Mateusz Morawiecki w PE. Ostra debata po wyroku TK
Nie możemy milczeć, gdy nasz kraj jest atakowany w sposób niesprawiedliwy - powiedział Mateusz Morawiecki w Parlamencie Europejskim, gdzie trwa debata o praworządności. Przed nim głos zabrała szefowa KE Ursula von der Leyen, która wskazała, że "wyrok polskiego Trybunału Konstytucyjnego kwestionuje podstawy Unii Europejskiej". Podczas debaty przemówili europosłowie, którzy w większości skrytykowali działania rządu Morawieckiego. Wielokrotnie padało nazwisko prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego.
19.10.2021 08:41
Jako jedna z pierwszych głos zabrała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. - Prawie 40 lat temu reżim komunistyczny wprowadził stan wojenny. Wielu członków Solidarności i innych grup trafiło do więzienia tylko dlatego, że walczyli o swoje prawa. Naród polski chciał demokracji jak miliony innych Europejczyków, chcieli wolności w wybieraniu swojego rządu - powiedziała von der Leyen.
- Ten wyrok kwestionuje podstawy Unii Europejskiej - podkreśliła szefowa KE, krytycznie odnosząc się do orzeczenia polskiego Trybunału Konstytucyjnego. Dodała, że to "wyzwanie dla jedności porządku prawnego", a "polski Trybunał Konstytucyjny, który rzucił wątpliwości na unijne traktaty, to ten sam TK, który zgodnie z artykułem 7. nie jest niezależny".
Ursula von der Leyen podkreśliła, że istnieją "obawy związane z niezależnością wymiaru sprawiedliwości". - Bez niezależnych sądów obywatele mają mniejszą ochronę, a w konsekwencji ich prawa są zagrożone - tłumaczyła przewodnicząca Komisji Europejskiej.
I dodała: "nie pozwolimy, by nasze wspólne wartości były narażane".
- Jest to sytuacja, która może i musi być rozwiązana. Chcemy silnej Polski w zjednoczonej Europie - podkreśliła von der Leyen, wspominając o m.in. dokonaniach papieża Jana Pawła II czy prezydenta Lecha Kaczyńskiego na arenie europejskiej.
Ursula von der Leyen wypowiedziała również słowa po polsku: "Niech żyje Polska, niech żyje Europa".
Debata w PE. Morawiecki: nigdzie się nie wybieramy
Po niej głos zabrał premier Mateusz Morawiecki. Podkreślił, że "chce rozwinąć stanowisko rządu w kilku kwestiach, które uważa za fundamentalne dla całej UE".
Zaczął od tego, że "nierówności społeczne, inflacja, zagrożenia wewnętrzne, rosnący dług publiczny czy kryzys energetyczny przekładają się na niepokoje społeczne".
- Stoimy u progu kryzysu gazowego i energetycznego. Skala tego kryzysu może wstrząsnąć Europą, wiele przedsiębiorstw może zbankrutować. Trzeba liczyć się z ryzykiem domina. Żadnej z tych spraw nie rozwiążemy w pojedynkę - wskazał Morawiecki.
Wskazał też, że to Polska oraz Litwa stoją na straży bezpieczeństwa UE w obliczu kryzysu migracyjnego. Podziękował służbom za pomoc w ochronie granic.
Mówiąc o Unii Europejskiej i obecności Polski we Wspólnocie, premier podkreślił: "Tutaj jest nasze miejsce, nigdzie się nie wybieramy, nie patrzymy tylko na krótkotrwałe korzyści".
- Mój rząd, większość parlamentarna jest częścią proeuropejskiej większości w Polsce - podkreślił premier.
Jednocześnie nawiązał do niektórych praktyk w instytucjach UE. Według niego "wielu obywateli zadaje pytanie, czy różne orzeczenia wobec różnych krajów członkowskich to rzeczywiście równość". - Nie możemy milczeć, gdy nasz kraj jest atakowany w sposób niesprawiedliwy. Niedopuszczalne jest używanie języka szantażu finansowego. Nie zgadzam się, żeby szantaż stał się metodą uprawiania polityki wobec kraju członkowskiego - tłumaczył Morawiecki.
- Prawo unijne wyprzedza prawo krajowe do poziomu ustawy i w obszarach przyznanych Unii kompetencji, ale najwyższym prawem pozostaje konstytucja - dodał szef polskiego rządu, podkreślając, że "zdaje sobie sprawę, że niedawny wyrok TK stał się przedmiotem zasadniczego nieporozumienia".
- Jeśli mamy ze sobą współpracować, musimy się godzić na istnienie różnic. Unia nie rozpadnie się dlatego, że systemy będą się od siebie różnić - przekonywał Morawiecki, zapewniając, że "Polska w pełni przestrzega traktatów".
Po jakimś czasie przerwano Morawieckiemu, tłumacząc, że jego przemówienie powinno już się skończyć. Premier poinformował, że przekazano mu, że ma określony czas na przemowę i zamierza go wykorzystać. Gdy szef polskiego rządu skończył mówić, przedstawiciel Parlamentu Europejskiego poprosił, by do protokołu wpisano, że "był bardzo elastyczny, jeśli chodzi o czas przemówienia".
"Sieje pan zamęt i podziały". Ostra odpowiedź na słowa Morawieckiego
Następnie przemówił szef Europejskiej Partii Ludowej (EPP) Manfred Weber. Polityk podkreślił, że "Europa nie jest państwem, to wspólnota państw". - Zobowiązaliśmy się, że mamy wspólny regulamin. Konstytucje są fundamentalne, ale regulamin jest ważniejszy - powiedział Weber.
Dodatkowo podziękował "wielu Polkom i Polakom, którzy wyszli na ulice Warszawy i nie tylko". Przyznał rację Donaldowi Tuskowi, że "jeśli nie nastąpi rewizja wyroku, będziemy blisko polexitu". Przypomniał też, że traktat lizboński był podpisywany przez Jarosława Kaczyńskiego.
- Sieje pan zamęt i podziały. Osłabia pan Unię Europejską, ta polityka pomaga Rosjanom, Władimirowi Putinowi. Niech pan przestanie, niech pan z tym skończy - tak Weber zwrócił się do Morawieckiego.
Co więcej, podczas przemówienia Mateusza Morawieckiego pojawił się wpis EPP. "Wyrażamy solidarność z Polakami, którzy sprzeciwiają się rządowej próbie podważenia fundamentów UE" - czytamy na Twitterze. Na końcu dodano: "panie Morawiecki, żadnych kłamstw tym razem".
Nawiązanie do Tuska i przemówienie Webera nie spodobało się europosłowi Joachimowi Brudzińskiemu. "Nie ma większego wstydu nad to, jak polscy eurodeputowani biją brawo i cieszą się gdy z mównicy padają wezwania do karania Polski" - ocenił polityk.
Również przewodnicząca Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów (S&D) Iratxe Garcia Perez nawiązała do protestów, które w ostatnim czasie odbyły się w Polsce. - Słuchaliśmy tego, czego domagano się na polskich ulicach. Polska to znacznie więcej niż tylko PiS - powiedziała europosłanka. - Jesteśmy świadomi, co ci ludzie myślą. Zawsze będziemy kontynuować dialog, pan musi też słuchać większości obywateli europejskich, którzy chcą współpracy - dodała.
Również S&D opublikował grafikę, nawiązującą do Mateusza Morawieckiego. Pojawił się również na niej prezes PiS Jarosław Kaczyński.
- Prowadzi pan swój kraj na niebezpieczną ścieżkę. Pamiętam dzień, kiedy Polska weszła do Unii. To był tak radosny dzień. Dziś z bólem patrzę, jak pański rząd zagraża jedności, którą świętowaliśmy wspólnie - to słowa Ski Keller z grupy Zielonych adresowane do Morawieckiego. Według niej "polski rząd odwrócił się od praworządności, od niezależności polskich sędziów".
Z tymi wystąpieniami nie zgodził się Ryszard Legutko z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR). - Nie ma tu zrozumienia dla sprzeciwu. Udało się tutaj stworzyć tyranię większości - ocenił polityk. Dodał, że "jutro będzie kolejny rozdział w atakach na Polskę", gdyż odbędzie się debata ws. prawa aborcyjnego.
- Język agresji to nie jest dowód siły. Wszyscy wiedzą, że pański rząd ma minimalną przewagę w Sejmie i nie ma przewagi w Senacie - mówił Andrzej Halicki z Europejskiej Partii Ludowej. - Atakuje pan partnerów i przyjaciół, a sojuszników szuka nie tam, gdzie trzeba. Polacy zadecydowali, że jesteśmy we Wspólnocie i Polacy zadecydują o naszym miejscu w Europie - dodał. Eurodeputowany zacytował także podręcznik Morawieckiego o prawie europejskim.
- Nawet jakby mówił pan godzinę, to słuchałbym w ciszy i skupieniu. Ale pan nie mówił o wyroku TK - powiedział Guy Verhofstadt z grupy Renew Europe. - To mi przypomina coś bardzo przerażającego z końca XVIII w., kiedy tak wielki kraj jak Polska zniknął z mapy Europy. To była mieszanka złego zarządzania, zagrożenia zewnętrznego i zdrady konserwatystów, którzy nie chcieli zaakceptować nowoczesnej polskiej konstytucji - oświadczył polityk.
- Mroczna gra, którą pan gra jest wbrew pozorom jasna. TK jest upolityczniony. Chodzi o wyeliminowanie wpływu TSUE - dodał, apelując "proszę zakończyć ten marsz w stronę upadku".
Raffaele Fitto z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) stwierdził, że "dyskusja w PE jest tylko polityczna". - To początek kampanii wyborczej, to próba instytucji europejskich, żeby zmienić decyzję demokratycznie wybranego rządu w Polsce - oświadczył polityk. - Nie byłem pewien, czy słucham pana, czy Nigela Farage'a - tak z kolei Esteban González Pons z EPP zwrócił się do premiera Morawieckiego.
- Odczuwam wstyd, że po raz kolejny przez pana działania mówimy tu o Polsce - powiedział Marek Belka z frakcji S&D. - Przemówienie premiera Morawieckiego to potok kłamstw. Ani Komisji, ani Unii nie wolno się przyzwyczajać. Czas na bycie zaniepokojonym już minął - dodał Belka. Podkreślił, że za politykę unijną odpowiada Zbigniew Ziobro, a "jedyne widzimisię to antyeuropejskie obsesje Jarosława Kaczyńskiego".
- Nie podoba wam się ten rząd, chcecie przywrócić marionetki, które zgadzają się na wszystko, co mówicie. Ale mój kraj jest niezależny - mówił europoseł Patryk Jaki, podkreślając, że "utrzymywanie praworządności jest ważne, ale ważniejsza jest równość".
Głos zabrał Radosław Sikorski z grupy Europejskiej Partii Ludowej, który wskazał, że "sednem sprawy jest to, czy można odsuwać, zastraszać i zastępować rzetelnych sędziów". - Ten brudny proceder nie jest w ogóle sporem konstytucyjnym. Jest to niezgodne tak z polską konstytucją, jak i traktatami Unii, jak i podstawami cywilizacyjnymi. Łamiecie wszystkie trzy - mówił Sikorski.
- Nie wykorzystał pan szansy, by się zrehabilitować. Zaatakował pan Wspólnotę. Wpisał się pan w obrzydliwą retorykę pana koleżanek i kolegów. Proszę nie wciskać nam kitu - Robert Biedroń zwrócił się do Mateusza Morawieckiego. - Szkoda, że nie miał odwagi przyjechać prawdziwy mocodawca, Jarosław Kaczyński - powiedział. - Dzisiaj Lech Kaczyński w grobie się przewraca, gdy widzi co zrobiliście - dodał Biedroń.
Leszek Miller przyznał, że "odczuwa wielką satysfakcję, że mimo antyunijnej propagandy akceptacja dla UE w Polsce jest jeszcze większa". - Rządzący Polską mówią o Unii pieniądza, ale nie o Unii wartości. Myślą o Unii, z którą trzeba walczyć, a nie współpracować - powiedział europoseł i były premier. Z kolei Morawieckiego porównał do Nigela Farage'a.
W podobnym tonie wypowiedział się Włodzimierz Cimoszewicz, który ocenił, że w Polsce "trójpodział władzy jest fikcją, decyzje podejmuje jeden autokrata, z parlamentu zrobiono kabaret, sędziowie są prześladowani" - wyliczał polityk.
- Całe moje pokolenie, pokolenie moich rodziców i dziadków chciało trafić do Europy. A wy zrobiliście z Polski pośmiewisko na arenie międzynarodowej. Zbudowaliście patodemokrację, dyktaturę ciemniaków - to z kolei słowa europosła Łukasza Kohuta.
- Nie wypchniecie Polski z UE. Polska jest i będzie w UE, bo taka jest decyzja i wola Polaków. Czas skończyć z kłamstwami - mówiła europosłanka i była premier Beata Szydło. - Pięć lat temu stałam tu i tłumaczyłam, dlaczego Polska, kraj dumny, który kocha wolność i solidarność, nie poddawał się i dążył do tego, by być w tej wspólnocie. Bo to było nasze marzenie. Że tylko wtedy Polska będzie mogła się rozwijać. Że dołączymy do państw, które kierują się zasadami ojców założycieli. Ciągle wierzymy w te ideały i w taką UE. Dlatego z taką troską chcemy rozmawiać o tym, że potrzebne są plany - dodała.
Po godzinie 11 pojawiła się informacja, że polska delegacja anulowała konferencję prasową w Parlamencie Europejskim zaplanowaną pierwotnie na godzinę 13:15.
Morawiecki vs. von der Leyen. Mocne słowa szefowej KE
Po serii wystąpień głos zabrał premier Morawiecki. - Wiele mówiono o znaczeniu praworządności. To jest zasada, która jest równie ważna dla Warszawy, jak dla wszystkich innych stolic. Nie ma między nami różnicy. Jest różnica co do tego, czy pod pretekstem praworządności można żądać od państw członkowskich takich rzeczy, których nie ma w traktatach - powiedział szef polskiego rządu.
- Słyszałem i słyszę, że wyroki sądowe są pisane na polityczne zamówienie. Proszę pokazać jeden taki wyrok - dodał Morawiecki, sugerując, że "to członkowie PO, czyli partii EPP mają takie grzechy" na swoim sumieniu.
Premier zapowiedział, że polski rząd zamierza zlikwidować Izbę Dyscyplinarną SN. - Te mechanizmy nie spełniły naszych oczekiwań - oświadczył Morawiecki.
Podczas wystąpienia poruszył również kwestię Nord Stream 2. - Ten Nord Steam 2, o którym siedzący tutaj były minister spraw zagranicznych z rządów wcześniejszych powiedział, że to jest drugi Pakt Ribbentrop-Mołotow, i w takiej sytuacji jednocześnie zarzuca się nam, że my, poprzez naszą politykę w jakikolwiek sposób prowadzimy oderwanie Polski od UE, to jest to jest to głęboka nieprawda - wskazał polityk.
- Pana argumenty się nie poprawiają. To jedynie unikanie tej debaty. Członkostwo w Unii musi iść w parze z przestrzeganiem zasad. Proszę nie próbować uciekać przed debatą - odpowiedziała Morawieckiemu Ursula von der Leyen.
- Podkopywanie filarów UE zagraża demokracji, nie możemy do tego dopuścić. To dotyczy nas wszystkich - dodała szefowa KE. - Tego nie było w historii. TK przykłada siekierę do korzeni jedności UE - zaznaczyła przewodnicząca.
Ursula von der Leyen zapewniła, że "unijne procedury są sprawiedliwe, uzasadnione i mocne". - Będziemy bronić obywateli w Polsce - oświadczyła.
Po godzinie 13:30 debata została zakończona. Głosowanie w sprawie rezolucji odbędzie się w czwartek.
Reakcje na wyrok TK. Ruch Mateusza Morawieckiego
Debata europosłów ma związek z ostatnim wyrokiem polskiego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie wyższości konstytucji nad prawem unijnym. 7 października TK po rozpoznaniu wniosku premiera Mateusza Morawieckiego, uznał, że przepisy europejskie w zakresie, w jakim organy Unii Europejskiej działają poza granicami kompetencji przekazanych przez Polskę, są niezgodne z Konstytucją RP.
W poniedziałek Mateusz Morawiecki skierował do prezydentów i premierów Unii Europejskiej. Premier zapewnił, że "Polska pozostaje lojalnym członkiem UE". Przed wtorkową debatą opublikował fragment pisma.
"Jednocześnie jednak chcę wywołać Wasz niepokój – i zwrócić Waszą uwagę na niezwykle niebezpieczne zjawisko, które zagraża przyszłości naszej Unii. Mam na myśli stopniowe przeobrażanie się Unii w podmiot, który miałby przestać stanowić sojusz wolnych, równych i suwerennych państw – a stać się jednym, centralnie zarządzanym organizmem, kierowanym przez instytucje pozbawione demokratycznej kontroli ze strony obywateli państw Europy" - dodał w piśmie premier, o którym informowaliśmy w poniedziałek.
Tymczasem Parlament Europejski informował w ubiegłym tygodniu, że ma "ponownie wezwać Komisję Europejską do szybkiego uruchomienia mechanizmu warunkowości w odniesieniu do budżetu UE i wszczęcia przeciwko rządowi w Warszawie postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego".
Przeczytaj też: Morawiecki w ogniu krytyki. Doniesienia o szczycie UE