Miasto sponsorowane
Radni Chicago chcą sprzedać reklamodawcom prawa do zmiany nazw miejskich obiektów. Radni Warszawy nie są przekonani do wprowadzenia takiego rozwiązania w stolicy.
Władze Chicago chcą w ten sposób załatać dziurę w miejskim budżecie sięgającą kwoty 94 mln dolarów. Na liście miejsc przeznaczonych na sprzedaż znajdują się m.in. komunalne środki transportu, lotniska, biblioteki, oczyszczalnia ścieków, mosty oraz jedna z najsłynniejszych ulic miasta – Lake Shore Drive.
Reklamodawcy w zamian za opłaty mogliby nadawać obiektom lub ulicom nazwy marek swoich produktów. O wprowadzeniu pomysłu w życie myślą także władze Nowego Jorku.
Sceptycznie odnosi się do przeniesienia tego rozwiązania do Warszawy naczelny architekt miasta Michał Borowski. – Budżet miasta to około 8 mld złotych, więc kilka mln złotych zysku z tego rodzaju reklam nie zrobiłoby różnicy – twierdzi Borowski. Jego zdaniem można by ewentualnie zmienić nazwę stadionu Legii np. na stadion PZU czy Telekomunikacji Polskiej, gdyby były z tego duże zyski.
– W stolicy jest za dużo reklam umieszczanych chaotycznie przez właścicieli budynków. Władze Warszawy pobierają opłaty za wywieszanie reklam na budynkach należących do miasta, a do ZDM wpływają pieniądze za wynajem powierzchni reklamowych przy drogach. Jest to kwota około 7 mln zł rocznie, co wobec około 700-800 mln zł, które ZDM wydaje na remonty dróg, jest kwotą znikomą – dodaje Michał Borowski. Zdaniem radnego Adama Grzegrzółki pieniądze na miejskie inwestycje należy zdobywać od prywatnych firm, ale nazwy związane z historią Warszawy powinny być chronione. – Jak by to wyglądało, gdyby ulica bohatera narodowego krzyżowała się np. z ulicą Colgate – mówi Grzegrzółka.