PolskaMaturalny skandal

Maturalny skandal

Barbarze Arndt, licealistce z Głubczyc, Okręgowa Komisja Egzaminacyjna drastycznie zaniżyła ocenę z języka niemieckiego. Zawinił egzaminator. Nie uznał najważniejszego zadania! To pierwszy taki przypadek w Polsce.

Maturalny skandal
Źródło zdjęć: © NTO

Basia od dawna marzyła o studiowaniu germanistyki. Niemiecki zna biegle, matura z tego przedmiotu nie wydawała jej się trudna. Czuła, że egzamin zdała bardzo dobrze. I rzeczywiście: na ustnym rozszerzonym i pisemnym podstawowym dostała po 100% punktów. Nieprzyjemnie zaskoczył ją wynik egzaminu pisemnego na poziomie rozszerzonym. Tylko 56%. Sprawdziła w Internecie klucz odpowiedzi.

Uznała, że coś jest nie tak i postanowiła obejrzeć swoją pracę maturalną we wrocławskiej Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej. Wniosek o prawo wglądu skierowała 6 lipca. Wcześniej złożyła papiery na germanistykę na uniwersytetach Jagiellońskim i Opolskim. Swoją maturalną pracę mogła zobaczyć dopiero 21 lipca.

- Okazało się, że za wypracowanie dostałam zero punktów – mówi Basia – „Praca niezgodna z poleceniem” brzmiała jedyna adnotacja. Dziewczyna złożyła odwołanie i poprosiła o ponowne sprawdzenie pracy. Nie musiała długo czekać. Już następnego dnia dostała telefon z OKE, z informacją że z wypracowania dostała... maksymalną ocenę, 18 punktów. Po przeliczeniu na punkty procentowe jej wynik z egzaminu poprawił się o 36% – Basia zdała część rozszerzoną na 92 (a nie 56)%!

Wczoraj maturzystka odebrała poprawione świadectwo dojrzałości. - Nikt mnie nawet nie przeprosił. „Egzaminator musiał być przemęczony, stąd ta pomyłka” to było jedyne wyjaśnienie, jakie usłyszałam – mówi dziewczyna. - Żałuję, że mnie przy tym nie było – ubolewa Wojciech Małecki, dyrektor wrocławskiej OKE. – To ewidentny błąd egzaminatora, którego absolutnie nic tłumaczy. Ta osoba już nie będzie egzaminować. To jedyne, co możemy zrobić.

Na egzaminach z języka podstawowe kryterium oceny wypracowania pisemnego to zgodność wypowiedzi z tematem. Jeśli praca jest nie na temat, przyznaje się zero punktów. W tym przypadku egzaminator uznał, że Basia nie napisała wymaganego opowiadania. - Błędnie zaklasyfikował jej wypowiedź – mówi dyrektor OKE.

Po poprawce maturalny wynik licealistki z Głubczyc z języka niemieckiego jest świetny, ale to dla niej żadna pociecha. - Nie dostałam się na studia ani do Krakowa, ani do Opola – mówi zrozpaczona dziewczyna. – Czy mam stracić rok z powodu pomyłki przemęczonego egzaminatora? Obie uczelnie przy rekrutacji na germanistykę brały tylko oceny z języka niemieckiego na poziomie rozszerzonym. Basia ma łącznie 192 punkty. Wczoraj, kiedy pytała o swoje szanse na opolskiej uczelni, właśnie papiery wycofywała jej rówieśniczka, która dostała się na UJ mając dokładnie taką samą punktację. - Proszę sobie wyobrazić jak się czułam – mówi Basia.

Zdaniem Wojciecha Małeckiego, historia głubczyckiej licealistki to jedyny przypadek błędu merytorycznego popełnionego przez egzaminatora wrocławskiej OKE. Być może jedyny w Polsce, bo o podobnej historii nie słyszeli także w Ministerstwie Edukacji.

Wcześniej ujawniony skandal z niedocenieniem prac maturalnych z historii, czego efektem była wymiana 700 świadectw uczniów z Opolskiego i Dolnośląskiego, miał za przyczynę pomyłki techniczne. Tam zawinił system, tu człowiek. W świetle przepisów oceny maturalne wystawione przez OKE są ostateczne i niepodważalne. Maturzysta może się odwoływać jedynie ze względów formalnych, np. jeśli jego punkty zostały źle zsumowane.

Jeszcze tydzień temu we wrocławskiej OKE nie dopuszczano myśli, że egzaminator może popełnić błędy merytoryczne. Do ponownego sprawdzenia pracy Barbary Arndt nie było podstaw prawnych. - Nie musieliśmy tego robić – przyznaje Wojciech Małecki – ale też nie chcieliśmy nikogo skrzywdzić. Musimy brać odpowiedzialność za naszych egzaminatorów.

Po wpadce z historią liczba chętnych do obejrzenia prac maturalnych we wrocławskiej OKE podwoiła się. Do tej pory wpłynęło 700 wniosków. Od dziś do 22 sierpnia komisja robi przerwę. W kolejce czeka jeszcze ok. 150 osób.

Iwona Kłopocka
iklopocka@nto.pl

Basiu, jeszcze nic straconego

Na uniwersytetach Opolskim i Jagiellońskim – na które chciała się dostać Basia Arndt - radzą pokrzywdzonej licealistce jak najszybciej złożyć odwołanie z uzasadnieniem. Na opolskiej germanistyce może się okazać, że z poprawionym wynikiem dziewczyna wskoczy na miejsce kogoś, kto zrezygnował. - Myślę, że komisja potraktuje to jako nadzwyczajny przypadek i dziewczyna zostanie przyjęta – mówi dr Jerzy Wiechuła, pełnomocnik rektora UO ds. rekrutacji.

Szans opolskiej maturzystki nie przekreślają też na Uniwersytecie Jagiellońskim, na którym dziewczynie najbardziej zależy. - Jeśli po zweryfikowaniu maturalnej oceny kandydatka zmieści się w limicie punktów, od którego przyjmowano na studia, to prawdopodobnie komisja przyzna jej indeks – uważa Leszek Śliwa, rzecznik prasowy UJ. – Do tej pory takie osoby były automatycznie przyjmowane.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)