Masowe odejścia ze Straży Marszałkowskiej
Kadrowa rewolucja w Straży Marszałkowskiej. W 2020 roku z formacji odeszła niemal jedna trzecia składu. Bezpieczeństwo parlamentu jest zagrożone?
12.07.2021 07:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak donosi "Rzeczpospolita", w 2020 roku ze Straży Marszałkowskiej, która czuwa nad bezpieczeństwem Sejmu i Senatu, odeszło aż 55 funkcjonariuszy. Biorąc pod uwagę, że formacja ta liczy łącznie około 160 strażników, liczba ta może robić wrażenie.
- Faktycznie odeszło w 2020 roku 55 funkcjonariuszy, to jest o 47 osób więcej niż w 2019 roku - przyznaje w rozmowie z posłami z Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowych szefowa Kancelarii Sejmu Agnieszka Kaczmarska.
Jak zaznaczyła, kadrowe braki już udało się uzupełnić. W ubiegłym roku zatrudnionych miało być 57 nowych funkcjonariuszy.
Odejścia ze Straży Marszałkowskiej. Powodem zmiana przepisów?
Zdaniem Kaczmarskiej, kadrowe osłabienie w 2020 roku związane było z uchwaleniem przez Sejm ustawy o Straży Marszałkowskiej. W ramach jej założeń funkcjonariusze mogą przejść na wcześniejsze emerytury mundurowe.
Zobacz też: Patryk Jaki bez ogródek o szefie PO: "Tusk podejmuje decyzje korzystne dla Niemiec"
- Ustawa o Straży Marszałkowskiej pozwoliła funkcjonariuszom odejść na zasłużoną emeryturę - tłumaczyła Kaczmarska.
Jak zaznacza "Rzeczpospolita", "przepisy o wcześniejszych emeryturach weszły w życie w kwietniu 2020 roku, a świadczenia są zaskakująco atrakcyjne". Według nieoficjalnych informacji, do których dotarli dziennikarze gazety, mieszczą się one w przedziale od 6,5 tys. do 12,5 tys. zł. To dużo więcej niż średnia policyjna emerytura wynosząca 3,9 tys. zł.
Za mało czasu na naukę?
Jak wskazuje w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta, były poseł i były szef ochrony prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, tego typu zmiany mogą negatywnie wpłynąć na funkcjonowanie formacji.
Dziewulski wskazuje, że od strażników wymaga się odpowiednich relacji z politykami, a także "podejmowania decyzji w oparciu o długoletnie doświadczenie".
- Nowi funkcjonariusze nie nauczą się tego wcześniej niż w ciągu dwóch lat. W dodatku ci, którzy zostali, będą musieli poświęcać swój czas na naukę tych, którzy przychodzą - stwierdził.
Dziewulski wskazał również, że w sytuacji, w której mamy do czynienia z dużymi brakami kadrowymi (a stan osobowy Straży Marszałkowskiej odbiega od założonych przez Sejm wskaźników o niemal połowę), gwałtowne rotacje są niewskazane. Jego zdaniem, "każda wyspecjalizowana jednostka policyjna przy takiej wymianie po prostu by leżała".
Źródło: Rzeczpospolita