Marsz Niepodległości 2020. Policja użyła broni bez zgody dowódcy?
Policjanci, którzy zabezpieczali marsz Niepodległości w Warszawie i użyli broni gładkolufowej, mieli działać bez zgody dowódcy operacji - ustaliło RMF FM.
Chodzi o wydarzenia, do których doszło 11 listopada w okolicach ronda gen. Charles'a de Gaulle'a. Tam na funkcjonariuszy policji napadł agresywny tłum, a policjanci użyli gumowych kul.
Zanim agresywna grupa zaatakowała funkcjonariuszy, wcześniej - jak ustaliło RMF FM - dowódca całej operacji zezwolił na użycie wszystkich form przymusu bezpośredniego z jednym wyjątkiem - miało chodzić właśnie o broń gładkolufową. Aby jej użyć potrzebna była zgoda.
O użyciu broni gładkolufowej zadecydował dowódca pododdziału zaatakowanego przez agresywną grupę demonstrantów, mimo tego, że dowódca operacji zastrzegł, że broń gładkolufową można wykorzystywać tylko na jego rozkaz. A jednocześnie zezwolił na używanie wszystkich środków przymusu bezpośredniego.
Dlaczego policjanci użyli broni mimo to? Jak dowiedział się reporter RMF FM, policjanci, którzy zostali zaatakowani przez agresywną grupę na rondzie, mieli poczuć, że ich życie i zdrowie są zagrożone. A taka sytuacja, zgodnie z regulaminem, zezwala na użycie gumowych kul.
Podczas zamieszek postrzelony przez policję w twarz został 74-letni fotoreporter "Tygodnika Solidarność". Jak relacjonował jeden z uczestników marszu, Tomasz Gutry miał otrzymać z kilku metrów strzał w policzek. Pisaliśmy o tym tutaj.
Marsz Niepodległości 2020. Jest śledztwo
RMF FM informuje, że śledztwo w sprawie wydarzeń, do których doszło na Marszu Niepodległości wszczęła Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście Północ. Zarzuty usłyszało 36 uczestników marszu. Policjanci domagają się aresztu dla jednej z osób i dozoru dla 17 zatrzymanych.
Marsz Niepodległości przeszedł ulicami Warszawy w środę 11 listopada. Uczestnicy pochodu wsiedli na motocykle i do samochodów, ale większość osób - mimo zakazu wydanego przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego - zdecydowała się iść pieszo. W ruch poszły race i petardy, doszło do interwencji policji.
Rannych zostało 35 policjantów, którzy odnieśli urazy kręgosłupa i głowy czy doznali złamań ręki. Trzech funkcjonariuszy wciąż przebywa w szpitalu. - Mieliśmy do czynienia z bitwą chuliganów, którzy przyszli walczyć - stwierdził rzecznik Komendy Stołecznej Policji Sylwester Marczak.