Media komentują cła Trumpa. "Dzień Wyzwolenia staje się Armagedonem"
Ogłoszone przez prezydenta USA Donalda Trumpa nowe cła na towary importowane dotknęły 185 krajów, wywołując kataklizm na giełdach całego świata. Niemieckie media komentują sytuację.
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" analizuje: "Do tej pory pakiet celny, którym Trump objął cały świat, przyniósł dokładnie odwrotne skutki - zniszczył setki miliardów dolarów majątków na całym świecie, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, gdzie rezerwy emerytalne wielu ludzi są silnie uzależnione od wyników giełdowych, znacznie bardziej niż gdzie indziej; na Wall Street inwestuje bowiem nie tylko garstka bogatych menedżerów funduszy hedgingowych i dyrektorów największych banków. Jest zatem mało prawdopodobne, aby gniewne brzmiące, ale raczej desperackie hasła, które Trump rozpowszechniał w weekend, utrzymały się przez dłuższy czas. Amerykanie tradycyjnie zwracają bardzo dużą uwagę na to, czy decyzje prezydenta poprawiają ich sytuację gospodarczą, czy też nie. Amerykańskie działania na odległej arenie międzynarodowej w mniejszym stopniu wpływają na to, na kogo głosują w wyborach niż ceny żywności w supermarkecie, ceny benzyny na stacji benzynowej i ceny samochodów u dealera. Podobnie jak wartość ich depozytów na giełdzie".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Panika na światowych giełdach. Trump widzi w tym lekarstwo dla USA
Przeczytaj także: Trump grozi Chinom. Koniec rozmów i dodatkowe cła
"Trump podróżuje w niewłaściwym stuleciu"
"Frankfurter Rundschau" ocenia: "Potentat nieruchomości w Białym Domu szerzy doraźnie skleconą ideologię, która łączy imperialistyczne ambicje z izolacjonizmem gospodarczym jako święte przesłanie. Tak samo, jak jeden z jego poprzedników, William McKinley. Ale on rządził u progu XX wieku, gdy jeszcze istniały gospodarki narodowe. Dziś działalność gospodarcza toczy się w globalnych sieciach współzależności. Jeśli chodzi o politykę gospodarczą, Donald Trump podróżuje w niewłaściwym stuleciu. Skutek: z obliczeń serwisu finansowego Bloomberg wynika, że ów młot celny może zmniejszyć produkcję gospodarczą USA o 2,5 procent. Prywatne gospodarstwa domowe musiałyby pogodzić się ze średnimi stratami w wysokości ponad 3 tys. euro w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy. Wartość giełdowa w wysokości 5400 mld dolarów, która została zniszczona tylko w ubiegły czwartek i piątek, jest zaledwie łagodnym podmuchem wiatru w porównaniu z burzą, która nam grozi".
Przeczytaj także: Efekt ceł Trumpa. Cena iPhona wystrzeli?
Co może zrobić Europa?
"Koelner Stadt-Anzeiger" przewiduje: "Europejczycy mogą teraz wpaść na pomysł, by po prostu tylko obserwować ten spektakl i czekać, aż po drugiej stronie Atlantyku nastąpi groźny paraliż z mieszanką inflacji i malejącej aktywności gospodarczej, a Trump w końcu zda sobie sprawę z tego, co robi. Tym bardziej, że Niemcy i Europa prawdopodobnie będą jednymi ze zwycięzców w perspektywie krótkoterminowej. Kierowcy odczują, jak tania stanie się benzyna w ciągu najbliższych kilku dni. Jeśli amerykańskie cła karne, zwłaszcza te przeciwko Chinom, zaczną skutkować, ogromny przepływ towarów zostanie przekierowany do Europy, co powinno zwiększyć podaż i obniżyć ceny. Bierność byłaby jednak niezwykle niebezpieczna. Ryzyko zarażenia się, a nawet globalnego kryzysu jest wysokie. I rośnie z każdym dniem, w którym trwa to celne szaleństwo. Europejczykom nie pozostaje nic innego, niż zgłosić ofertę szybkich negocjacji, nawet jeśli jest w tym coś niezbyt dla nich apetycznego".
"Reutlinger General-Anzeiger" zaznacza: "Nawet strefa wolnego handlu nie zmieniłaby deficytu handlowego USA, który jest ogromnym cierniem w oku prezydenta Stanów Zjednoczonych. Nie jest on jednak skutkiem uninych barier celnych. Jedną z opcji byłoby tu kupowanie większej ilości skroplonego gazu ziemnego z USA. To nie tylko zmniejszyłoby amerykański deficyt handlowy, ale także zwiększyłoby presję na Putina. UE nadal importuje duże ilości gazu z Rosji i w ten sposób pomaga jej pośrednio finansować wojnę przeciwko Ukrainie. Niższy deficyt handlowy mógłby być postrzegany przez Trumpa jako godny szacunku sukces i zaoferowałby mu optymalny sposób wyjścia z autodestrukcyjnej spirali ceł".
Przeczytaj także: Chiny ostrzegają USA: "Będziemy wam towarzyszyć do końca"
"Dzień Wyzwolenia staje się Armagedonem"
"Muenchner Merkur" stwierdza: "Dzień Wyzwolenia Trumpa w coraz większym stopniu okazuje się być jego Armagedonem: siła krachu Trumpa zaskoczyła tego 'celnego rycerza' w Białym Domu. Krążą już pierwsze plotki na temat nierównowagi dużych funduszy hedgingowych. Upadek ważnych potentatów finansowych, takich jak bankructwo banku Lehman Brothers w 2008 roku, byłby katastrofą. Blef Trumpa został już ujawniony, a jego reputacja poważnie nadszarpnięta. Amerykański prezydent nie może bowiem spełnić obietnicy rozkwitu przemysłu, zwłaszcza szybkiego: zagraniczni inwestorzy będą potrzebować czterech do pięciu lat, aby postawić na nogi swoje fabryki w USA. Do tego czasu istnieje zagrożenie recesją, gwałtownym wzrostem cen i zubożeniem dużych grup ludności. Trump ma teraz do wyboru jedynie przejście do historii jako niszczyciel Ameryki jako supermocarstwa lub szybkie wycofanie się z podjętych decyzji połączone z utratą części autorytetu. UE powinna wyjść mu naprzeciw, aby oddalić straty grożące Europie".
"Augsburger Allgemeine" pyta: "Kto ma planować, a nawet podejmować decyzje inwestycyjne w takim świecie? To właśnie ta nieprzewidywalność wywołana przez Trumpa, ta prawdziwa trucizna, paraliżuje firmy, powodując ogromne turbulencje na giełdach w poniedziałek, dlatego ekonomiści ostrzegają przed światową recesją, która może doprowadzić globalizację, jeśli nie do paraliżu, to przynajmniej do zastoju".
Przeczytaj także: