WAŻNE
TERAZ

Nie żyje Diane Keaton. Aktorka miała 79 lat

Medycyna podziemna w Syrii. Baszar al-Asad celowo niszczy szpitale, a lekarze przenoszą się do jaskiń i tuneli

• Od początku wojny w Syrii zginęły setki lekarzy

• Wojska rządowe celowo atakują szpitale i placówki medyczne

• Szpitale padają ofiarą także rosyjskich nalotów

• Na terenach, gdzie trwają zacięte walki istnieją tajne szpitale

• Czasami są aranżowane nawet w jaskiniach

• Lekarzom, którzy pomagają rannym rebeliantom, grożą represje

• W obawie przed celowym zniszczeniem Lekarze bez Granic nie podają współrzędnych niektórych ze swoich szpitali


8-latek czeka na pomoc po nalocie w Al-Rehan, koło Dumy. Lipiec 2016 r.
Źródło zdjęć: © AFP | Abd Doumany
Adam Parfieniuk

Od marca 2011 w Syrii zginęło 750 lekarzy, pielęgniarek oraz osób z personelu medycznego. Aż 667 ofiary zginęły w operacjach wojsk reżimowych. W 265 placówek niosących pomoc wymierzono 373 ataki, z czego za 291 są odpowiedzialne siły rządowe. W sumie Syria i Rosja są przeprowadziły około 90 proc. ataków. Statystyki pochodzą z interaktywnej bazy organizacji Physicians for Human Rights (PHR), która od początku monitoruje wojskową aktywność wymierzoną w służbę zdrowia, oznacza ją na mapach, weryfikuje liczbę ofiar i stara się ustalać sprawców zbrodni.

PHR w oddzielnym komunikacie ostrzegła na początku sierpnia, że obecnie szczególnie tragiczna jest sytuacja w Aleppo. Tylko w ciągu ciągu ostatniego tygodnia lipca syryjskie siły przeprowadziły sześć ataków na szpitale w mieście i okolicach. Szczególnie dotknięta atakami była dzielnica Al-Szar. Zdaniem doktora Mumammada al-Mahmuda z Unii Syryjskich Organizacji Pomocy Medycznej wojska reżimu rozmieściły w niej snajperów, którzy skutecznie blokowali dostęp mieszkańców do pomocy w szpitalach. Co więcej, sprzęt medyczny i lekarze, którzy nie zginęli w wyniku bombardowań, nie mogli przenieść się do innych placówek, bo byli skutecznie blokowani przez strzelców.

Element taktyki

Niszczenie szpitali w Aleppo jest przemyślaną taktyką sił reżimowych. Wojska rządowe zamknęły drogi dojazdowe części miasta, w której trwają walki, gdzie wciąż uwięzionych jest około 300 tys. ludzi. - Teraz, gdy ludzie we wschodnim Aleppo są zdani na własne siły, Asad chce, by cierpieli i umierali - tłumaczyła Widney Brown z PHR. Organizacja szacuje, że od początku wojny 95 proc. lekarzy z Aleppo albo zginęło, albo uciekło z miasta, albo siedzi w więzieniu.

Choć skala humanitarnej tragedii w Aleppo jest nieporównywalna z żadnym innym miejscem w Syrii, organizacje humanitarne oceniają, że w kraju, w obszarach oblężonych, w sumie w pułapce może być nawet 1 mln osób. Organizacja Lekarze bez Granic (MSF) celowo nie chce podawać współrzędnych GPS niektórych swoich placówek w Syrii w obawie przed celowymi bombardowaniami Syrii i Rosji. Ataki na służbę zdrowia w Syrii zabrnęły już bowiem tak daleko, że rutynowa procedura, która jest stosowana w celu zapewnienia bezpieczeństwa pracy i uniknięcia ewentualnych nalotów, została w Syrii uznana przez MSF za samobójczą taktykę.

By wyeliminować swoich wrogów, Baszar al-Asad sięga po najbardziej zbrodnicze środki. Jego zwolennicy chcą wierzyć, że ataki w placówki medyczne są podyktowane tym, że w ich obrębie znajdują się kryjówki buntowników i składy z bronią, ale jak wytłumaczyć precyzyjną eliminację lekarzy? Giną oni bowiem nie tylko w nalotach na szpitale, ale także od snajperskich strzałów. W kwietniu w oblężonym Zabadani rządowy strzelec wyeliminował ostatniego żyjącego lekarza w mieście.

Narodziny podziemnej medycyny

Od samego początku wojna w Syrii wymusiła na lekarzach stworzenie "podziemnego" systemu służby zdrowia. Początkowo nie było przecież mowy o krwawej wojnie, a o głównie o pokojowych protestach. Działania cywilnej opozycji z czasem spotkały się jednak z agresją reżimu.

Wówczas przeciwnicy Baszara al-Asada nie kontrolowali jeszcze żadnych obszarów w kraju, dlatego jedyny sposób na leczenie rannych demonstrantów polegał na pokątnym wykorzystaniu państwowego systemu. Chirurdzy potrafili chodzić od domu do domu z walizką pełną sprzętu oraz medykamentów i przeprowadzać operację, podczas gdy anestezjolog przez telefon dyktował im zalecane dawki. W ostateczności potajemnie wykorzystywali infrastrukturę szpitalną.

Powstała cała sieć lekarzy, chcących nieść pomoc poszkodowanym, którzy w przypadku pobytu w szpitalu, spotkaliby się z represjami ze strony władz. Przy okazji lekarze sami zaczęli ryzykować, że staną się ofiarami reżimu. Mimowolnie wystąpili przeciwko Baszarowi al-Asadowi, choć wielu z nich podkreślało, że ich celem było po prostu niesienie pomocy bez żadnego politycznego wydźwięku. - Nie sprawdzaliśmy, czy ktoś kogo znaleźliśmy na ulicy jest stąd, czy stamtąd. Naszym celem było niesienie pomocy. Nie obchodziło mnie pochodzenie danej osoby - mówił w raporcie Medicine Underground anonimowy lekarz, który musiał uciec Syrii.

Prawdzie podziemie

Gdy wojna w Syrii rozgorzała na dobre, a syryjskie pokojowe protesty przerodziły się w zbrojną rebelię, lekarze musieli znaleźć sposób na stworzenie bezpiecznych placówek. Szczególny spustoszenie siały i nadal sieja bomby beczkowe. W celu uniknięcia ataków niektóre podziemne szpitale naprawdę zaczęły schodzić poniżej poziomu gruntu.

Pod koniec 2015 roku w okolicach Hamy powstał szpital, który zaczęto nazywać "Centralną Jaskinią". Pacjenci i lekarze znajdują się w nim około 15 metrów pod grubą warstwą skały, która zabezpiecza ich przed bombardowaniami. Miesięcznie szpital odwiedza około 1,5 tys. chorych. Placówka została wykonana z niesłuchaną dokładnością, jeśli nie zadziera się głowy ku sklepieniu, trudno zorientować się, że jest się w jaskini.

W obliczu nalotów, inną popularną taktyką stało się "rozczłonkowywanie" szpitali. Oddziały, izby przyjęć i sale operacyjne są często celowo rozmieszczane w odległości kilkuset metrów od siebie w fabrykach, zakładach rzemieślniczych czy piwnicach. W idealnych przypadkach całość połączona jest podziemnymi tunelami, którymi przemieszczają się lekarze i pacjenci. - Gdybyśmy byli na oddziale ratunkowym i - Boże broń - zostalibyśmy zbombardowani - w innych oddziałach są ludzie, którzy mogliby nam pomóc - objaśniał w raporcie Medicine Underground zalety takiego rozwiązania chirurg, który pracuje w placówce tego typu w Dumie.

Tunele okazują się przydatne także do przerzucania sprzętu i lekarstw. Siły Asada atakują bowiem także konwoje z medykamentami. W kwietniu jedna z dostaw została zaatakowana przez ostrzał moździerzowy, a kolejna przez nalot powietrzny. Samatha Power, amerykańska ambasador przy ONZ, ujawniła, że tylko w marcu reżim przechwycił lub zniszczył 4,5 tys. ton środków pomocy medycznej, które miały trafić do lekarzy w oblężonych rejonach. Przy okazji w oblężonych obszarach szaleją czarnorynkowe ceny lekarstw i środków medycznych. Według PHR, trzeba w nich płacić od trzech do pięciu razy więcej niż w miejscach, gdzie nie trwają zacięte walki.

Zatory finansowe

Szacuje się, że samo utrzymanie szpitala w takim miejscu może kosztować nawet 10 razy więcej niż w przypadku niezagrożonej placówki. Wliczone są w to łapówki, które trzeba płacić reżimowym żołnierzom, by tunelami szmuglować zaopatrzenie do szpitali. Rodzi to pewien dysonans, bowiem lecząc pacjentów, podziemna służba zdrowia wzmacnia finansowo reżim. W raporcie Medicine Underground pojawiają się nawet głosy, że władze celowo nie niszczą tuneli, bo czerpią zyski z przemytu.

Co więcej, szpitale często operują w rejonach, w których walczy całe spektrum rebelianckich brygad, nie wyłączając dżihadystów z Państwa Islamskiego czy Frontu al-Nusra. Międzynarodowe organizacje obawiają się, że ich pomoc, przeznaczona na służbę zdrowia, może trafić w niepowołane ręce. Najbardziej doświadczone ośrodki pomocowe wykorzystują swoją wieloletnią współpracę z lokalnymi lekarzami i kontakty w terenie, by uniknąć takich sytuacji.

Niezbędna ostrożność sprawia jednak, że lekarzom na miejscu ciężko pozyskać finansową pomoc. Składają się na prawne obostrzenia, takie jak groźba odpowiedzialności karno-finansowej, przed którą stoją amerykańskie banki, jeśli udowodni im się pośredniczenie w finansowaniu terroryzmu. - Departament Skarbu przekazuje pieniądze organizacjom charytatywnym, ale banki nie chcą z nimi współpracować, choć to przecież pieniądze od rządu USA - tłumaczył w raporcie Medicine Underground Matthew Chrastek. Koordynator Amerykańskiej Koalicji na rzecz Pomocy Syrii dodaje, że wystarczy, aby w organizacji pomocowej było słowo "Syria", by banki zaczęły piętrzyć problemy.

Wybrane dla Ciebie

Intensywne ulewy na Florydzie. Auta pod wodą
Intensywne ulewy na Florydzie. Auta pod wodą
Dziennikarz poszedł do parku dzień po otwarciu. Pokazał jak wygląda
Dziennikarz poszedł do parku dzień po otwarciu. Pokazał jak wygląda
Zięć Trumpa w Strefie Gazy. Pojawił się też na demonstracji w Tel Awiwie
Zięć Trumpa w Strefie Gazy. Pojawił się też na demonstracji w Tel Awiwie
Eksplozja w fabryce amunicji w Tennessee. Nikt nie przeżył
Eksplozja w fabryce amunicji w Tennessee. Nikt nie przeżył
Dramat w Rzeszowie, Wiktor i Maja nie żyją. Nowe ustalenia
Dramat w Rzeszowie, Wiktor i Maja nie żyją. Nowe ustalenia
Kultowa mazda z "M jak Miłość" na sprzedaż. Zawrotna cena
Kultowa mazda z "M jak Miłość" na sprzedaż. Zawrotna cena
Wydarzyło się w sobotę. Marsz PiS, ciała nastolatków i decyzja Trumpa
Wydarzyło się w sobotę. Marsz PiS, ciała nastolatków i decyzja Trumpa
Strzelanina po meczu w Missisipi. Cztery osoby zginęły
Strzelanina po meczu w Missisipi. Cztery osoby zginęły
Koszmar na Podkarpaciu. Wiktor i Maja nie żyją
Koszmar na Podkarpaciu. Wiktor i Maja nie żyją
Przy granicy Estonii pojawił się oddział Rosjan. Zamknięto drogę
Przy granicy Estonii pojawił się oddział Rosjan. Zamknięto drogę
Lidl, godzina 15.50. "Jakby przeszło stado bydła"
Lidl, godzina 15.50. "Jakby przeszło stado bydła"
"Kaczyński zaczął kampanię przed wyborami". Politolożka o marszu PiS
"Kaczyński zaczął kampanię przed wyborami". Politolożka o marszu PiS