Mężczyzna trafił do więzienia, choć jest niewinny. Prokurator wyznaje: "nie przeczytałem akt"
Prokurator zaufał śledczym i skazał niewinnego człowieka na 25 lat więzienia. - Nie zdążyłem przeczytać akt, a potem sprawę mi zabrali - twierdzi.
Z najnowszych ustaleń Dolnośląskiego Wydziału Prokuratury Krajowej we Wrocławiu wynika, że sprawa gwałtu i morderstwa w Miłoszycach sprzed 19 lat potoczyła się źle. Do więzienia trafił niewinny człowiek. Tomasz K. spędził za kratami już 18 lat. Nigdy nie przyznał się do zarzutów.
Portal gazetawroclawska.pl dotarł do prokuratora, który podpisał nakaz zatrzymania mężczyzny Ale tej sprawy nie prowadził od początku. - Przyszedł do mnie naczelnik wydziału śledczego, powiedział żebym wziął tę sprawę, bo tam niewiele się dzieje - powiedział w rozmowie z portalem gazetawroclawska.pl. I dodał, że gdy dostał ekspertyzę i opinię śledczych, uwierzył im.
Policjanci brali już pod uwagę Tomasza K. jako podejrzanego. Byli u niego w domu, zdjęli odciski, pobrali materiały do badań.
- Jasne, że miałem wątpliwości, ale materiału było wystarczająco, żeby zatrzymać i postawić zarzut. Należało to potem pogłębiać. Ale nie zdążyłem przeczytać akt, a potem sprawę mi zabrali - wyjaśnił prokurator.
Jednak na przełomie 2000 i 2001 r. został zawieszony, bo nie rozpoznał wniosku dowodowego. Akt oskarżenia przeciwko K. skierowano do sądu kwietniu 2001 r.
Potem prokurator został skazany za korupcję. Czy w sprawie gwałtu i morderstwa również zawinił, pozwalając na fabrykowanie dowodów? - Gdyby wiedział, że sprawa z Miłoszyc była "skręcana", to by nam wtedy powiedział. Nie mam wątpliwości - twierdzi człowiek z ekipy śledczej pracującej nad jego sprawą.
Źródło: gazetawroclawska.pl, WP