Trwa ładowanie...
28-01-2014 17:44

Matka zmarłej we Włocławku dziewczynki: Zuzi nie dało się reanimować

- Moja córeczka zmarła na tym samym oddziale szpitala we Włocławku, co (ostatnio) bliźniaki - powiedziała TVP Info Katarzyna Śniegulska. Kobieta opowiedziała, jak wyglądał jej poród we włocławskim szpitalu, który zakończył się śmiercią nienarodzonego dziecka tuż przed planowanym cesarskim cięciem.

Matka zmarłej we Włocławku dziewczynki: Zuzi nie dało się reanimowaćŹródło: PAP, fot: Tytus Żmijewski
d3yg252
d3yg252

- 17 maja ubiegłego roku zgłosiłam się do szpitala do Włocławka na badania (...) Musiało być wykonane cesarskie cięcie, bo dziecko było ułożone poprzecznie. Cesarkę miałam mieć też dlatego, że mam wadę wzroku. Doktor, który robił mi badania stwierdził, że wszystko jest w porządku, że mam przyjechać w niedzielę, cesarka zostanie wykonana w poniedziałek - mówi w TVP Info Katarzyna Śniegulska, która również straciła dziecko podczas porodu w szpitalu we Włocławku.

- Od momentu wyjścia ze szpitala, w czasie 15 godzin, w sobotę nad ranem dostałam tak silnego krwotoku, że mąż natychmiast wezwał pogotowie. Zostałam przewieziona do szpitala, gdzie lekarze mieli już na mnie czekać z przygotowanym stołem operacyjnym. Tymczasem okazało się, że pół godziny spędziłam na izbie przyjęć, gdzie wykonywano mi bezsensowne badania, zwlekając z cesarskim cięciem. Po badaniu USG stwierdzono, że nie ma akcji serca. Zuzi nie dało się reanimować, po prostu była już martwa - wspomina Katarzyna Śniegulska.

Jak dodaje, jej mąż po cesarskim cięciu rozmawiał z lekarzem przeprowadzającym operację i zapytał go wprost, czy gdyby żona była w szpitalu, dziecko byłoby uratowane. - Doktor odpowiedział, że tak. Więc jak ja mam nie mieć do niego pretensji? - pyta zrozpaczona kobieta.

- Złożyłam zawiadomienie do prokuratury. Myślałam, że taka sytuacja się już nie powtórzy, ale lekarze sobie z tego nic nie zrobili, nie wyciągnęli z tego żadnych konsekwencji i nadal traktują ludzi przedmiotowo - dodaje Katarzyna Śniegulska.

d3yg252

Śmierć nienarodzonych bliźniąt w szpitalu we Włocławku

Śmierć bliźniąt nastąpiła w nocy z 16/17 stycznia na oddziale ginekologiczno-położniczym włocławskiego Szpitala Specjalistycznego im. ks. Jerzego Popiełuszki. Doszło do tego kilkanaście godzin przed planowanym porodem, który miał się odbyć poprzez tzw. cesarskie cięcie. Ojciec dzieci obwinia personel placówki o zaniedbania, które miały doprowadzić do śmierci dzieci.

Według relacji ojca, ginekolog zalecił niezwłoczne przeprowadzenie zabiegu cesarskiego cięcia. Nie zrobiono tego, gdyż - jak usłyszał od personelu szpitala - osoba kompetentna do wykonania koniecznego badania ultrasonografem miała być na miejscu dopiero następnego dnia.

Sekcję zwłok dzieci przeprowadzono w Zakładzie Medycyny Sądowej w Bydgoszczy. Jak poinformowała włocławska prokuratura, wstępnie wskazano niewydolność oddechowo-krążeniową jako bezpośrednią przyczynę śmierci. Jednocześnie patolodzy ocenili, że dzieci do 35. tygodnia ciąży, gdy nastąpił zgon, rozwijały się prawidłowo. Nie stwierdzono żadnych poważnych wad rozwojowych, ani śladów ewentualnych urazów, które mogły przyczynić się do śmierci dzieci.

Prawidłowość postępowania w tym przypadku personelu medycznego bada na wniosek ministra zdrowia prof. Stanisław Radowicki, krajowy konsultant w dziedzinie ginekologii i położnictwa. Własne postępowanie zapowiedział już także samorząd lekarski. Na wniosek ministra zdrowia ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego we włocławskim szpitalu został zawieszony w czynnościach służbowych.

Źródło: TVP Info, PAP

d3yg252
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3yg252
Więcej tematów