Marta Kaczyńska ekspertką od prac domowych? Tomasz Rożek ma inne zdanie
W ostatnim felietonie w tygodniku "Sieci" Marta Kaczyńska wyraziła swoje zdanie na temat prac domowych zadawanych uczniom. Krytykuje rozwiązania z Finlandii i Islandii. Z jej teoriami polemizuje Tomasz Rożek, fizyk, dziennikarz, były nauczyciel.
28.02.2018 | aktual.: 28.02.2018 14:55
Marta Kaczyńska uważa, że prace domowe zadawane uczniom, mają głęboki sens, o ile nie jest to sposób nauczyciela na wyrobienie się z realizacją materiału, którego nie zrealizował w czasie godzin lekcyjnych. Ponadto, według niej, pozwalają utrwalić i zastosować w praktyce to, czego uczą się w szkole. Rozwiązanie, które obowiązuje w Finlandii czy na Islandii, wykluczające zadawanie prac domowych dzieciom, zdaniem Kaczyńskiej nie ma racji bytu w Polsce.
- Oczywiście, że wyciąganie pojedynczych wzorców funkcjonujących w innym kraju i wkładanie ich na siłę do naszego polskiego systemu, nie ma najmniejszego sensu. W tym się zgadzam z Martą Kaczyńską - komentuje Tomasz Rożek, autor bloga Nauka To Lubię. - Podam przykład. W Finlandii są szkoły, w których dzieci nie uczą się pisać ręcznie, tylko od razu na klawiaturze. W zamian mają inne zajęcia i ćwiczenia, które rozwijają je manualnie. Można jednak przyjąć z góry, że w polskich warunkach, sama rezygnacja z pisania ręcznego, bez zorganizowania czegoś w zamian byłaby nieszczęściem. Nie widzę jednak problemu, żeby eksportować inne, mądre pomysły, czyli takie, które mają rację bytu w polskiej rzeczywistości. Przede wszystkim warto się przyglądać i kopiować rozwiązania systemowe a nie pojedyncze i wyrwane z kontekstu kawałki.
Z tym także zgadza się dziennikarz, jednak pod warunkiem, że zadane do domu lekcje, "nie dobiją i tak już zmęczonego dziecka" - jak mówi. - Dzieci w Finlandii czy na Islandii utrwalają wiadomości w samej szkole, bo jest na to przestrzeń w ciągu dnia. Jeśli jednak zależy nam, żeby utrwalanie wiedzy odbywało się w domu, a nie w placówce, to musimy dzieciom zorganizować czas na odpoczynek, bo zmęczony umysł i tak niczego nie zapamięta. Chyba nie zależy nam tylko na tym, żeby uczniowie mieli wiedzę, ale nie umieli jej wykorzystać w odpowiednim momencie? Moim zdaniem, w takim reżimie jaki panuje w tej chwili, jest to mało realne do zrealizowania.
Wracając do felietonu Kaczyńskiej, pisze ona w nim dalej tak: "Konieczność wykonywania nawet niewielkiej liczby zadań uczy organizowania sobie czasu, systematyczności, obowiązkowości i samodzielności, które te cechy z pewnością nikomu nie są w stanie zaszkodzić, wręcz przeciwnie".
I znów, Rożek zgadza się z Kaczyńską. - To wszystko jest prawdą, pod warunkiem, że dziecko nie jest przeciążone - mówi. - Oczywiście, zależy nam na tym, żeby dziecko samo potrafiło zrobić różne rzeczy. I nie mam nic przeciwko pracom domowym jako takim. Myślę tylko, że dziecko w polskiej, dzisiejszej szkole jest przeciążone. I oczywiście, możemy je nauczyć, żeby samodzielnie i systematycznie siedziało codziennie przy biurku od godziny 17 do 21. Tylko jaka jest tego skuteczność? Moim zdaniem, niewielka. Samodzielności można nauczyć na inne sposoby, znacznie mniej obciążające. Można dzieciom dać samodzielne zadanie do wykonania w czasie lekcji albo zmniejszyć liczbę godzin lekcyjnych i wtedy rzeczywiście zadawać samodzielne do wykonania prace domowe. Przy czym z własnego doświadczenia, jako ojca, dodam, że trudno zagonić małe dzieci do wielogodzinnej, samodzielnej nauki po szkole. I nie ma innego wyjścia, jak siedzenie z nimi w trakcie odrabiania lekcji, a to już nie jest samodzielność - podsumowuje Rożek.