Metropolita Sawa, zwierzchnik Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego© PAP | Michał Zieliński

Metropolita Sawa niczym przyjaciel Putina. Szkoda prawosławia [OPINIA]

"Cerkiew lśni duchowym odrodzeniem i służy przykładem dla innych" - napisał do moskiewskiego patriarchy Cyryla metropolita Sawa. W ten sposób zwierzchnik Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego (PAKP) zwraca się do jednego z najbliższych sojuszników Putina.

Rosyjska inwazja przeciwko Ukrainie toczy się na różnych polach - militarnym, politycznym, gospodarczym czy kulturowym. I religijnym.

Ta ostatnia przestrzeń zwolennikom "ruskiego miru" dostarcza ideowego paliwa do walki z Ukrainą. Do tej propagandy przyłączył się właśnie metropolita Sawa (Hrycuniak). To zwierzchnik Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, który nie pierwszy raz sekunduje moskiewskiemu patriarsze Cyrylowi, hierarsze, od którego jest czysto teoretycznie niezależny.

Ramię w ramię z Kremlem

Polski metropolita zachował się tak, jakby zapomniał, że Władimir Putin ma nie tylko irańskie drony i mięso armatnie w postaci kadyrowców, ale też cerkiewne ramię w postaci Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, jej patriarchy Cyryla i posłusznego episkopatu.

To, że rosyjskie duchowieństwo idzie ramię w ramię z Kremlem, nie dziwi. Przez wiele lat Cerkiew finansowana przez Putina odwdzięczała się świadczeniem usług ideologicznych w religijnej osnowie i teraz robi to dalej.

Rosyjska agresja przeciwko Ukrainie pokazała, że nie ma takich słów, których Cyryl nie wypowiedziałby, aby zadowolić Putina.

"Jeśli umrzecie na froncie, pójdziecie do nieba" lub "Rosja nigdy nikogo nie zaatakowała" - to tylko niektóre wypowiedzi patriarchy Cyryla, który przy różnych okazjach dokonuje wymazów z wielkoimperialnych snów gospodarza Kremla i przedkłada ludowi cerkiewnemu do wierzenia.

Nie wszyscy Rosjanie są wierzący - po prawdzie to wierzący są mniejszością - ale nie zmienia postaci rzeczy, że Cerkiew w idealnej symbiozie z państwową propagandą obsługuje ideologiczne zapotrzebowanie Putina.

Staje się właściwie tym, czym w ZSRR były partyjne organy. Jest w tym jakiś paradoks, gdyż w czasach stalinizmu wielu wiernych i hierarchów prawosławnych zostało wymordowanych, a cerkwie zburzone.

Oczywiście, część duchowieństwa współpracowała, by móc funkcjonować choćby w ograniczonym zakresie. Tym bardziej dziwi fakt, choć może nie powinien, że Rosyjska Cerkiew Prawosławna jest aktywnym współgraczem na froncie - tym wirtualnym i jak najbardziej realnym.

Robi to, błogosławiąc choćby broń, którą zabijani lub mordowani są cywile, i którą niszczona jest ukraińska infrastruktura, w tym cerkwie (!) i przedszkola.

Z tym większym przerażeniem czyta się życzenia, jakie Sawa, prawosławny metropolita Warszawy i całej Polski, przesłał w 14. rocznicę objęcia przez Cyryla tronu moskiewskich patriarchów.

Należy zaznaczyć, że we wschodnim chrześcijaństwie obchodzenie tego typu rocznic nie jest niczym nadzwyczajnym, nawet jeśli nie są "okrągłe". Nie ma też nic nietypowego, że zwierzchnik lokalnej Cerkwi przesyła życzenia innemu zwierzchnikowi.

Niemniej - biorąc pod uwagę okoliczności i treść korespondencji - trudno o zachowanie spokoju.

"Przykład". Jaki przykład!

W liście datowanym na 1 lutego 2023 roku metropolita Sawa wylewnie przesyła "najserdeczniejsze i braterskie życzenia".

Chwali Cyryla, że dzięki niemu "Cerkiew lśni duchowym odrodzeniem i służy przykładem dla innych". Jakim przykładem lśni rosyjski Kościół prawosławny dla innych? Usprawiedliwieniem czy wręcz uzasadnianiem wojny przeciwko Ukrainie, której odmawia się jakiejkolwiek podmiotowości?

Na tym jednak warszawski metropolita nie poprzestaje i węszy wrogów Cerkwi i jej stabilności. Pisze, że "niektórzy starają się ją zniszczyć", dając za przykład Ukrainę.

Metropolita odnosi się w ten sposób nie tylko do napiętej sytuacji cerkiewnej w Ukrainie, gdzie są dwa konkurujące ze sobą organizmy - Cerkiew Prawosławna w Ukrainie, ciesząca się niezależnością (autokefalią) nadaną przez Konstantynopol i Ukraińska Cerkiew Prawosławna, która do niedawna posługiwała się dodatkiem UCP Patriarchatu Moskiewskiego.

W Ukrainie decyzja sprzed pół roku o poluzowaniu więzi z Moskwą miała na celu uwiarygodnić promoskiewską strukturę w Ukrainie. O uwiarygodnienie jednak trudno - co jakiś czas wychodziły na jaw przypadki kolaboracji biskupów i księży z rosyjskim okupantem, nawet jeśli zwierzchnik tej Cerkwi, metropolita Onufry, oficjalnie potępił rosyjską agresję.

Dowody świadczące o współpracy części kleru z Moskwą ukraińska służba bezpieczeństwa odnalazła nawet w najświętszym miejscu ukraińskiego prawosławia, czyli w Ławrze Peczerskiej.

Nie dziwi więc, że Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej odebrano prawo do służenia Liturgii w Ławrze i przekazano ją Cerkwi Prawosławnej w Ukrainie. To dlatego, że państwo coraz mocniej zaczęło postrzegać Cerkiew podporządkowaną do niedawna Moskwie, jako wewnętrzne zagrożenie.

Dostrzegły to władze w Kijowie, dostrzegli niektórzy duchowni - fala przechodzenia kleru i wiernych z jednego Kościoła do drugiego, przyśpieszyła.

I w takich oto okolicznościach polski hierarcha, który posiada stopień generała w Wojsku Polskim, wpisuje się w antyukraińską propagandę Kremla. Zdaje się nie zauważać, że nie kto inny, jak Putin, uzasadniając inwazję, mówił o rzekomym prześladowaniu prawosławia w Ukrainie.

Oskarżenie to brzmi podobnie jak to, gdy prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, który jest pochodzenia żydowskiego, obwinia się za promowanie… nazizmu.

Kończąc pozdrowienia, metropolita Sawa życzył Cyrylowi "obfitej pomocy Bożej, wspierającej w niesieniu trudów posługi zwierzchnika Cerkwi".

Taka wylewność uzasadnia pytanie o lojalność zwierzchnika polskiej Cerkwi, która w przyszłym roku obchodzić będzie 100-lecie autokefalii.

List gratulacyjny metropolity warszawskiego - publikowany wraz z gratulacjami od Putina i Łukaszenki - idealnie wpisuje się w kremlowską legendę o "ruskim mirze" i oczyszczania Zachodu z dekadencji.

Tylko wiernych szkoda

Można zapytać, jaki sens ma autokefalia, skoro słowa płynące z Warszawy nie różnią się od tych, które płyną z Mińska, gdzie nie ma lokalnej Cerkwi, a jest jedynie eparchia (diecezja) Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej?

Po ataku Rosji na Ukrainę polscy hierarchowie dość późno zabrali głos jako episkopat. Wcześniej były pojedyncze wypowiedzi, które ckliwie mówiły o tragedii i bratobójczej wojnie.

Tylko paru hierarchów jasno nazwało agresora, ale nikt nie potępił Cyryla za religijną gloryfikację mordu. Nikt oficjalnie nie zareagował na to, że Cyryl robi na polu religijnym to, co Putin na froncie. Morduje, tylko że słowem.

Sawa to zachowanie przebił. Szkoda tylko polskiego prawosławia i prawosławia w ogóle, którego wizerunek z powodu uwikłania Cerkwi, w tym polskiej, bardzo ucierpiał.

Szkoda również, że zamiast apelu o pokój, z którego wierni PAKP mogliby być dumni, muszą czytać za to haniebne słowa o lśniącej rosyjskiej Cerkwi.

Dariusz Bruncz - publicysta, redaktor naczelny portalu ekumenizm.pl, wykładowca akademicki. Podejmuje tematykę społeczno-religijną, polityczną, a w szczególności ekumeniczną i konfesjoznawczą. Współpracuje z Wirtualną Polską i innymi mediami ogólnopolskimi.

Źródło artykułu:WP magazyn
wojna w Ukrainiewładimir putinpatriarcha cyryl
Wybrane dla Ciebie