PolskaMężczyzna przy porodzie? Burzliwa dyskusja wśród Internautów

Mężczyzna przy porodzie? Burzliwa dyskusja wśród Internautów

Wśród Internautów rozgorzała burzliwa dyskusja po opublikowaniu przez Wirtualną Polskę reportażu „Jak mężczyźni reagują na poród?”. Zdania dyskutantów są podzielone. Niektórzy uważają, że obowiązkiem każdego ojca jest towarzyszyć swojej partnerce podczas przyjścia na świat ich wspólnego dziecka. Inni argumentują, że „poród jest obrzydliwy”, a w pamięci zostaje „makabryczny widok pociętej kobiety”.

Mężczyzna przy porodzie? Burzliwa dyskusja wśród Internautów

03.07.2009 | aktual.: 19.10.2012 07:41

Internautka o nicku anka pisze, że jej mąż miał już czteroletnią córeczkę z poprzedniego małżeństwa. Nie był przy jej narodzinach, dlatego ustalili, że tym razem będzie podobnie. Miał towarzyszyć ance do momentu jej wejścia na salę porodową. Ustalili, że jak ona będzie rodziła, on będzie czekał na nią na zewnątrz. Wyszło jednak inaczej. Internautka pisze, że skurcze przyszły już po terminie. Lekarze zadecydowali, że będzie konieczne cesarskie cięcie, bo dziecko jest za duże na to, żeby rodzić je naturalnie. Szczególnie, że było to pierwsze dziecko anki. „Gdy dowiedziałam się, że będę miała cesarkę, zadzwoniłam i powiedziałam o tym mężowi. Chciał przyjechać, ale się nie zgodziłam. Powiedziałam, że jak już będzie po wszystkim, to zadzwonię do niego” – pisze anka. W tym czasie była z nią w szpitalu kuzynka, która akurat przyszła ją odwiedzić. Ponieważ lekarze nie mogli wbić się w kręgosłup, podali anceznieczulenie ogólne. Reszta potoczyła się błyskawicznie. Nastąpiło zatrzymanie akcji serca
i kłopoty z intubacją. Ledwo udało się uratować ankę i jej dziecko. Kuzynka powiadomiła resztę rodziny, że anka urodziła. Jej mąż, choć z zawodu jest kierowcą, był tak zdenerwowany, że brat musiał go wieźć do szpitala: „Widział mnie podłączoną do aparatury na OIOM-ie. Potem był przy mnie przez cały czas. Lepiej się stało, że nie widział, jak lekarze walczyli o nasze życie.

January pisze, że asystował żonie przy porodzie i było to dla niego piękne przeżycie. Do dziś pamięta, jak podtrzymywał jej głowę podczas parcia, drżenie swoich rąk podczas przecinania pępowiny i płacz ze szczęścia na ławce na korytarzu. „Trzynaście godzin spędzonych z żoną na porodówce, to były najpiękniejsze chwile w moim życiu” – pisze Internauta.

Aga urodziła dwoje dzieci. Podczas pierwszego porodu była rozbita psychicznie, dlatego że nie towarzyszył jej mąż. Inaczej przy drugim, kiedy obecność męża sprawiła, że nie myślała o bólu. „Nie wspomnę już, że mąż do dzisiaj opowiada, a minęło już sześć lat, że jako pierwszy zobaczył córeczkę i od razu się w niej zakochał. Takie przeżycie bardzo jednoczy rodzinę. Naukowcy udowodnili nawet, że mężczyźni inaczej traktują później swoje partnerki życiowe. Krzysztof wspomina, że asystował przy porodzie zaledwie siedem tygodni temu. Dzięki temu, co zobaczył, nabrał do swojej żony większego szacunku. Podziwia kobiety za to, co dają z siebie, żeby dziecko mogło przyjść na świat. „Jest strach i obawa, ale jak już wyjdzie główka i facet widzi dużą, siną głowę, to nogi się pod nim uginają. Chwilę później jest najszczęśliwszym facetem na Ziemi”. Podobnego zdania jest ino: „Zarówno za pierwszym, jak i drugim razem towarzyszyłem żonie przy porodzie. Za pierwszym razem żona miała wątpliwości, a za drugim
stanowczo zażądała mojej obecności. Było to dla mnie ogromne przeżycie, ale nigdy nie żałowałem swojej decyzji”.

„Byłem przy narodzinach syna. Nigdy nie zapomnę, jak podtrzymywałem żonę, gdy parła” – wspomina dumni. Pisze, że nie zapomni, jak ręcznikami wycierał krew z jej ud, a także widoku lekko nią ubrudzonego syna. Te chwile zmieniły go na zawsze. Zmieniły również jego podejście do żony. „W zupełności zgadzam się ze stwierdzeniem, że ręce matki, kołyszącej dziecko, rządzą światem. Wielki szacunek dla każdej matki. My, samcy, nie znieślibyśmy takiego bólu” – pisze.

„Poród to nie show”

Zdaniem Zosi kobiety nie powinny zmuszać swoich mężczyzn do uczestniczenia przy porodzie. Nie zawsze takie wydarzenie pozytywnie zapada w pamięć. Przyznaje, że gdy była w ciąży, chciała, żeby mąż jej asystował ze względu na dobro dziecka. Gdyby coś poszło nie tak, mógłby w porę zareagować. Mąż nie był zachwycony tym pomysłem, ale nie protestował. Uważał jej argumenty za słuszne. „Dziś jestem cztery lata po rozwodzie, a mój ośmioletni ośmioletni syn ostatni raz widział tatę cztery lata temu. Zero zainteresowania. W moim przypadku nie potwierdziła się reguła więzi ojcowskiej”.

Follow me nigdy nie pozwoliłaby, żeby jej partner był przy porodzie. Pisze, że to nie show. Natomiast przydałoby się, żeby mężczyźni wiedzieli, jak ciężki, trudny i skomplikowany jest poród, po to, by bardziej szanowali swoje kobiety. Jola zapewnia, że nigdy nie zgodziła by się na obecność męża przy porodzie, bo jest to obrzydliwe.

Viola wspomina, że od momentu, kiedy jej kuzyn zobaczył narodziny swojej córki, (był do tego zmuszony przez żonę i teściową), zaprzestał współżycia z żoną. Podobno poród był dla niego traumą. Od roku są już po rozwodzie. Zdaniem Ol poród wszystko zmienia, bo zostaje w pamięci makabryczny widok pociętej kobiety. Taka trauma nigdy się nie zagoi i nie zabliźni. Suchy.gdansk wspomina, że 29 lat temu nie miał szansy asystować żonie przy porodzie. Stał pod szpitalnym oknem i krzyczał z ulicy: „Wszystko ok.?”

Zobacz także
Komentarze (56)