Masowe demonstracje przeciwko przestępczości w Meksyku
Tysiące Meksykanów protestowało w całym kraju przeciwko narastającej fali porwań
i brutalnych morderstw, wywierając presję na prezydenta Felipe'a
Calderona, aby wywiązał się z obietnic zdławienia przestępczości.
Największa demonstracja miała miejsce w stolicy kraju, Meksyku. Co najmniej 50 tys. odzianych na biało osób przemaszerowało w całkowitej ciszy głównym bulwarem metropolii, niosąc fotografie uprowadzonych lub zamordowanych bliskich, świeczki oraz białe flagi z wizerunkiem gołębicy.
Duże manifestacje zorganizowano również w miastach położonych wzdłuż granicy meksykańsko-amerykańskiej, gdzie ścierają się ze sobą gangi narkotykowe.
Bezpośrednim bodźcem do sobotnich wystąpień było porwanie 14-letniego Fernando Marti, które wstrząsnęło meksykańską opinią publiczną. Na początku sierpnia zwłoki chłopca znaleziono w bagażniku samochodu, choć jego ojciec zapłacił okup. Frustracja społeczeństwa sięgnęła zenitu, gdy śledztwo wykazało, że w morderstwo zamieszany był policyjny detektyw.
W odpowiedzi na te wydarzenia Calderon zwołał nadzwyczajne posiedzenie burmistrzów i gubernatorów, na którym przyjęto 74-punktowy plan walki z przestępczością. To jest nowotwór, który uda nam się usunąć - zapewniał Caledorn w poniedziałek w telewizyjnym wystąpieniu.
Wkrótce potem media obiegła informacja o odnalezieniu na półwyspie Jukatan 12 ciał.
Calderon uczynił wykorzenienie przestępczości swoim priorytetem już grudniu 2006 r., gdy obejmował urząd prezydenta. Do walki z narkotykowymi kartelami zmobilizował 25 tys. policjantów i żołnierzy, lecz nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów. Tylko w tym roku w porachunkach handlarzy narkotykami zginęło ponad 2300 osób, z czego ponad 800 w stanie Chihuahua.
Według oficjalnych statystyk, liczba porwań w Meksyku skoczyła w latach 2004-2007 o 40%. Zdaniem policji, w ubiegłym roku uprowadzono 751 osób, lecz niezależny instytut badawczy ICESI ocenił, że liczba porwań mogła przekroczyć 7 tys.