rosyjscy dziennikarze wróżyli mu rychłą emeryturę. Nie było dla niego miejsca ani w prezydenckiej administracji, ani w nowym gabinecie. "Sieczin nie pasuje do nowej rzeczywistości politycznej" - pisał opiniotwórczy dziennik "Wiedomosti".

Okazało się jednak, że Sieczin powrócił. Został dyrektorem generalnym koncernu naftowego "Rosnieftu". To obok Gazpromu najważniejsze państwowe przedsiębiorstwo Rosji.

Betonowy feniks

Jakby tego było mało, Władimir Putin powołał Komisję ds. Strategicznego Rozwoju Kompleksu Paliwowo-Energetycznego i Bezpieczeństwa Ekologicznego. Prezydent stanął na jej czele, a sekretarzem został właśnie Sieczin. W ten sposób obaj kontrolują strategiczny dla Rosji sektor paliwowo-energetyczny. Rosyjscy dziennikarze mówią o nich "tandem energetyczny".

- Ta nominacja zaskoczyła wszystkich - mówi publicysta Iwan Preobrażeński. - Sieczin dokonał niemożliwego. Odzyskał utracone wpływy. To nie lada zagadka, w jaki sposób mu się to udało.

Betonowy jastrząb

Igor Sieczin przez lata cieszył się złą sławą. Jeden z najbliższych współpracowników Władimira Putina, przywódca konserwatywnego skrzydła elity rządzącej, uważany jest za kremlowski beton.

Z Putinem poznali się w 1990 r. w... Brazylii. Przyszły prezydent Rosji, a wówczas pomocnik Anatolija Sobczaka (który kilka miesięcy później został merem Petersburga), przyjechał tam z delegacją rady miasta. Sieczin reprezentował leningradzki uniwersytet.

Absolwent romanistyki wykładał wtedy francuski i portugalski. Spokojne życie pracownika naukowego nie było jednak dla niego stworzone. Lepiej sprawdzał się w Mozambiku, gdzie pracował jako tłumacz, a także - jak informują media - pośredniczył w handlu bronią.

Najwyraźniej panowie przypadli sobie do gustu. Putin, gdy tylko został wicemerem Petersburga, zaproponował Sieczinowi pracę. Potem zabrał go ze sobą do Moskwy. W 2000 r. Sieczin został szefem kancelarii nowego prezydenta. Jego wpływy rosły.

Jest uważany za głównego architekta sprawy przeciwko Michaiłowi Chodorkowskiemu. To on w 2003 r. przedstawił raport pod znamiennym tytułem "W Rosji szykowany jest przewrót oligarchów", co uruchomiło machinę państwową przeciwko właścicielom Jukosu. Na kłopotach naftowego giganta skorzystał jego konkurent - bliski Sieczinowi "Rosnieft". Dziś to największy koncern naftowy w Rosji, a Sieczin jest jego dyrektorem generalnym.

Betonowy premier?

Kremlowskie walki buldogów toczą się pod dywanem. Władimir Putin nie pozwala, by rywalizacja politycznych elit toczyła się na widoku opinii publicznej, jak to było za Borysa Jelcyna. Mimo to, konflikt między betonowym Sieczinem a liberalnym skrzydłem Kremla, któremu przewodzi Dmitrij Miedwiediew, jest w Rosji tajemnicą poliszynela.

Po marcowych wyborach prezydenckich wydawało się, że górą są liberałowie. W Moskwie żartowano nawet, że Miedwiediew w nagrodę za przypilnowanie "tronu" Putinowi dostanie głowę swojego największego wroga.

W kwietniu Sieczin, wtedy jeszcze wicepremier w rządzie Putina, musiał ustąpić z funkcji przewodniczącego rady nadzorczej koncernu "Rosnieft". Wydawało się, że popadł w niełaskę. W mediach spekulowano o końcu jego kariery.

Radość liberałów okazała się przedwczesna. Sieczin powrócił w wielkim stylu. - Nikt do końca nie wie, co się właściwie stało - mówi Preobrażeński. - Na pierwszy rzut oka wygląda, że powrót Sieczina nie był planowany.

Być może sprytnemu politykowi udało się namówić prezydenta, by nie pozbywał się wiernych towarzyszy. Putin słynie z tego, że niechętnie dymisjonuje swoich ludzi. Jeśli jednak powrót Sieczina był zaplanowany na najwyższych szczeblach, wkrótce może okazać się, że "energetyczny tandem" stanie się kremlowskim, a Rosja będzie miała nowego premiera. Tym razem wyjątkowo twardogłowego.

Katarzyna Kwiatkowska, dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (0)