Mariusz Błaszczak: zatrzymanie na granicy zespołu z Ukrainy to kwestia porządku publicznego
• Zespół Ot Vinta został zatrzymany na granicy w niedzielę
• Jako powód podano "zagrożenie dla ładu i porządku publicznego"
• Zespół miał zaplanowany koncert w Warszawie
• Wcześniej odwołano występ grupy w Przemyślu
• Członkom Ot Vinta zarzucono propagowanie postaci Stepana Bandery
• Szef MSWiA: organizator chciał przenieść awanturę do Warszawy
• Związek Ukraińców w Polsce protestuje i broni członków grupy
Związek Ukraińców w Polsce na jednym z portali społecznościowych podał, że w niedzielę na ukraińsko-polskiej granicy Straż Graniczna wydała zespołowi Ot Vinta zakaz wjazdu na terytorium Polski. W uzasadnieniu podano, że zespół stanowi "zagrożenie dla ładu i porządku publicznego" - napisano na portalu. Zespół miał dać koncert w Warszawie w ramach festiwalu "Plac Defilad".
- Zatrzymanie na granicy ukraińskiego zespołu Ot Vinta to kwestia zapewnienia porządku publicznego - powiedział minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak w Kołbaskowie (Zachodniopomorskie), pytany przez dziennikarzy o komentarz w tej sprawie. - Ja tak to oceniam, że organizator tej imprezy chciał przenieść awanturę z Przemyśla do Warszawy - dodał Błaszczak.
- W kontekście szczytu NATO i tego, że za tydzień będziemy obchodzili 73. rocznicę ludobójstwa na Wołyniu dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich, ja nie zgodzę się na to, żeby w jakikolwiek sposób porządek publiczny, za który jestem odpowiedzialny, czy też bezpieczeństwo obywateli naszego kraju zostało narażone - powiedział Błaszczak.
Kilka dni temu zespół Ot Vinta miał wystąpić w Przemyślu na imprezie "Noc Iwana Kupały" organizowanej przez Związek Ukraińców w Polsce. Koncert został jednak odwołany po tym, jak prezydent Przemyśla Robert Choma zwrócił się do organizatorów z sugestią rozważenia możliwości zmiany zespołu występującego podczas imprezy.
Zdaniem prezydenta Przemyśla lider zespołu kultywuje postać Stepana Bandery, skrajny ukraiński nacjonalizm i organizację OUN - UPA. "Koncert zespołu, którego lider nie kryje swych skrajnych poglądów, na tydzień przed kolejną rocznicą ludobójstwa dokonanego na Polakach na Wołyniu mógłby być przyczynkiem do kolejnego etapu eskalacji napięć" - można przeczytać w oświadczeniu.
Ostatecznie nie tylko koncert, ale cała impreza się nie odbyła.
Atak narodowców na uczestników procesji - zarzuty dla 9 osób
Prezes Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma w oświadczeniu wydanym w niedzielę podkreślił, że muzycy zespołu występowali już w Polsce ok. 20 razy, m.in. w 2012 r. wzięli udział w "Sopot International Festiwal". "ZUwP z narastającym niepokojem obserwuje coraz agresywniejsze działania wymierzone w społeczność ukraińską w Polsce oraz wzmagającą się antyukraińską histerię w naszym państwie" - głosi oświadczenie.
Związek przypomina, że ubiegłym roku doszło do zniszczenia przez nieznanych sprawców ukraińskich upamiętnień w Polsce, w tym na Cmentarzu Wojskowym w Pikulicach znajdującym się pod pieczą Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, a 26 czerwca zaatakowano uczestników dorocznej uroczystości religijnej w Przemyślu.
"Komuś bardzo zależało i nadal zależy, by na pograniczu polsko-ukraińskim nie było spokoju. I żeby pomiędzy Rzeczpospolitą Polską a Ukrainą utrzymywał się stan permanentnego napięcia, by uniemożliwić rozwój stosunków dobrosąsiedzkich" - pisze Tyma. Według niego działania te mają związek z zbliżającym się szczytem NATO w Warszawie. "Chodzi również o to, by zademonstrować światu, że wschodnia flanka NATO nie umacnia się, lecz osłabia przez rzekomo narastający konflikt polsko-ukraiński i polsko-litewski" - twierdzi Tyma.
"Wobec zagrożenia bezpieczeństwa członków społeczności ukraińskiej w Polsce w wyniku agresywnych działań kiboli i tzw. środowisk narodowych wzywamy władze Rzeczypospolitej Polskiej do podjęcia stanowczych działań" - głosi oświadczenie Związku Ukraińców w Polsce.
Pod koniec czerwca w Przemyślu grupa kilkudziesięciu osób usiłowała zatrzymać procesję grekokatolików i prawosławnych, którzy po żałobnym nabożeństwie w intencji ukraińskich bohaterów wojennych (tzw. panachydzie) przechodzili z katedry na Ukraiński Cmentarz Wojenny. Modlono się w intencji spoczywających tam strzelców siczowych Ukraińskiej Armii Galicyjskiej, walczących w latach 1918-1920 r. pod wodzą Semena Petlury u boku Józefa Piłsudskiego. Wielu z nich zmarło na tyfus w obozie dla internowanych. Natomiast w Krasiczynie nieznani sprawy zniszczyli tablicę milicjantów zabitych w 1945 r. przez UPA.
9 osobom, które zakłóciły procesję, policja postawiła zarzuty naruszenia prawa do publicznego wykonywania kultu religijnego. Zatrzymano wtedy łącznie 23 osoby. Wobec pozostałych 14 osób toczy się postępowanie; policja nie wyklucza postawienia zarzutów kolejnym osobom.