Medycy ostatniej posługi
Lekarze zabili Napoleona, króla Jerzego III i prezydenta McKinleya
21.03.2005 | aktual.: 21.03.2005 10:14
Egipski władca Tutenchamon nie został zamordowany - ogłosili egipscy i brytyjscy uczeni. Zdjęcia rentgenowskie mumii wykonane w 1968 r. pokazały wgniecenie w tylnej części czaszki. Przez lata uważano, że właśnie ono było przyczyną śmierci 19-letniego faraona. Tomografia komputerowa wykazała, że zmarł on z powodu infekcji, której nabawił się po złamaniu nogi - być może po upadku z rydwanu. Czaszkę władcy uszkodzili archeolodzy, którzy wydobyli mumię z sarkofagu w 1925 r. Dziś naukowcy ostrożniej traktują takie znaleziska, a stosowane przez nich metody często odkrywają nieznaną prawdę o chorobach sławnych ludzi. Wiele przypadków tuszowano z powodów politycznych. Inne były przykładami skrytobójstwa lub błędów w sztuce medycznej.
Arszenik władców
Szaleństwo angielskiego króla Jerzego III, które od 1788 r. pozbawiło go możliwości sprawowania władzy, nie było chorobą umysłową ani atakiem porfirii, schorzenia metabolicznego, w którym dochodzi do zatrucia organizmu, objawiającego się m.in. zaburzeniami psychicznymi. We włosach króla chemicy wykryli arszenik w wysokim stężeniu, które ewidentnie było wynikiem podtruwania. Toksyczne "lekarstwo" aplikowali lekarze przekupieni przez następcę tronu lub opozycję. Jerzy III odzyskał sprawność umysłową po zmianie lekarza, ale wkrótce i tak został otruty. Podobne podejrzenia dotyczyły Napoleona, który miał być truty arszenikiem przez swego przyjaciela, hrabiego de Montholon, na Wyspie Świętej Heleny. Choć uczeni znaleźli arszenik we włosach cesarza, doszli do wniosku, że pochodził z dymu ulatniającego się z węglowego pieca. Oficjalną przyczyną zgonu Napoleona był rak żołądka, ale bardziej przekonująca wydaje się inna teoria. "Do jego śmierci doprowadzili lekarze stosujący drakońską terapię" - mówi Steven Karch,
patolog z San Francisco Medical Examiner's Department. Napoleon codziennie miał robioną lewatywę, podawano mu środki wymiotne i przeczyszczające, przez co spadł mu poziom potasu i doszło do zaburzeń rytmu serca. Gwóźdź do trumny cesarza lekarze wbili, podając mu końską dawkę chlorku rtęci - chory zmarł dwa dni po jej zażyciu. Nadgorliwość służby zdrowia kosztowała życie amerykańskiego prezydenta - Williama McKinleya, który w 1901 r. został postrzelony w brzuch przez Leona Czolgosza, anarchistę polskiego pochodzenia. Choć polityk czuł się dobrze, lekarze postanowili natychmiast go operować w prowincjonalnym szpitalu. Zabieg wykonał Matthew Mann - renomowany chirurg, który jednak nie miał nigdy do czynienia z ranami postrzałowymi (specjalizował się w ginekologii). Przegapił uszkodzenie trzustki, które osiem dni po operacji doprowadziło do śmierci McKinleya.
Choroby polityczne Przez dziesięciolecia nie ujawniano informacji o stanie zdrowia prezydenta Johna F. Kennedy'ego, który w oczach wyborców starał się uchodzić za okaz zdrowia. W rzeczywistości miał poważne uszkodzenie kręgosłupa, które zmuszało go do stałego przyjmowania leków przeciwbólowych. Zażywał też sterydy, bo cierpiał na chorobę Addisona - niewydolność kory nadnerczy objawiającą się m.in. osłabieniem, biegunkami i groźnymi dla mózgu spadkami poziomu glukozy we krwi. Opinia publiczna nie wiedziała również, co było przyczyną śmierci Evy Perón, żony argentyńskiego prezydenta Juana Peróna. Evita zaczęła chorować w wieku 30 lat, gdy przeprowadzono u niej operację "usunięcia wyrostka robaczkowego". Lekarze zataili - także przed samą Perón - że był to rak szyjki macicy. Pacjentka zmarła trzy lata później mimo operacji, radio- i chemioterapii. Co więcej, w ten sam sposób zakończyła życie pierwsza żona Peróna - Aurelia Tizon, którą rak zabił w wieku 28 lat. Prawdopodobnie Perón był nosicielem wirusa
brodawczaka, który wywołuje zmiany nowotworowe w nabłonku szyjki macicy.
Jan Stradowski