Marsz Niepodległości bez żadnego trybu. Prawnicy nie mają wątpliwości, że władza łamie prawo
Żaden przepis prawa nie daje uroczystościom państwowym pierwszeństwa nad innym legalnie zarejestrowanym zgromadzeniem, dlatego decyzja urzędu ds. kombatantów, by wziąć pod swoje skrzydła marsz Roberta Bąkiewicza, budzi potężne kontrowersje. Wcześniej swoje zgromadzenie zarejestrowała grupa "14 kobiet z mostu". Aktywistki odwołały je ze względów bezpieczeństwa. - Władza prze jak walec, żeby doprowadzić do przejścia Marszu Niepodległości – komentuje w WP prokurator Ewa Wrzosek ze stowarzyszenia "Lex Super Omnia".
- Mamy do czynienia z różnymi zabiegami prawnymi, których nadrzędnym celem było doprowadzenie do organizacji marszu na dotychczasowej trasie wbrew poprzednim wyrokom sądów – mówi prokurator Ewa Wrzosek. Nasza rozmówczyni nie ma wątpliwości, że przy tej okazji władze łamią prawo. - Cała machina państwowa ruszyła w poszukiwaniu środków, które mogą ten cel zrealizować, nawet naruszając prawo. W mojej ocenie zgromadzenie "14 kobiet z mostu" zostało zarejestrowane w sposób legalny, zgodny z prawem i to te panie miały pierwszeństwo – dodaje prokurator.
Aktywistki w oświadczeniu podkreślają, że rezygnacja z ich zgromadzenia wynika wyłącznie ze względów bezpieczeństwa. "Sojusz partii rządzącej i neofaszystów jest faktem. Organizacja obchodów państwowych święta 11 listopada przez brunatną koalicję nie będzie jej oficjalnym zawiązaniem, a spektakularnym potwierdzeniem współpracy, która trwa od dawna i jest opłacana przez PiS z naszych pieniędzy. Warszawę czeka zatem pochód z hasłami nienawiści. Będzie dla służb priorytetowy. Zrobią one wszystko, by nikt i nic nie zakłóciło nacjonalistycznego święta koalicji pod znakiem falangi. Przeprowadzenie pokojowego zgromadzenia w tych warunkach, w tym samym czasie i miejscu jest niemożliwe" – napisano w oświadczeniu.
Co mówi ustawa o zgromadzeniach?
Decyzja o nadaniu Marszowi Niepodległości statusu uroczystości państwowej zapadła na najwyższych szczeblach Prawa i Sprawiedliwości, choć formalnie ogłosił ją w oświadczeniu szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk. Pismo nie zostało jednak zauważone do czasu konferencji prasowej rzeczniczki Prawa i Sprawiedliwości, podczas której Anita Czerwińska zaskoczyła deklaracją, że "Marsz Niepodległości będzie miał charakter państwowy". - Mamy nadzieję, że nie będzie żadnych prowokacji ani incydentów - dodał wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki.
Jan Józef Kasprzyk w opublikowanym piśmie tłumaczy, że nadał uroczystości status formalny "w obliczu niezrozumiałej decyzji prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego odmawiającej legalności Marszowi Niepodległości, a także krzywdzących organizatorów Marszu Niepodległości decyzji sądów". W piśmie powołuje się przy tym na art. 2 ust. 1 ustawy o zgromadzeniach. To przepis, który mówi, że wspomnianej ustawy nie stosuje się do uroczystości organizowanych przez władze. Prawnicy zwracają jednak uwagę, że wyjęcie uroczystości państwowych spod tej ustawy nie daje jednak Marszowi Niepodległości pierwszeństwa nad zgromadzeniem zarejestrowanym w tym samym miejscu i czasie przez aktywistki z nieformalnej grupy "14 kobiet z mostu".
Władza też musi przestrzegać prawa
Prokurator Ewa Wrzosek podkreśla, że organizacja uroczystości państwowych w ostatniej chwili nie jest możliwa, co według niej wynika z ustawy Prawo o ruchu drogowym. - To są różnego rodzaju zabiegi prawne, których nadrzędnym celem było doprowadzenie do organizacji marszu przez Stowarzyszenie Marsz Niepodległości na dotychczasowej trasie wbrew poprzednim wyrokom sądów. Zgromadzenie cykliczne Marsz Niepodległości nie zostało zarejestrowane, mamy potwierdzenie w postaci wyroków sądów - mówi rozmówczyni WP. Prokurator podkreśla, że jeśli władza chciała nadać Marszowi Niepodległości status uroczystości państwowych, to powinna była to zrobić dużo wcześniej: - Przepisy w przypadku organizacji takiej imprezy masowej przewidują konieczność wystąpienia o zgodę na wykorzystanie drogi w sposób szczególny. Taki wniosek należy złożyć na 30 dni przed terminem uroczystości.
- Rozumiem cel, ale jeśli chodzi o działania podejmowane przez organy władzy publicznej, to one tak ewidentnie naruszają przepisy obowiązującego prawa, że jest to przerażające. Nikt nie liczy się z konsekwencjami. Takie jest po prostu obowiązujące prawo i wszyscy mają obowiązek się do niego stosować. Czy my mamy stan wyjątkowy, który wyłącza stosowanie przepisów? To jest kuriozalne, mamy pełną dowolność w niestosowaniu prawa - mówi Ewa Wrzosek.
Podobną interpretację przepisów przedstawia też w WP adwokat Piotr Walczak z kancelarii Walczak-Wasielewska. - Nadanie "uroczystości charakteru formalnego" to dość wymijające określenie na organizację zgromadzenia przez organy władzy publicznej. Nie ma przepisów, które by wprost określały pierwszeństwo takich zgromadzeń nad tymi organizowanymi przez jednostki. Wydaje się, że urząd ds. kombatantów przekroczył swoje kompetencje w tym sensie, że to nie on będzie realnie ten marsz organizował, tylko "podpiął" się pod marsz już zorganizowany, co w praktyce oznacza naruszenie konstytucyjnej zasady praworządności, bo ustawa mówi wprost o zgromadzeniach organizowanych przez władze publiczne. Przepisy nie określają możliwości nadania istniejącemu zgromadzeniu "charakteru formalnego" – komentuje prawnik.
Prezydent Trzaskowski vs rząd
O naruszeniu prawa mówi też prezydent Warszawy. - Urząd ds. kombatantów z pogwałceniem procedur postanowił ratować marsz organizowany przez skrajne ugrupowania nacjonalistyczne – stwierdził Rafał Trzaskowski w programie Newsroom Wirtualnej Polski. Miasto zadeklarowało jednak odpowiednie przygotowanie trasy przemarszu. Miasto współpracuje z policją i zostaną zabezpieczone miejsca, w których są remonty. Tak, aby materiały budowlane nie zostały wykorzystane przez skrajne elementy, które uczestniczą w tej manifestacji – stwierdził we wtorek Trzaskowski.
Z kolei rzecznik rządu Piotr Müller uważa, że ruch urzędu do spraw kombatantów był potrzebny. – Będę bronił decyzji o zinstytucjonalizowaniu marszu ze względu na zabezpieczenie osób, które tam będą – mówił w programie WP "Tłit". – Gdyby cokolwiek się wydarzyło, bez względu czy marsz byłby zinstytucjonalizowany, czy nie, Rafał Trzaskowski o wszystko oskarżałby rząd – dodał minister, który przypominał, że polityk PO jeszcze przed wyborami na prezydenta Warszawy deklarował gotowość udziału w Marszu Niepodległości.
Z zapowiedzi polityków PiS wynika, że w czwartkowym wydarzeniu nie wezmą udziału ani prezydent, ani premier.