"Materac z dziurą" pogrąży PO w wyborach?
Mogłoby się wydawać, że Platformie Obywatelskiej udało się wcielić w życie swoje hasło wyborcze "By żyło się lepiej". Obecnie największy od 20 lat odsetek Polaków deklaruje, że żyje im się dobrze. Ta "mała stabilizacja" była powodem utrzymywania się wysokich notowań PO - mówi dr Norbert Maliszewski. Specjalista ds. marketingu politycznego z Uniwersytetu Warszawskiego zwraca jednak uwagę, że w ostatnim czasie w społeczeństwie rodzi się coraz większy pesymizm, który może przeszkodzić Donaldowi Tuskowi i jego partii w wygraniu wyborów.
04.02.2011 14:04
Wyniki cyklicznego badania CBOS wskazują, że Polacy najczęściej od 21 lat twierdzą, że żyje się im dobrze. Tak uważa 44% ankietowanych, 13% deklaruje, że żyje im się źle, pozostali - że nie żyje im się ani źle, ani dobrze. Dla porównania za rządów PiS-LPR-Samoobrona na pytanie "Jak żyje się Pana/Pani rodzinie?", "dobrze" odpowiadało znacznie mniej osób - 31% (źle - 19%), zaś za czasu rządów SLD-UP ta średnia była jeszcze niższa: 24% respondentów (źle - 23%).
Poparcie dla PO jak materac z dziurą
Poparcie dla Platformy ekspert porównuje do grubego materaca, w którym w ostatnim półroczu powstała dziura i zaczyna z niego schodzić powietrze. - Dziura w materacu PO powstała w związku z problemami finansów państwa. Nastroje zaczęły się pogarszać wraz ze wzrostem długu publicznego na zegarze Balcerowicza - tłumaczy. Spekuluje, że nawet jeśli Polakom żyje się dobrze, to prawdopodobnie coraz rzadziej twierdzą, iż dzieje się tak dzięki rządom PO-PSL. Te same badania CBOS-u pokazują, że Polacy stają się coraz większymi pesymistami w postrzeganiu obecnej i przyszłej sytuacji politycznej i gospodarczej w kraju.
Na powiększanie się "dziury w materacu" PO wpłynęła także bezradność Platformy w obliczu kolejnych problemów, związanych z sytuacją na kolei, kwestią OFE czy raportem MAK. - Sondaże poparcia dla PO zaczęły gwałtownie spadać i będą dalej lecieć w dół, bo wyborcy dostrzegli, że PO nie ma żadnego pomysłu na rozwiązanie tych problemów w przyszłości - mówi Maliszewski.
Raport MAK i OFE to gwoźdź do trumny dla Platformy?
PO powinęła się noga w sprawie zmian w OFE, ponieważ Polacy uznali, że opowiedziano im bajkę, aby odebrać im emerytury. - Ta opowieść rozpoczęła się od spotkania, podczas którego premier Tusk rugał prezesów OFE, niczym Putin. Potem nagle przedstawiono pomysł na przesunięcie składek do ZUS, który tłumaczono jako sposób na wzrost przyszłych emerytur - wyjaśnia.
Pomysł ze zmianami OFE spotkał się z krytyką ekonomistów, m.in. prof. Krzysztofa Rybińskiego i prof. Leszka Balcerowicza. - To niezależni, niezwiązani z partiami politycznymi eksperci, więc ich krytyka była dla Polaków wiarygodna. Tymczasem Platforma, zamiast wysłuchać ich uwagi i np. zaproponować ekonomistom współpracę nad zmianami w OFE, rozpoczęła z nimi bezpardonową walkę - mówi. W efekcie, wsparci analizami ekonomistów, wyborcy PO poczuli się oszukani. Platforma nie potrafiła uczciwie wytłumaczyć, że powodem proponowanych zmian jest zagrożenie przekroczeniem progu 55% PKB długu publicznego i dlatego potrzebne jest zaciśnięcie pasa. - Alternatywy dla zmian OFE, przedstawione przez ekonomistów są jeszcze trudniejsze do przyjęcia, ale tego też PO nie potrafiła opowiedzieć - zauważa Maliszewski.
Kolejną bezpośrednią przyczyną spadku poparcia dla PO była spóźniona i nieadekwatna reakcja premiera Donalda Tuska na nieuczciwy raport MAK. Późniejszą "mowę obronną" premiera w sejmie ekspert ocenia jako znacznie lepszą, w zbyt dużym stopniu oparta była jednak na "rozgrywaniu" opozycji.
- Donald Tusk potrafił pokazać, że PO jest pragmatyczna, racjonalna, zaś PiS to radykałowie, których działania są mało konstruktywne - mówi. Bezpośrednio po tej mowie oczekiwano jednak zdecydowanych działań w sprawie wyjaśnienia tragedii, a takie nie nastąpiły. Zamiast tego na nowo rozgorzała wojna polsko-polska, a w debacie publicznej gorącymi tematami stały się dyskusyjna moralnie sprawa pieniędzy dla rodzin ofiar oraz odwołanie ministra Bogdana Klicha. - Znów zapanował chaos i niepewność, wybuchły nowe konflikty - mówi Maliszewski.
Ekspert twierdzi, że w ostatnim czasie dominującym przekazem na temat PO jest kryzys. - O partii rządzącej mówi się głównie w kontekście sporu premiera Donalda Tuska z marszałkiem sejmu Grzegorzem Schetyną. Nawet w dziesiątą rocznicę powstania PO premier nie potrafił zaprezentować nowego otwarcia Platformy, nowych pomysłów - ubolewa Maliszewski.
"Strach przed PiS-em może nie wystarczyć"
Co prawda, strach przed PiS-em, który jest głównym paliwem wyborczym PO wciąż jest silny, ale wyborcy mogą uznać, że sprawniejsza od Platformy w powstrzymywaniu ofensywy partii Jarosława Kaczyńskiego, jest jakaś inna, merytoryczna alternatywa, np. SLD czy PJN.
Dlatego, zdaniem Maliszewskiego, strategia dzielenia sceny politycznej na "dobre PO" i "zły PiS" może nie być gwarantem sukcesu PO w wyborach. Partia ta musi przekonać, że społeczeństwu żyje się dobrze, a swoją "małą stabilizację" ma dzięki Tuskowi.
Rodzący się w społeczeństwie pesymizm jest, w ocenie Maliszewskiego, głównym zagrożeniem dla premiera. - Dlatego, jeśli Tusk chce wygrać wybory, musi pokazać, że ma wizję jak dokonać skoku cywilizacyjnego, ma konkretne pomysły na to, jak rozwiązać w przyszłości problemy społeczne, takie jak: dług publiczny, starzenie się społeczeństwa, dziura w systemie emerytalnym, słaba infrastruktura drogowa i kolejowa czy kłopoty ze służbą zdrowia - podsumowuje.
Rozmawiała Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska