Łukasz Mejza złożył przysięgę. Sala sejmowa natychmiast zareagowała
Łukasz Mejza złożył ślubowanie w Sejmie. Reakcja była jednoznaczna. Z sali sejmowej było słychać buczenie. Chwilę potem z taką samą reakcją spotkał się Dariusz Matecki.
W poniedziałek podczas inauguracyjnego posiedzenia Sejmu X kadencji posłowie składali ślubowanie. Jako pierwszy przysięgę złożył marszałek senior Marek Sawicki (PSL).
Rota ślubowania zapisana w konstytucji brzmi: "Uroczyście ślubuję rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu, strzec suwerenności i interesów Państwa, czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej". Tekst roty odczytał marszałek senior.
Następnie posłowie sekretarze kolejno wyczytywali imiona i nazwiska posłów. Każdy z parlamentarzystów wstał i wypowiadał słowo: "Ślubuję". Poseł mógł dodać zdanie: "Tak mi dopomóż Bóg".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dwóch posłów wybuczanych w Sejmie
Kolejność składania ślubowania była zgodna z porządkiem zajmowanych miejsc na sali posiedzeń. Swoje ślubowanie złożył także Łukasz Mejza. Wówczas na sali rozległo się buczenie.
Podobnie sala sejmowa zareagowała podczas składania przysięgi przez Dariusza Mateckiego.
Skandal wokół Mejzy
O Mejzie Wirtualna Polska pisała wielokrotnie: dziennikarze WP ustalili, że firma byłego wiceministra sportu obiecywała leczyć umierających na raka i stwardnienie rozsiane, chorych na Alzheimera, Parkinsona oraz inne nieuleczalne przypadłości. Ówczesny wiceminister sportu osobiście jeździł i przekonywał rodziców chorych dzieci, że terapia jego firmy je wyleczy. Cena wyjściowa wynosiła 80 tys. dolarów. Tylko, że metoda, którą zachwalał, nie miała medycznego potwierdzenia. Efektem afery ujawnionej przez WP było odejście Mejzy ze stanowiska wiceministra w rządzie PiS.
Dziennikarze Wirtualnej Polski ustalili także, że Mejzę w kampanii wyborczej aktywnie wspierała siatka kont w mediach społecznościowych. Profile zakładane były na fałszywą tożsamość. Zdjęcia pochodziły z sieci, a większość została wygenerowana przez sztuczną inteligencję. Trzy niezależne źródła wskazują, że organizatorem mógł być jeden z współpracowników posła.