Martin Schulz oficjalnie kandydatem na kanclerza Niemiec i rywalem Angeli Merkel
Były szef Parlamentu Europejskiego Martin Schulz został oficjalnie mianowany przez zarząd SPD jako kandydat partii na kanclerza Niemiec. Schulz będzie rywalem Angeli Merkel w wyborach, które odbędą się 24 września. Pierwsze słowa niemieckiego polityka po ogłoszeniu nominacji wskazują, że ewentualna wygrana Schulza może okazać się sporym kłopotem m.in. dla Polski oraz dla prezydenta USA, pod adresem którego z ust Niemca posypało się wiele mocnych, krytycznych uwag.
29.01.2017 | aktual.: 29.01.2017 16:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jednocześnie z nominacją kanclerską Schulz objął też stanowisko przewodniczącego SPD. To efekt niespodziewanej rezygnacji z tej funkcji Sigmara Gabriela, który we wtorek odpuścił także kandydowanie na kanclerza, wskazując jako swojego następcę właśnie Schulza.
61-letni Schulz od 1 lipca 2014 r. do 17 stycznia bieżącego roku pełnił funkcję szefa Parlamentu Europejskiego. Po zakończeniu urzędowania na tym stanowisku socjaldemokrata zapowiedział, że zamierza wrócić do niemieckiej polityki.
Schulz grozi krajom, które nie przyjmują uchodźców
W swoim pierwszym przemówieniu po otrzymaniu nominacji kanclerskiej Schulz pokazał, czego będzie można spodziewać się po polityce Niemiec, gdyby to on wygrał wybory na kanclerza. Były szef PE odniósł się do kwestii uchodźców i - kontynuując swoją linię polityczną z Brukseli - wezwał do "uczciwego podziału" uchodźców w Europie, grożąc krajom, które odmawiają przyjmowania imigrantów, finansowymi konsekwencjami w przyszłym budżecie UE. (Jednym z takich krajów jest Polska - przyp. red.)
Zwrócił uwagę, że pilnie potrzebne jest uchwalenie europejskiego prawa migracyjnego. - Chodzi o uczciwy podział uchodźców na naszym kontynencie - dodał. - Solidarność i uczciwy podział ciężarów jest fundamentem europejskiej współpracy - zaznaczył polityk SPD.
Niemcy - podkreślił Schulz - okazują innym krajom solidarność, także finansową, gdy czują się one zagrożone. - Jeśli jednak niektórzy członkowie UE rozumieją pod pojęciem solidarności udział w subwencjach rolnych i funduszach strukturalnych, ale gdy należy okazać solidarność ludziom, którzy uciekają, to mówią: "nie, dziękuję", to przyszły niemiecki rząd musi połączyć kwestię solidarności w polityce migracyjnej z przyszłym unijnym budżetem - mówił Schulz, długo oklaskiwany przez zgromadzonych.
Porównał sytuację uchodźców do Niemców, którzy w czasie drugiej wojny światowej musieli uciekać przed Hitlerem. Jak mówił, "Niemcy wiedzą, co to wojna, dyktatura, prześladowania i wypędzenia". - Niemieckie doświadczenie mówi, że jeśli ludzie uciekają przed Państwem Islamskim, to "zasługują na schronienie" - dodał.
Ostre słowa pod adresem Donalda Trumpa
Były szef PE bardzo krytycznie ocenił nowego prezydenta USA, Donalda Trumpa. Zaatakował go, zarzucając "aroganckie i niebezpieczne" wypowiedzi dotyczące mniejszości. - To jest niesłychane naruszenie tabu - stwierdził. Komentując wypowiedzi Trumpa o torturach i zapowiedzi budowy muru na granicy z Meksykiem, Schulz zauważył, że prawo międzynarodowe i prawa człowieka obowiązują także prezydenta USA, "co trzeba mu uzmysłowić".
Ambitne plany
Ogłaszając swoją nominację Schulz zapowiedział także, że jego celem "jest zostanie kanclerzem Republiki Federalnym Niemiec" oraz wygranie przez socjaldemokratów wyborów do Bundestagu i stanie się "najsilniejszą siłą polityczną w kraju". Jego zdaniem Niemcom "potrzebna jest polityczna zmiana".
Obecnie SPD jest mniejszym koalicjantem w rządzie z partiami chadeckimi CDU i CSU, kierowanym przez Angelę Merkel. W sondażach chrześcijańscy demokraci prowadzą z przewagą ponad 10 punktów procentowych, chociaż nominacja Schulza spowodowała znaczny wzrost poparcia dla socjaldemokratów.
W najnowszym, opublikowanym w piątek sondaży ZDF, CDU/CSU poparło 36 proc. uczestników ankiety, a SPD 24 proc.
"Brak matury to nie wada"
W swoim niemal godzinnym przemówieniu Schulz odniósł się także do zarzutów wobec niego, że pochodzi z prowincji, nie ma matury i nigdy nie studiował. Według kandydata SPD na kanclerza, jego brak wykształcenia i skomplikowany życiorys "to nie wady". Zaznaczył, te doświadczenia dzieli z większością obywateli, co pozwoli mu lepiej zrozumieć "codzienne troski, nadzieje i lęki" mieszkańców Niemiec.
61-letni polityk pochodzi z Wuerselen pod Akwizgranem w Zachodnich Niemczech. W młodości marzył o karierze piłkarza, jednak kontuzja przekreśliła te plany. W tym czasie wpadł w alkoholizm; nie zrobił też matury. Dopiero po opanowaniu kryzysu - jak podkreśla "własnymi siłami" - wyuczył się zawodu księgarza i prowadził przez wiele lat własną księgarnię. W 1987 roku Schulz został burmistrzem swojego rodzinnego miasta. Po ponad 10-letnim sprawowaniu tej funkcji zdobył mandat do Parlamentu Europejskiego.
(JL)