Media o porozumieniu ws. Ukrainy: krucha umowa korzystna dla Rosji
Podstawową wartością "Mińska 2", w każdym razie dla UE, która chce uniknąć "wojny totalnej", jest rozejm i nadzieja na spadek napięcia na wschodzie Ukrainy. Dla reszty jest to umowa krucha i niepełna, która uwzględnia głównie interesy Rosji - pisze "Le Figaro". Z rezerwą do nowego porozumienia podchodzi też prasa w Niemczech i Włoszech. Media rosyjskie piszą z kolei o "szansie danej Ukrainie" i lekcji dla Europy, która "musi się nauczyć, aby nie zaogniać kontaktów z Rosją z byle powodu". Kijowski "Den" stwierdza wprost, że faktycznym zwycięzcą rozmów jest Rosja.
Dwóch europejskich rodziców chrzestnych procesu pokojowego, niemiecka kanclerz i prezydent Francji, nie mylili się co do tego, że porozumienie w sprawie rozejmu "nie gwarantuje trwałego pokoju (...)" i "wszystko może jeszcze pójść w jedną lub w drugą stronę" - zauważa francuski konserwatywny dziennik "Le Figaro" na swej stronie internetowej, cytując prezydenta Francois Hollande'a.
"Le Figaro" przypomina, że zawarte w oparciu o pierwsze porozumienie z Mińska, które podpisano 5 września 2014 r. i które nigdy nie weszło w życie, drugie porozumienie z czwartku "nie wspomina ani o federalizacji, ani o neutralności Ukrainy, stanowiących czerwone linie dla Kijowa". "Porozumienie mówi o przestrzeganiu integralności terytorialnej Ukrainy. Ale zawiera w sobie bombę z opóźnionym zapłonem: kwestię kontroli granicy rosyjsko-ukraińskiej, która ma zostać rozstrzygnięta do końca 2015 r." - ocenia dziennik.
Stało się tak - jak dodaje - pod naciskiem prezydenta Rosji Władimira Putina, który przez całą noc nalegał, aby sprawa kontroli granicy została odłożona "ad calendas graecas". "Wszystkie inne kwestie, jak np. wycofanie wojsk i ciężkiej broni, czy lokalne wybory, zostaną zaś uregulowane" - wskazuje "Le Figaro". Według gazety "porządek priorytetów został odwrócony w porównaniu z 'Mińskiem 1'".
W konsekwencji - jak pisze "Le Figaro" - istnieje ryzyko, że pozbawione kontroli granice między Donbasem a Rosją zostaną "wymazane" przez Moskwę i prorosyjskich separatystów. Ci ostatni już tryumfalnie przyjęli plan pokojowy. Według przywódcy separatystycznej Donieckiej Republiki Ludowej to "wielkie zwycięstwo".
Cytowane przez francuską gazetę źródło ukraińskie z kręgu negocjacji tłumaczy, że "w umowie odpowiedzialność za porządek publiczny spada na lokalne milicje, co de facto oznacza koniec integralności terytorialnej Ukrainy". "Rosjanie uzyskali pełną kontrolę na wschodzie kraju" - podkreśla to źródło.
Dziennik zastanawia się, czy nowy rozejm będzie przestrzegany, podczas gdy poprzedni nie trwał nawet kilku dni. Jeśli zaś będzie respektowany, konflikt na wschodzie Ukrainy może stać się "konfliktem zamrożonym", jak w Naddniestrzu, czy w Abchazji i Osetii Południowej - ocenia francuska gazeta.
Przyszłość zawieszenia broni i porozumienia "Mińsk 2" zależy nie tylko od Putina, ale także od Zachodu - podkreśla na koniec "Le Figaro".
"Jaki cel przyświecał Putinowi?"
Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" zauważa, że w pierwszym porozumieniu z Mińska była już mowa o zawieszeniu broni i utworzeniu strefy buforowej, ale spokój nie trwał długo. Teraz Wszystko zależy od tego, jaki cel przyświecał w Mińsku Władimirowi Putinowi - czy chodzi o ostrożną zmianę kursu czy raczej o utrzymanie dotychczasowej polityki zamrażania konfliktów w Europie Wschodniej.
Jak czytamy, czwartkowe porozumienie z Mińska nie zmniejsza wątpliwości co do tego, czy Putin naprawdę szuka wyjścia z kryzysu. Komentator "Sueddeutsche Zeitung" dodaje, że rosyjski prezydent pozostaje "panem sytuacji i samodzielnie kontroluje, czy ogień w Donbasie będzie rozniecany czy gaszony".
"Ustalenia z Mińska nie oznaczają pokoju, nawet złudnego. Oznaczają co najwyżej opcję pokoju. Plan jest pełny dobrej woli, ale też pełny pułapek. Ukrainie i Zachodowi nie pozostaje nic innego, jak wierzyć w siłę słowa zapisanego w porozumieniu" - czytamy w "Sueddeutsche Zeitung".
"Normandzka czwórka dała nadzieję, ale nie zatrzymała wojny"
Ukraina dostała szansę - tak o mińskich porozumieniach pisze z kolei "Rossijskaja Gazieta". Rządowy dziennik sugeruje również, że w związku z podpisanym porozumieniem, Unia Europejska wstrzyma się z nakładaniem na Rosję kolejnych sankcji.
"Rossijskaja Gazieta" powtarza za prezydentem Władimirem Putinem, że noc w Mińsku nie należała do najlepszych, ale za to poranek okazał się dobrym. W tym kontekście dziennik podkreśla, że najważniejszym osiągnięciem mińskich negocjacji będzie realizacja porozumienia o całkowitym przerwaniu walk, które ma nastąpić 15 lutego.
Politolog Fiodor Łukianow liczy na to, że wraz z realizacją porozumień pokojowych, Unia Europejska zrezygnuje z zaostrzania sankcji wobec Rosji. Nie wierzy jednak w powrót stosunków Moskwy z Brukselą do stanu sprzed kryzysu ukraińskiego. Jego zdaniem, wydarzenia na Ukrainie były tylko katalizatorem procesu przewartościowania kontaktów unijno-rosyjskich.
"Normandzka czwórka dała nadzieję, ale nie zatrzymała wojny" - można przeczytać w "Niezawisimoj Gazietie". Eksperci cytowani przez dziennik wiążą powodzenie porozumienia pokojowego z umiejętnością odróżniania rzeczywistej sytuacji od prowokacji.
"Diabeł tkwi w szczegółach" - tego zdaniem "Niezawisimej" musi nauczyć się Europa, aby nie zaogniać kontaktów z Rosją z byle powodu.
"Konflikt zamrożony na lata"
"Droga do Naddniestrza" - tak swój artykuł o porozumieniu w Mińsku tytułuje kijowski "Den". Gazeta pisze, że mamy do czynienia z zamrożeniem konfliktu na lata.
Dziennik zwraca uwagę, że faktycznym zwycięzcą rozmów jest Rosja, która postawiła swoje warunki, a jednym z argumentów była siła. Niemcy i Francja z kolei stawiali wyłącznie na rozmowy pokojowe. Jednym z rezultatów porozumienia jest to, że strona ukraińska zobowiązała się do wprowadzenia zmian do konstytucji w uzgodnieniu z separatystami.
Co więcej - jak zwraca uwagę w rozmowie z "Dniem" kijowski politolog Hryhorij Perepelycia - w wyniku lokalnych wyborów, ci których Ukraińcy obecnie nazywają "terrorystami", staną się legalną władzą. Nie można także oczekiwać, że zostanie zrealizowany kolejny punkt porozumienia, czyli wznowienie kontroli Kijowa nad rosyjsko-ukraińską granicą. Zdaniem eksperta, oznacza to, że na wschodzie Ukrainy powstanie nowe Naddniestrze, które będzie dozbrajane przez Rosję.
Kijowski politolog ma także wątpliwości, czy zostaną wycofane obce wojska z Zagłębia Donieckiego.
"Jak odróżnić miejscowych separatystów od najemników?" - pyta retorycznie Hryhorij Perepelycia. Jednocześnie obawia się, że po utworzeniu strefy buforowej zostanie ona zajęta przez bojówkarzy, a porozumienia mińskie nie będą dalej realizowane.
"Ciernie ukryte w pokoju"
Kruche porozumienie z Mińska o rozejmie na Ukrainie kryje "ciernie", ale błędem byłoby jego lekceważenie - pisze natomiast włoska prasa. Według komentatorów choć konieczna jest ostrożność, należy z uznaniem ocenić inicjatywę Angeli Merkel i Francois Hollande'a.
"Corriere della Sera" w komentarzu "Ciernie ukryte w pokoju" podkreśla, że pojawiająca się dzięki porozumieniu nadzieja na pokój "musi przezwyciężyć tyle niejasności i tyle przeszkód, że konieczna jest ostrożność, ocierająca się o sceptycyzm".
"Merkel i Hollande, odważni reprezentanci UE, która pozostaje podzielona nawet wtedy, gdy ma wojnę u swych drzwi, uniknęli porażki, jaką wielu uważało za możliwą, jeśli nie wręcz prawdopodobną" - pisze publicysta mediolańskiego dziennika. Następnie dodaje: "Dzięki kanclerz i prezydentowi Europa wychodzi z Mińska z większym autorytetem i bardziej samodzielna".
Według gazety Niemcy po raz kolejny pokazały, że to one mają "numer telefonu do Europy", którego swego czasu nie mógł znaleźć amerykański sekretarz stanu Henry Kissinger.
W opinii komentatora dziennika decyzja podjęta przez niemiecką kanclerz i przywódcę Francji, którzy postanowili "zaryzykować na własną rękę" i prowadzić rozmowy z prezydentami Rosji i Ukrainy, opłaciła się im. Nowe sankcje są zawieszone i nieprawdopodobne jest to, by USA zdecydowały się w najbliższym czasie wysłać broń Kijowowi - przypomina.
Mimo to zdaniem autora artykułu porozumienie ze stolicy Białorusi budzi wątpliwości. Tak jego zdaniem należy na przykład ocenić decyzję o czekaniu z wejściem w życie rozejmu dopiero do północy z soboty na niedzielę. Można go było ogłosić w ciągu kilu godzin - zauważa. "Gra się na czas, by zdobyć następne tereny" - dodaje dziennik. Stwierdza, że porozumienie z Mińska jest "wielkoduszne" wobec prezydenta Rosji Władimira Putina, ponieważ "podarowano mu ogłuszające milczenie w sprawie aneksji Krymu".
"La Repubblica" pisze, że zawarto "takie sobie porozumienie", które wciąż nie daje pokoju, ale jego obietnicę. Autor komentarza zwraca uwagę na to, że w czasie kilkunastogodzinnych rokowań Merkel i Hollande z bliska mogli zobaczyć, że Putin odgrywa "podwójną rolę". Jak pisze publicysta, rosyjski prezydent zachowuje się jednocześnie jako mediator, jak gdyby w ogóle nie był w ten konflikt zamieszany, jakby był ponad jego stronami i jakby nie był wręcz "promotorem wojny w Donbasie". Chociaż ta druga jego rola, dodaje, wydaje się oczywista, kiedy "występuje w sposób autorytatywny i natychmiast znajduje posłuch", by "przywołać do porządku" rebeliantów "zbyt zuchwałych w swych wypowiedziach i żądaniach".
"Merkel i Hollande nie zignorowali gry Putina. Postanowili w niej uczestniczyć mając nadzieję na zwycięstwo" - podkreśla "La Repubblica". Nie jest wykluczone, stwierdza, że przyniesie to jakieś rezultaty.
Dziennik konstatuje, że mimo wątpliwości co do wyniku rozmów, "europejska para dobrze zrobiła jadąc do Mińska i trzymając w rezerwie sankcje".
Rzymska gazeta z uznaniem pisze o wyjątkowej aktywności Angeli Merkel i nazywa ją "królową Europy". Przypomina, że w ciągu trzech dni niemiecka kanclerz odwiedziła siedem stolic. "Stała się ikoną Europy, poszukującej własnej tożsamości" - dodaje dziennik.