Marsz PiS w Warszawie. Jarosław Kaczyński o działaniach władz: to hańba!
Prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas marszu w 33. rocznicę wybuchu stanu wojennego ponownie ocenił, że władza sfałszowała wybory samorządowe, a teraz prowadzi kampanię przeciwko tym, którzy głośno o tym mówią. Według niego takie działania określić można słowem "hańba".
13.12.2014 | aktual.: 13.12.2014 18:41
- Te wybory zostały sfałszowane - podkreślił J. Kaczyński w przemówieniu kończącym sobotni "Marsz w Obronie Demokracji i Wolności Mediów" pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego w Warszawie.
"Kampania w stylu Urbana"
Jak powiedział lider PiS, obecna władza rozpoczęła "kampanię medialną - przeciwko tym wszystkim, którzy mówią, że doszło do fałszerstwa - w stylu Urbana i z udziałem Urbana". - (Kampanię) która z całą pewnością przyniesie w polskich dziejach coś, co można określić tylko jednym słowem - tym słowem jest "hańba" - oświadczył.
Szef PiS sobotni marsz nazwał "pochodem obywatelskim". - Pochodem tych, którzy chcą w Polsce dobrej zmiany, którzy chcą zwycięstwa w walce z panoszącym się złem, ale przede wszystkim chcą obronić to najbardziej podstawowe prawo obywateli, prawo do wyłaniania władzy w drodze wyborów, oceniania władzy i do tego, by władzę odwołać - mówił. Do realizacji tego prawa, jak tłumaczył, służy "kartka wyborcza". - Tę kartkę wyborczą chcą nam wyrwać - podkreślił.
Według Kaczyńskiego stało się tak, ponieważ "rysuje się perspektywa zwycięstwa" tych wszystkich, którzy - jak mówił - chcą w Polsce "władzy uczciwej i sprawiedliwej, która szanuje polską rację stanu".
W obronie wolności słowa i dziennikarzy
To także marsz w obronie wolności słowa - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński do uczestników "Marszu w Obronie Demokracji i Wolności Mediów", który przeszedł w sobotę w Warszawie.
- Ten marsz jest także w obronie wolności słowa, w obronie dziennikarzy. Bo bez wolności słowa, bez swobód, które mają dziennikarze, nie może funkcjonować demokracja, nie mogą być chronione nasze prawa. A podniesiono rękę na prawa dziennikarzy, na wolność słowa - powiedział lider PiS pod Belwederem.
Nawiązując do zatrzymania i oskarżenia dziennikarzy relacjonujących próbę okupacji siedziby PKW powiedział, że "bezczelnie kłamią ci, którzy mówią, że to przypadek". - Nie udało się, zostali uniewinnieni, są na szczęście jeszcze w Polsce uczciwi sędziowie - dodał.
"Próbowano ten marsz zahamować"
Zdaniem Kaczyńskiego do sobotniej demonstracji miała nie dopuścić "kampania obrażania grubiańskiego, wulgarnego i różnego rodzaju przedsięwzięcia administracyjne, całkowicie bezprawne". - Próbowano ten marsz zahamować. Nie udało się. Nie dali rady i nie dadzą rady. Będziemy organizować kolejne marsze. Będziemy zbierać podpisy pod projektem ustawy "uczciwe wybory", a przede wszystkim będziemy pilnować przebiegu wyborów prezydenckich i parlamentarnych, ale także wyborów samorządowych, bo jestem przekonany, że przyjdzie taki dzień, w którym zostaną powtórzone - powiedział.
- Możemy być wolni i możemy bardzo szybko się rozwijać. Możemy uzyskać szybko pozycję tych, którzy dziś są od nas bogatsi i silniejsi. Musimy zrzucić z pleców naszego narodu ten worek kamieni, którym jest obecna władza - mówił lider PiS.
Wzywał, by "przypomnieć sobie słowa największego z Polaków, świętego Jana Pawła II: nie lękajcie się". - On kierował te słowa do wszystkich grup i wszystkich stanów. I ośmielę się powtórzyć za tym największym: Nie lękajmy się, a zwyciężymy.
Czołowi politycy PiS na marszu
Wśród obecnych na marszu było wielu polityków PiS, w tym wiceprezesi partii Antoni Macierewicz i Beata Szydło. Pojawił się też kandydat PiS na prezydenta: Andrzej Duda, a także wielokrotny kandydat PiS na premiera prof. Piotr Gliński. Obecni byli: szef Sprawiedliwej Polski Zbigniew Ziobro, przewodniczący Polski Razem - Jarosław Gowin, a także europoseł Marek Jurek z Prawicy Rzeczypospolitej. Marsz rozpoczął się od Apelu Poległych na Pl. Trzech Krzyży. Jarosław Kaczyński podkreślił tam, że trzeba pamiętać o wszystkich, którzy ponieśli ofiarę, bo pamięć "jest częścią naszej tożsamości, naszej siły". - Tę siłę trzeba budować, by Polska mogła być demokratyczna, by mogła być na miarę naszych możliwości, naszych szans, naszych oczekiwań - dodał.
Następnie maszerujący w stronę Belwederu zatrzymywali się przed pomnikami: Ronalda Reagana, gen. Stefana Grota Roweckiego, Jana Paderewskiego i Romana Dmowskiego. Składano tam wieńce i wspominano tych polityków.
Hasła i transparenty
Podczas marszu jego uczestnicy skandowali: "Nie fałszerzom", "Precz z komuną"; "Raz sierpem, raz młotem - czerwoną hołotę". Takie hasła przeplatały się z patriotycznymi okrzykami: "Chwała bohaterom"; "Bóg, honor, ojczyzna". Maszerujący trzymali biało-czerwone flagi i takież róże. Powiewały też flagi z logo Solidarności i PiS. Niektórzy nieśli transparenty z podobizną Lecha i Marii Kaczyńskich. Gdzieniegdzie można też było dostrzec portrety ks. Jerzego Popiełuszki. Można też było ujrzeć transparent z napisem: "Nie ufamy mediom i dziennikarzom prorządowym" oraz "Z czyich pieniędzy płacono za pizzę przywiezioną przez BOR marszałkowi Sikorskiemu?", "Dziennikarze od dezinformacji, wasza Pisofobia to objaw dewiacji".
Po drodze do zebranych przemawiał Joachim Brudziński (PiS), który m.in. nazwał szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska siedzącym w Brukseli "królem Europy", a premier Ewie Kopacz zarzucił m.in. "koalicję z Urbanem i płk. Lesiakiem". "Urbana z Kiszczakiem potraktujmy kopniakiem" - krzyczał. Mijając budynek kancelarii premiera tłum skandował: złodzieje, fałszerze, nie ma wolności bez uczciwości. Brudziński wzywał: - Powtórzyć wybory! Wykrzyczmy to pani Ewie Kopacz!.
Temat wyborów nie dominował podczas całego przemarszu. - Nie ma wolnej Polski bez miejsc pracy - mówił Brudziński. - Zapytajmy pani premier Kopacz, gdzie są nasze polskie stocznie? Kopacz - prawdy nie zakopiesz.
Przypominał także protest pielęgniarek przed siedzibą KPRM w czasach, kiedy premierem był Jarosław Kaczyński. "Ewa Kopacz zapomniała, jak na ulicy pielęgniarki podpuszczała" - skandował. W trakcie marszu Brudziński tłumaczył ponadto, że jest to protest przeciwko zmuszaniu młodych Polaków do emigracji. Jak przekonywał, nie może być zgody na to, że nie ma dla nich pracy w Polsce, a rzeczywistość najlepiej opisuje hasło: "chcesz roboty przyjacielu, zapisz się do PSL-u".
Przemówienia przed Belwederem
Pod Belwederem zgromadzeni wysłuchali listu od członka komitetu honorowego marszu - Jana Olszewskiego. W jego ocenie to, że co piąty głos oddany w wyborach samorządowych był nieważny "pozbawił akt wyborczy wiarygodności". Były premier zaznaczył, że sytuacja w Polsce nakłada na wszystkich moralny obowiązek zajęcia w tej sprawie stanowiska i wezwał Polaków do protestu.
Na marszu nie pojawił się też inny członek honorowego komitetu, legendarny przywódca strajków solidarnościowych - Andrzej Gwiazda. W przesłaniu do zebranych wezwał do rozliczenia twórców stanu wojennego. Wyraził też nadzieję, że Polacy będą potrafili "przypilnować" uczciwości kolejnych wyborów i reagować na to, jak zachowują się wybrani. "Jeżeli tego nie potrafimy to zostanie nam zbiorowe wyjście na ulicę, czego aby - życzę sobie i wszystkim - dało się uniknąć" - dodał.
Z kolei kpt. ż.w. Zbigniew Sulatycki wspomniał zmarłego w lutym senatora Zbigniewa Romaszewskiego. Uczestnicy marszu uczcili jego pamięć minutą ciszy. Sulatycki mówił też m.in. o Telewizji Trwam. Przekonywał zgormadzonych, że działa ona tylko dzięki ich "wdowiemu groszowi", podczas gdy inne media otrzymują "kasę" od władz w postaci reklam i "programów sponsorowanych".
Pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego przemówił też europoseł PiS, jeden z wiceszefów PE - Ryszard Czarnecki. - My wolni Polacy nie pozwolimy, aby ten rząd i prezydent wykluczył nas ze wspólnoty wolnych państw. Bo Polska, my Polacy na Zachodzie jesteśmy u siebie - mówił. - Nie zatrzymacie nas, idziemy dumnie i uparcie do zwycięstwa.